Prezydent USA Joe Biden Fot. Pixabay
Prezydent USA Joe Biden Fot. Pixabay

Były konsul w USA: Wizyta Bidena to dla nas szansa. Czy rząd i prezydent ją wykorzystają?

Redakcja Redakcja Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 28
Prezydent Stanów Zjednoczonych na użytek swojej wewnętrznej polityki na pewno będzie chciał pokazać, że potrafi jednoczyć Zachód pod swoim przywództwem, że potrafi być zdecydowany i pomoże mu to zatrzeć fatalne wrażenia z Afganistanu. Sądzę, ze spotka się też z uchodźcami wojennymi z Ukrainy by pokazać jaki jest "wrażliwy" i zademonstruje im swoje mocne wsparcie. Tak czy inaczej dla prezydenta Dudy i polskiego rządu jest to okazja by być w centrum polityki światowej i zobaczymy czy to wykorzystają – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik i dyplomata. Były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.

Do Polski przybywa prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Czego spodziewa się Pan po tej wizycie?

Grzegorz Długi: Tę wizytę należy rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Na pewno jest bardzo ważna dla Polski. Ale też ma znaczenie dla partii rządzącej i prezydenta Andrzeja Dudy. Wiemy, że pan prezydent miał bardzo dobre relacje z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Wydawało się, że znacznie gorsze będą relacje z Joe Bidenem. Jednak widzimy, że interes strategiczny, w związku z wojną i atakiem Federacji Rosyjskiej na Ukrainę przeważył. Tu jest druga kwestia – atak Rosji na Ukrainę wywołał w Stanach Zjednoczonych oburzenie, amerykańska klasa polityczna wspiera Ukrainę. Ale to wsparcie nie jest rozłożone równomiernie. Demokraci, liberałowie, są zdecydowanie proukraińscy. A w środowiskach republikańskich, konserwatywnych, to wsparcie jest znacznie mniejsze. Szczególnie dotyczy to tych środowisk twardo konserwatywnych. To pokazuje, jak ważne jest, by nie przywiązywać się do jednej opcji politycznej, podziałów ideowych. Bo czasem jedna sprawa, jak w tym wypadku agresja Rosji na Ukrainę, może całkowicie zmienić stosunek do danej opcji politycznej. Rząd PiS stawiał mocno na Trumpa, a okazuje się, że w sprawie Ukrainy bliżej mu znacznie do administracji Joe Bidena.

Przeczytaj też:

"Uchodźcy nie wpłyną na strukturę społeczną, ale na politykę tak. Opozycja zniknęła"

 A co może wyniknąć z wizyty Joe Bidena dla Polski?

Na pewno ogromne znaczenie będzie miało wsparcie dla naszego kraju. Pokazanie, że jedność Zachodu zostanie utrzymana, a dla agresywnych działań Rosji nie będzie w Waszyngtonie akceptacji. Być może padną deklaracje o tym, że zwiększona zostanie obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce. Być może też zostanie jasno powiedziane, że skoro Putin swoim działaniem złamał wszelkie standardy, reguły i zasady, to przestają obowiązywać pewne porozumienia Stanów Zjednoczonych z Rosją, dotyczące braku stałej obecności wojsk NATO w Polsce i państwach bałtyckich. Być może padnie propozycja właśnie stałej, nie rotacyjnej obecności. Czy tak na pewno będzie – to się okaże. Natomiast bez wątpienia byłoby to z punktu widzenia Polski bardzo pożądane. Wreszcie jest trzecia płaszczyzna, polityczna, istotna dla samego Bidena. Prezydent Stanów Zjednoczonych na użytek swojej wewnętrznej polityki na pewno będzie chciał pokazać, że potrafi jednoczyć Zachód pod swoim przywództwem, że potrafi być zdecydowany i pomoże mu to zatrzeć fatalne wrażenia z Afganistanu. Sądzę, ze spotka się też z uchodźcami wojennymi z Ukrainy by pokazać jaki jest "wrażliwy" i zademonstruje im swoje mocne wsparcie. Tak czy inaczej dla prezydenta Dudy i polskiego rządu jest to okazja by być w centrum polityki światowej i zobaczymy czy to wykorzystają.

Czy „śpiący Joe” może obudzić Europę, jak przekonują niektóre media, czy raczej Unia niebawem wróci na dawne koleiny polityki wspierania Rosji?

Na pewno wojna na Ukrainie wywołała w Europie szok i dziś słyszymy o zwiększeniu nakładów na zbrojenia. Ale pamiętajmy, że odbywa się to pod bardzo mocnym wpływem Stanów Zjednoczonych. Amerykanie o to wzmocnienie potencjału obronnego Europy apelowali od lat. Dopiero agresja Putina sprawiła, że zaczęło się coś dziać w tym zakresie. Ale też nie miejmy złudzeń. To przebudzenie w Unii nie będzie trwałe. Byłem niedawno w Niemczech, tam "pobudzenie" wojną jest dużo mniejsze niż u nas. I obawiam się, że gdy minie pierwszy szok, a to już powoli się dzieje, kraje zachodnie takie jak Niemcy czy Francja wrócą do dawnej polityki. Pamiętajmy, że Macron i kanclerz Scholz prawie codziennie odbywają "pogawędki" z Putinem. Co więcej, jestem przekonany, że już niebawem pojawią się głosy, że nasze wsparcie dla Ukrainy jest przejawem nieroztropności, drażnieniem Rosji itd. To z jednej strony wyzwanie dla naszej dyplomacji, która musi mieć świadomość sytuacji. Z drugiej strony wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dla nas tym bardziej istotna.

Przeczytaj też:

Macron znów rozmawiał z Putinem. "Może lubi słuchać schizofrenicznych urojeń"

Dobre wieści prosto od ukraińskiego dowództwa. Rosjanie skutecznie powstrzymywani

Lista 45 szpiegów przekazana do MSZ. Rosyjscy dyplomaci mają zostać wydaleni z Polski


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka