Kamil Durczok był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskich mediach.
Kamil Durczok był jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskich mediach.

Durczokowi grozi długoletnie więzienie. Znajomy gwiazdy: "pogodził się z losem"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 52
Według znajomego Kamila Durczoka - pracownika TVN - celebryta jest pogodzony z faktem, że trafi do więzienia w związku z zarzutami o podrabianie weksla byłej żony.

Telekamera, Grand Press, Wiktor - Kamil Durczok należał do najbardziej cenionych dziennikarzy w Polsce. Jako szef "Faktów" codziennie informował o najważniejszych informacjach w Polsce i na świecie. Wszystko zmieniła pamiętna publikacja "Wprost" sprzed sześciu lat, gdy dziennikarze opisali prywatne życie redaktora i awanturę, do jakiej doszło w jednym z warszawskich apartamentów. Durczok w czasie batalii prawnej z tygodnikiem próbował wrócić do dziennikarstwa, ale jego portal "Silesion" szybko zniknął z sieci. W dodatku celebryta wsiadł po pijaku za kółkiem i był bliski doprowadzenia do tragedii na autostradzie w drodze powrotnej z Pomorza. 

Durczokowi się jednak upiekło - sąd skazał go za piracki rajd po wpływem alkoholu na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Miał też zapłacić 3 tysiące złotych grzywny oraz przeznaczyć 30 tys. złotych na Fundusz Sprawiedliwości.  

Zobacz:

Kamil Durczok skazany za jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości

Durczok pozostanie na wolności. Ma wpłacić 200 tys. zł poręczenia

Poważne zarzuty wciąż ciążą na Durczoku

W 2019 roku policja zatrzymała go w sprawie podrobienia weksla i oświadczenia byłej żony. Prokurator przedstawił mu zarzuty podrobienia dokumentów umożliwiających uzyskanie kredytu i przedłożenia ich w banku oraz doprowadzenia banku do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkiej wartości. Po przesłuchaniu prokuratura przesłała do sądu wniosek o aresztowanie podejrzanego. Sąd go nie uwzględnił, ale były szef "Faktów" musiał wpłacić 200 tys. złotych poręczenia majątkowego i nie może opuścić Polski. 

Durczok oświadczył, że sprawa, w której postawiono mu zarzuty, „jest znacznie bardziej skomplikowana niż jej medialny przekaz”. Zapewnił, że jego „linią obrony jest mówienie prawdy”. Ocenił, że w tej sprawie zawiódł bank. 

„Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem” - napisał na Facebooku. 

"Nie ma szans na zawiasy"

Z relacji kolegi po fachu Durczoka wynika, że zarówno redaktor jak i jego obrońcy są pogodzeni z długoletnim wyrokiem więzienia. 

- Kamil pogodził się już z myślą, że pójdzie do więzienia. Adwokaci wytłumaczyli mu, że nie ma szans na wyrok w zawiasach. A wszystko dlatego, że zgodnie z kodeksem karnym minimalny wyrok za przestępstwo sfałszowania weksla to 5 lat bezwzględnego więzienia - powiedziała portalowi o2.pl osoba z otoczenia gwiazdora, zatrudniona w TVN.  

- Jeśli dostanie kilka lat, to już będzie sukces. Ale adwokaci mówią mu, że realnie rzecz biorąc, to może usłyszeć wyrok między 10 a 12 lat więzienia, a po 7 latach będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie za dobre sprawowanie. Tak jak Dariusz Krupa, który wyszedł po 6 latach za przejechanie kobiety - dodała. 

Przeczytaj też: 


GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura