Hanna Lis przegrała proces. Fot. Instagram
Hanna Lis przegrała proces. Fot. Instagram

Hanna Lis przeprosiła autora "Resortowych dzieci". Natychmiast nazwała go "kreaturą"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 44
"Bandyta" i "spec od brudnej roboty" - za te słowa dziennikarz Maciej Marosz domagał się 10 tys. złotych zadośćuczynienia i przeprosin od Hanny Lis. Celebrytka przegrała w sądzie proces, a jej oświadczenie zostało opublikowane na Twitterze.

Życiorysy rodziców Hanny Lis opisali autorzy "Resortowych dzieci" - publikacji o wysoko postawionych politykach, dziennikarzach i ludziach biznesu, wywodzących się z komunistycznych rodzin. Książki wywołały ogromną burzę w mediach. Informacje o bliskich prezenterki Polsatu i TVP pojawiły się na łamach jednego z tomów.

Waldemar Kedaj - ojciec Hanny Lis - jak wynika z dokumentów zachowanych w IPN, był zarejestrowany jako współpracownik wywiadu w charakterze kontaktu operacyjnego ps. "Mento" od 1974 r. Wzmianka o jego przeszłości w roli korespondenta PAP w Rzymie została przytoczona w "Resortowych dzieciach". 

Hanna Lis wielokrotnie wracała w publicznych wypowiedziach do książki Macieja Marosza, Doroty Kani i Jerzego Targalskiego. W komentarzu określiła pierwszego z wymienionych mianem "bandyty" i "speca od brudnej roboty". Marosz pozwał gwiazdę telewizji za te stwierdzenia. I wygrał w sądzie. 

- Sąd oddalił apelację strony pozwanej, czyli Hanny Lis, która domagała się, aby oddalić całe powództwo. Z kolei uznał apelację strony powodowej, czyli Macieja Marosza, który domagał się 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Przyznano 5 tys. złotych - powiedział mecenas Marek Sawicki, adwokat Marosza.

- Wskazano, że strona pozwana nie wykazała w żaden sposób, że Marosz uchybił standardom dziennikarskim, co mogłoby w jakiś sposób usprawiedliwiać treść tego wpisu. Sąd przyjął, że w ramach odpowiedzialności za słowa musi być przyznane zadośćuczynienie choćby w symbolicznym wymiarze - wyjawił mecenas. 

- “Przepraszam za wpis z 30/05 2006 r. na Twitterze, w którym znalazło się stwierdzenie, że Maciej Marosz dopuszcza się nagannych czynów oraz za użycie epitetu pod jego adresem” - takie przeprosiny opublikowała z błędem w dacie Hanna Lis. 

Następnie nazwała Marosza "kreaturą". - Nie róbcie proszę tym kreaturom i ich wypocinom reklamy. Nie tego (ich „książki”) dotyczyła sprawa w sądzie. Paradoksalnie to ja byłam pozwaną. Niestety nie stać mnie było na to, aby ich pozwać. Pracuję na to, aby kiedyś móc to zrobić - opisała swoje problemy Lis. 

- Przepraszam mojego śp. Ojca, za zamieszczone tu wcześniej przeprosiny. Tak nakazał sąd - dodała prezenterka. 

GW


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura