Zygmunt Białas Zygmunt Białas
8290
BLOG

Minęło osiem lat od śmierci dr. Dariusza Ratajczaka

Zygmunt Białas Zygmunt Białas Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 42

"Każdy szanujący się historyk jest z natury rewizjonistą. Bo zadaje sobie pytania: czy aby na pewno?” – pisał opolski historyk.

Minęło osiem lat od śmierci dr. Dariusza Ratajczaka. Jego rozkładające się zwłoki znaleziono 11 czerwca 2010 roku w samochodzie na parkingu przed supermarketem Karolinka w Opolu. Zmarł w nieznanych okolicznościach; przyjęto 29 maja 2010r. jako dzień jego śmierci.

Syn mec. Cyryla Ratajczaka, znanego obrońcy Ryszarda Kowalczyka oraz działaczy Solidarności w czasie stanu wojennego, miał Dariusz dobrze zapowiadającą się przyszłość zawodową przed sobą. Był pracownikiem naukowym na Uniwersytecie Opolskim. W 1991r. ubiegał się o mandat poselski z ramienia Stronnictwa Narodowego.

"Każdy szanujący się historyk jest z natury rewizjonistą. Bo zadaje sobie pytania: czy aby na pewno?” – pisał opolski historyk. Jakie były skutki takiej postawy? - „Pogrzeb odbył się w warunkach konspiracyjnych. Nikt niepożądany nie był poinformowany o terminie pochowania zmarłego. Obecni byli tylko członkowie rodziny i najbliżsi przyjaciele, w sumie kilkadziesiąt osób". Tablica na jego grobie informuje, iż zmarł 29 maja 2010 roku. Nie można tu nie wspomnieć o osobliwym pożegnaniu ze strony „Gazety Wyborczej”, która wiadomość o śmierci swej ofiary umieściła pod tytułem „Znaleziono ciało kłamcy oświęcimskiego”. 

Co takiego napisał dr Dariusz Ratajczak, że spotkał się nie tylko z niezrozumieniem otoczenia, ale wręcz z szalonym atakiem "elit" politycznych z kręgu „Gazety Wyborczej” i innych opiniotwórczych środowisk? Że został wyrzucony z pracy, był sądzony i otrzymał wilczy bilet na całe swe życie? Że zmarł w wieku 47 lat w dziwnych i tajemniczych okolicznościach? – Odpowiedzią, przynajmniej częściową, są słowa dr. Ratajczaka: 

„Pisanie o stosunkach polsko-żydowskich jest czynnością ryzykowną. Szczególnie dla Polaka, który uważa, że stosunki te powinny być przedstawiane w oparciu o prawdę. Łatwo wtedy – paradoksalnie – narazić się na zarzuty o skrajny nacjonalizm, ksenofobię i „dyżurny” antysemityzm. Konsekwencje są zazwyczaj smutne: towarzyski bojkot (każdy ma takich znajomych, na jakich zasługuje), rasowy i wydawniczy „knebel”, ostatecznie – zawodowa śmierć”. – Nie tylko zawodowa, lecz faktyczna śmierć spotkała opolskiego historyka.

W 1999 roku wydał D. Ratajczak niepozorny zbiór artykułów pt. „Tematy niebezpieczne”. Dołączam do notki jeden z tekstów:


Dariusz Ratajczak: Okrucieństwa wojny 

Każda wojna obfituje w okrucieństwa właściwe wszystkim wojującym państwom czy blokom państw. Problem polega jednak na tym, że po ich zakończeniu strona zwycięska eksponuje przede wszystkim własną martyrologię, przypisując pokonanemu przeciwnikowi cechy właściwe diabłu. Sama natomiast przedstawia się na podobieństwo świętego Jerzego gromiącego smoka - męża czystego, szlachetnego, bez skazy. Nie inaczej było i jest z konfliktem globalnym lat 1939-1945.

Mam nieodparte wrażenie, że młodzi ludzie postrzegają tę fatalną i samobójczą dla Europy wojnę jednostronnie, według schematu: ludobójczy Niemcy (tudzież Japończycy) - dobrzy Amerykanie, Anglicy, Rosjanie, wszelkiej maści partyzanci, konspiratorzy itd. Rzeczywistość tymczasem - jak to ona - jest dużo bardziej skomplikowana. To prawda, hitlerowcy i potomkowie samurajów popełniali masowe zbrodnie. Zostały one rozpoznane, odpowiednio ocenione (być może nie zawsze) i ukarane. Nie one będą zatem przedmiotem naszych krótkich rozważań. My skupimy się na kilku przykładach okrucieństw popełnionych przez aliantów; potworności, które w społecznej świadomości uchodzić bądą za wojenną konieczność bądź słuszną odpowiedź na bezeceństwa popełniane przez nieprzyjaciela. Nie muszę dodawać, że nie zostały one poddane nie tylko osądowi prawnemu, ale i moralnemu.

Zwycięzcom nikt nie patrzy na ręce. Jedną z największych potworności ostatniej wojny było bezpardonowe bombardowanie niemieckich miast, ofiarą których padała głównie ludność cywilna. Inicjatywa tego barbarzyństwa bezsprzecznie należała do Brytyjczyków. W roku 1942 rząd Churchilla przyjął Plan Lindemanna postulujący zmasowane i umyślne nękanie z powietrza cywilów. Efekty nie dały na siebie długo czekać. W czasie 10-dniowego bestialskiego bombardowania Hamburga w roku 1943 zginęło od 60 do 100 tysięcy mieszkańców tego dumnego miasta, w tym wielu pracujących tam robotników przymusowych. Półtora roku pózniej dywanowe naloty anglo-amerykańskie na Drezno - miasto pozbawione znaczenia militarnego - pozbawiły życia do 90 tysięcy ludzi. Oblicza się, że w wyniku tego powietrznego terroryzmu poniosło ogółem śmierć 400 tysięcy Niemców.

Aby ukazać jego skalę, niech wolno mi będzie zastosować następujące porównanie: na jednego Brytyjczyka zabitego przez niemieckich lotników podczas wojny przypadało dziewięciu Niemców zabitych przez ich anglo-amerykańskich odpowiedników; na każdą tonę niemieckich bomb zrzuconych na Wielką Brytanię przypadało 315 ton aliantów spuszczonych na głowy Niemców. Jeszcze większe dramaty stały się udziałem cywilów japońskich tępionych bronią konwencjonalną i atomową. Po wkroczeniu na na obszar Rzeszy jak najbardziej alianckie oddziały Armii Czerwonej masowo gwałciły kobiety i mordowały niewinnych ludzi*. Podobnie postępowały na Węgrzech i w Austrii.

Rosjanie z premedytacją zatapiali bezbronne niemieckie statki przewożące cywilnych uchodzców; ofiarą tego bestialstwa padło kilkanaście tysięcy kobiet i dzieci. Podczas ucieczki 15 milionów Niemców ze wschodnich terenów Rzeszy śmierć poniosło od 1 do 2 milionów ludzi. Częściowo były to ofiary mordów lub „specjalnego sowieckiego traktowania”. Podczas walk na wschodzie wielu niemieckich żolnierzy po dostaniu się do niewoli sowieckiej było natychmiast rozstrzeliwanych**, a ci którzy uniknęli szybkiej śmierci w zdecydowanej większości znalezli ją w Kraju Rad jako jeńcy wojenni. Wykończono ich nadludzką pracą i niedożywieniem. Tylko garstka powróciła do Niemiec w roku 1955.

Podczas wojny w ramach Wehrmachtu i sił pomocniczych walczyło do 1 miliona sowieckich obywateli - ochotniczo lub właściwie przymusowo. Po wojnie Brytyjczycy i Amerykanie, którym się poddali, wydali tych prawdziwych nieszczęśników Sowietom (wcześniej zapewniali ich, że ekstradycja nie wchodzi w rachubę). Ludzie ci zostali wymordowani przez NKWD i jugosłowiańskich komunistów lub zesłani na pewną śmierć do gułagów. Dotyczyło to tak żołnierzy, jak i cywilów.

Wyzwalanie Europy Zachodniej również dalekie było od ideału. W roku 1944 na froncie włoskim operowała dywizja marokańska pod dowództwem „Wolnego Francuza”, generała Juin. Siała ona śmierć i zniszczenie między Neapolem a Rzymem. Marokańczycy zgwałcili do 3 tysięcy kobiet w wieku 11-86 lat, a nawet niektórych mężczyzn. 100 kobiet zamordowano. Podobny los spotkał 800 mężczyzn próbujących je chronić. „Liberatorzy” zniszczyli nadto 81% mieszkań i zabudowań gospodarczych, ukradli 90% zwierząt hodowlanych oraz przywłaszczyli sobie wszystkie co cenniejsze kosztowności należące do cywilnych Włochów.

W tej samej Italii podczas wojny Amerykanie ściśle współdziałali z mafijnymi zbirami, przyczyniając się do restauracji ohydnej COSA NOSTRA - organizacji powalonej przez Mussoliniego***. W wyzwolonych częściach Francji i Włoch szalały komunistyczne szwadrony śmierci mordujące bez wyroku (lub po parodii procesu) każdego, kogo uważali za kolaboranta. Ciekawe, przy okazji, co sami robili w latach 1940-1941, gdy Stalin i Hitler byli sojusznikami? Ich sowieckich kolegów natomiast natomiast instruowano by „porywali niemieckich żołnierzy, torturowali, a następnie wystawiali ich okaleczone ciała tak, aby zbrodnie te w oczach okupanta obciążały ludność miejscową”**** (chodziło o spowodowanie niemieckich represji, które przyciągały do partyzanckich oddziałów mieszkańców wsi i miasteczek).

Celem tego krótkiego wywodu nie było umniejszanie licznych okrucieństw dokonywanych przez państwa osi. Te są nie do obrony. Pragnąłem tylko uzmysłowić młodym ludziom, że sprzeciw wobec zbrodni musi obejmować ich ogół, ponieważ wszelka selekcja w tym względzie prowadzi do moralnego relatywizmu - zródła prawdziwego zła współczesnego świata.


Dariusz Ratajczak


* Drobny przykład. Jesienią 1944 r. żołnierze niemieccy odbili z rąk sowieckich wschodniopruską miejscowość Nemmersdorf. Zastali tam kobiety przybite żywcem gwozdziami do wrót stodół, wielokrotnie zgwałcone dziewczęta, zamęczonych na śmierć starców.

** Było to zjawisko nagminne. Los taki spotkał np. wielu niemieckich żołnierzy broniących się w poznańskiej Cytadeli.

*** Wykonawcą zaleceń duce był prefekt Cesare Mori. Mafia może egzystować tylko w warunkach demokracji!

**** J.F.C. Fuller, The Decisive Battles of the Western World, London 1956, vol. 3, s. 438.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura