Janusz Korwin - Mikke nie jest politykiem z mojej bajki, o czym wielokrotnie już wspominałem, głównie w komentarzach. Plecie JKM dość często różne głupstwa, ale czasem nieoczekiwanie uda mu się powiedzieć coś mądrego i ważnego. Oto krótki fragment wywiadu udzielonego tygodnikowi "Do Rzeczy":
JKM: "Obawiam się, że scenariusz będzie inny. Wybitny socjalista, towarzysz Adolf Hitler, tak przez zbrojenia i budowę autostrad zadłużył państwo niemieckie, że 1 stycznia 1940r. musiałby przestać płacić zobowiązania. Proszę sobie przypomnieć, że trzy lata temu pan Rostowski zwrócił uwagę, iż grozi nam wojna. A w listopadzie 2011r. udzielił wywiadu "Frankfurter Allgemeine Zeitung", w którym potwierdził, że wojna jest jedynym sposobem uniknięcia kompromitacji, jaką jest bankructwo. To właśnie dlatego Unia i USA prą do wojny z Rosją.
Dziennikarz: "Unia nie ma dziś armii gotowej do walki".
JKM: "Ale Stany mają".
Dziennikarz: "Chce pan powiedzieć, że Zachód zaostrza sytuację na Ukrainie, by utopić tam swoje długi".
JKM: "Głównie dotyczy to Stanów. Waszyngton robi wszystko, by sprowokować pana Putina".

Ta pesymistyczna myśl o wojnie kołacze się czasem poza głównymi nurtami dyskusji. Sam pisałem o tym wiosną 2012 roku w tekście "Establishment mówi, że będzie wojna", link: http://zygumntbialas.neon24.pl/post/59823,establishment-mowi-ze-bedzie-wojna -
"Jeszcze nie tak dawno panował w Europie i w Polsce nieograniczony urzędowy optymizm. Idee wiecznego postępu, wiara w ciągły rozwój i budowę społeczeństwa bezkonfliktowego i konsumującego wszelkie dobra narzucane były bez pardonu i głębszego zastanowienia. Koncepcje te przyjęły w naszym kraju formy szczególnie karykaturalne w postaci zielonej wyspy i zaproszenia do (wiecznego?) grillowania.
Oszukiwano ludzi, nie pierwszy już zresztą raz w historii. Liczono, iż krach nadejdzie jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tej kadencji. Nie próbowano przeciwdziałać negatywnym zjawiskom poprzez mądrą politykę prorodzinną i wprowadzanie mądrych reform. Politycy nie rozmawiali ze społeczeństwem, raczej traktowali je jak stado istot nadających się tylko do strzyżenia. Dzisiaj mamy tego konsekwencje, które będą zresztą przybierać na sile.
Nie da się już wciskać lewicowych mrzonek o raju na ziemi, a społeczeństwo nie powinno przecież wychodzić na ulice. Trzeba więc stosować nowe techniki manipulacyjne. Można na przykład straszyć rozmaicie rozumianymi konfliktami zbrojnymi. Tak uczynił pół roku temu minister finansów Jacek Rostowski, gdy wołał: "bo jak nie, to będzie wojna" (cytat z pamięci).
Kilka dni temu "Gazeta Wyborcza" opublikowała bardzo obszerny wywiad z Zygmuntem Baumanem. To są luźne wypowiedzi starca (tak profesor nazywa siebie) o wielu aspektach i problemach współczesnej cywilizacji. "Więc będzie wojna?" - ten tytuł, zajmujący z nadpisem połowę strony gazety, może szokować. Przychodzi - zdaje się - oswajać obywateli z myślą o zagrożeniach. Trzeba im też przekazać, że to oni są (mogą być) odpowiedzialni za ten stan rzeczy. Bauman mówi:
"Przybywa ludzi, którzy mają poczucie, że są gorsi od innych. A upokorzeni są gniewni i szukają środków, by gniew ten wyładować". W polskich realiach, w których występuje prawie całkowite zmonopolizowanie władzy i mediów, narzucenie określonych postaw i obaw nie wydaje się szczególnie trudne. Można postraszyć wojną z Rosją, by zneutralizować głos tych, którzy nie chcą zaufać raportom MAK i komisji Millera. Można z jednego zdania dotyczącego Angeli Merkel wysnuwać zaskakujące wnioski. Udało się wzbudzić w społeczeństwie panikę, a ta nie sprzyja logicznemu myśleniu".
Inne tematy w dziale Polityka