Pomagamy Ukrainie. Gdzie zbiórka w Warszawie? Irena z Salon24 organizuje pomoc

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 43
Gościem specjalnego wydania "Jastrzębowski wyciska" jest Irena Stanowa, Ukrainka od wielu lat mieszkająca i pracująca w Polsce, obecnie w Salon24.pl. W Ukrainie został jej ojciec i młodsza 14-letnia siostra. Mieli przyjechać z Mikołajewa do Warszawy za tydzień, ale nie zdążyli.

Irena z "miasta narzeczonych"

Rodzina Ireny na razie jest bezpieczna, ale jak relacjonuje, jest z nimi utrudniony kontakt. W Mikołajewie wyłączany jest prąd albo sieć komórkowa, żeby utrudnić łączność przejeżdżającym obok kolumnom wojsk rosyjskich.

Mieszkańcy regularnie otrzymują instrukcje, jak mają się zachować w danej sytuacji, ale w mieście dochodziło już do ostrych walk.

Mikołajów - jak opowiada Irena - według legendy nazywany jest miastem narzeczonych. - Mieszka tam dużo ładnych dziewczyn i gotowych walczyć, więc będzie dobrze - wygramy na pewno - mówi Ukrainka.

Pomoc dla Ukrainy w Warszawie

Tu na miejscu wraz z przyjaciółmi organizuje pomoc dla rodaków. W lokalu Escobar Bar and Grill na Zielnej 37 jest punkt zbiórki, z którego ruszają busami transporty na granicę. Jak podkreśla Irena, w pomoc zaangażowali się obywatele różnych narodowości, w tym także Rosjanie. Dlatego wolą, żeby wojska, które wtargnęły na Ukrainę nazywać putinowskimi, a nie rosyjskimi.

W weekend wyjechało 30 busów wyładowanych po brzegi, a codziennie ruszają kolejne. Najbardziej potrzebne są leki. Irena Stanowa zachęca do kontaktu poprzez swoje konta w mediach społecznościowych, gdzie udostępnia listy aktualnych potrzeb.

???? ukraina@salon24.pl
???? Escobar Bar and Grill https://www.instagram.com/escobar_warszawa/
???? Irena Stanowa: https://www.instagram.com/irenastanowa/

"Musimy się wspierać i będzie dobrze"

Wczoraj udało się busom przejechać przez granicę, do Kijowa, gdzie dotarły do szpitala dziecięcego z lekarstwami pierwszej potrzeby. Kolejny transport jest w drodze do Charkowa. Busami jadą także młodzi Ukraińcy, którzy wyjeżdżają z Polski, by walczyć za ojczyznę.

- Nie możemy płakać, bo wtedy w niczym nie pomożemy. Musimy się wspierać i wtedy będzie wszystko dobrze - przekonuje Irena.

Pracownica Salonu 24 mówi, że marzy o tym, że kiedy wojna się skończy, to prezydent Wołodymyr Zełenski zrobi wielką imprezę dla wszystkich krajów i wszyscy będą świętować, tak jak teraz mocno się wspierają.

Zobacz całą rozmowę z Ireną Stanową



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka