Fit for 55 to katastrofa dla Polski - prognozuje Łukasz Warzecha.
Fit for 55 to katastrofa dla Polski - prognozuje Łukasz Warzecha.

"Czeka nas dramat, Fit for 55 wpłynie na los pokoleń. Życie zdrożeje w każdym aspekcie"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 64
Słyszymy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jak mówi, że w razie nacisków ze strony Unii Europejskiej, Polska zawsze może zawetować "Fit for 55". Postawa prezesa PiS bardzo mnie niepokoi. Bo program program unijny jest tak niekorzystny, a jego skutki są tak dla Polski i Polaków dramatyczne, że stawianie tego na zasadzie „jak wy nam odpuścicie w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości, to my poprzemy Fit for 55” świadczy o tym, że prezes PiS kompletnie nie rozumie, o co toczy się gra – mówi Salonowi 24 Łukasz Warzecha, publicysta m. in. „Do Rzeczy” i Onet.pl.

Tydzień temu w rozmowie z nami redaktor Jakub Wiech mówił o ogromnych szansach, jakie daje nam jako państwu morska energetyka wiatrowa. Czy podziela Pan ten optymizm?

Łukasz Warzecha: Jeżeli miałbym wskazać na najbardziej obiecującą formę odnawialnych źródeł energii, to wskazałbym właśnie na farmy wiatrowe na morzu. Po pierwsze - Polska ma tu potencjał, z uwagi na rozbudowaną wyłączną strefę ekonomiczną. Po drugie, farmy te wydają się efektywne i nie stanowią większego problemu krajobrazowego, podczas gdy farmy na lądzie – już tak. Natomiast wokół ich budowy są problemy wynikające już z niewydolności polskiego państwa. Chodzi na przykład o opóźniającą się budowę portu serwisowego w Gdyni. No i zobaczymy, czy państwo sobie z tym poradzi. Oby, bo to dobry pomysł.

Przeczytaj też:

Najnowszy banknot kolekcjonerski NBP: „Lech Kaczyński. Warto być Polakiem”

Połączone ma to być z odchodzeniem od węgla, jesteśmy u progu energetycznej rewolucji?

Jeśli chodzi o odchodzenie od węgla, to z jednej strony trzeba brać pod uwagę, że jego wydobycie stało się wielu miejscach nieopłacalne. Z drugiej strony nadal Polska w dużej mierze oparta jest na węglu. I w tym układzie tak wyśrubowane normy, jakie są zawarte w Zielonym Ładzie przyniosą bardzo negatywne konsekwencje. Niedobory energii i wzrost cen, który zresztą ostatnio już widzimy. Jest też jeszcze jedno pytanie, które warto postawić. Czy czasem nie zbyt szybko zrezygnowaliśmy z pomysłów czystego spalania węgla. Były ciekawe prace w tym zakresie. Gdyby to zrealizowano pozyskalibyśmy energię czystą, a w naszych warunkach także niedrogą. Wydaje mi się, że zrobiono tu błąd, bo pozyskanie czystych i ekologicznych metod spalania węgla, podobnie jak czystego silnika spalinowego wcale nie było nierealne. Dlatego też ja tą rewolucją ekologiczną bynajmniej się nie zachwycam.

Budowa wiatraków na morzu ma mieć duże znaczenie dla poprawy sytuacji energetycznej Polski Północnowschodniej. Czy w skali całego kraju, w kontekście wspomnianego odchodzenia od energetyki opartej na węglu, mogą one być realną alternatywą?

Farmy wiatrowe na morzu są pomysłem ciekawym, dobrym, ale niewystarczającym. Nawet, gdyby całą wyłączną strefę ekonomiczną obstawić wiatrakami, to nie pokryją one zapotrzebowania energetycznego naszego kraju. Mogą być traktowane jako doskonałe uzupełnienie. Podstawę muszą jednak stanowić w naszych warunkach albo elektrownie węglowe, albo gazowe, które są problematyczne z uwagi na kosz tego surowca. Względnie atom, ale my elektrowni atomowych nie zaczęliśmy jeszcze budować.

Energia jądrowa też jest jednak dość problematyczna. Bo owszem, część ekologów twierdzi, że jest bezpieczna i czysta. Nie brak jednak i organizacji ekologicznych głoszących coś zgoła przeciwnego. Czy jest realne, że za kilka lat tak, jak od węgla, zacznie się odchodzić od atomu?

Mamy tu przede wszystkim problem z tzw. unijną taksonomią. Czyli z tym, co zostanie zapisane do energii czystej, co nie. i problem jest tutaj z Niemcami. To najsilniejszy i bez wątpienia nadający ton kraj Europy, w którym już dawno z przyczyn ideologicznych odeszło się od atomu. I ceny energii są znacznie droższe, równoważone tym, że zamożniejsze jest społeczeństwo. Jednak walka o to, czy energia jądrowa zostanie w Unii Europejskiej uznana za czystą, czy nie, jeszcze się toczy.

Politykę klimatyczną, która w wielu aspektach generuje spore koszty dla Polski, obecny polski rząd odziedziczył po poprzednikach. Jak ocenia Pan działania ekipy Zjednoczonej Prawicy w kwestii klimatu i ochrony środowiska?

Polityka Unii Europejskiej rozwijała się latami. Jej fundamenty to faktycznie rządy Platformy Obywatelskiej, ale jej rozwój to rządy Prawa i Sprawiedliwości. I to PiS się godził na kolejne zaostrzenia. Ja ciągle przypominam, że rok temu pan premier Mateusz Morawiecki zgodził się na kolejne podwyższenie celów polityki klimatycznej. Bez szemrania, zakulisowo twierdząc, że to cena, jaką płacimy za to, by nie obowiązywała zasada pieniądze za praworządność. Jak wiemy to nie zadziałało. Dziś słyszymy prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jak mówi, że gdy dojdzie do jakichś nacisków ze strony Unii Europejskiej, to Polska zawsze może zawetować Fit for 55. Problem w tym, że po pierwsze, Fit for 55 nie jest na razie programem ujętym w prawie unijnym, a więc nie można go zawetować. Po drugie jednak, to postawa prezesa PiS bardzo mnie niepokoi. Bo program Fit for 55 jest tak niekorzystny, jego skutki są tak dla Polski i Polaków dramatyczne, że stawianie tego na zasadzie „jak wy nam odpuścicie w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości, to my poprzemy Fit for 55” jest postawieniem sprawy na głowie. I świadczy o tym, że prezes PiS kompletnie nie rozumie, o co tutaj chodzi.

Może rozumie – dla rządu najważniejsza jest reforma sądów, dla Unii Europejskiej ekologia. Obie sprawy istotne…

Ale nawet nie można ich ze sobą porównywać. Kwestie sądów związane są z ofensywą polityczną Zjednoczonej Prawicy, rozpoczętą pod koniec 2015 roku. Można mieć do niej różne podejście. Ale Fit for 55 to program, mający zdecydować o dziesięcioleciach, a więc o losie pokoleń!

Co niesie ze sobą Fit for 55, co stanie się po jego przyjęciu?

Program ten będzie jeszcze poddany negocjacjom, na razie znamy podstawy, założenia wyjściowe. Ale nawet jeśli zostaną one złagodzone, to skutki będą porażające. Szczególnie odczuwalne dla Polski, która poniesie koszty horrendalne. Na przykład związane ze stworzeniem systemu uprawnień emisji CO2 dla transportu. To oczywiście wpłynęłoby natychmiast na poziom inflacji i koszt życia w każdej dziedzinie. Bo mówienie o elektrycznych ciężarówkach to na dziś bajki, to będzie realne za jakieś może 50 lat. Dziś nie ma alternatywy dla ciężarówek, napędzanych silnikami diesla.

Fit for 55 spowoduje więc dramat jeśli chodzi o koszty życia, takiego zwykłego, na co dzień. Kolejną kwestią jest sprawa energetycznej efektywności budynków. W Polsce wiadomo, że mieszkań brakuje. A wprowadzenie tego programu sprawi, że mieszkania drożeją. A jednocześnie nie mamy jako kraj poważnych czterech, pięciu dziedzin, w których jesteśmy potentatami, o których moglibyśmy powiedzieć „o, w tej kwestii stracimy, ale tu na Fit for 55 uda się zarobić”. W przypadku Polski nie ma takiej możliwości. Mówię to nie na podstawie publicystycznych przekonań, ale twierdzeń ekspertów, którzy wyraźnie podkreślają, że będzie ciężko.

Przeczytaj też:

Jakub Wiech: Nadchodzi prawdziwa rewolucja w polskiej energetyce

Niemcy budują IV Rzeszę? "Słowa Jarosława Kaczyńskiego oddają myślenie typowe dla PiS"


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo