Nowe fakty o śmierci prof. Zembali. Źródło: commons.wikimedia.org
Nowe fakty o śmierci prof. Zembali. Źródło: commons.wikimedia.org

Rodzina prof. Zembali przerywa milczenie. Śmierć naznaczona naciskami i szantażami

Redakcja Redakcja Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 68
19 marca 2022 roku zmarł profesor Marian Zembala, ceniony polski kardiochirurg oraz były minister zdrowia. Mężczyznę znaleziono w niewielkim basenie. We wczorajszym reportażu "Uwagi" TVN wdowa po zmarłym profesorze postanowiła przerwać milczenie i opowiedziała o naciskach oraz szantażach, by zwolnił swojego syna Michała, który jest jednym z najlepszych kardiochirurgów.

Prof. Marian Zembala był wybitnym kardiochirurgiem, wieloletnim dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W 1997 r. dokonał pierwszego w Polsce przeszczepu pojedynczego płuca, a w 2001 r. – również pierwszy raz w Polsce – przeszczepił choremu płuca i serce. W 2015 r. był ministrem zdrowia. Mieszkał w Tarnowskich Górach.

W 2012 r. profesor otrzymał papieski medal Pro Ecclesia et Pontifice – Dla Kościoła i Papieża. To jedno z najważniejszych odznaczeń przyznawanym przez urząd papieski osobom świeckim.

Prof. Zembala był szantażowany? 

Wtorkowy materiał przedstawił nowe okoliczności śmierci prof. Zembali. O problemach w pracy i naciskach pracowników, opowiedziała jego żona Hanna, oraz syn Michał. 

Tuż po śmierci Zembali znaleziona została notka w jego notesie napisana 17 marca. Skreślony tekst brzmiał: "Postawiono mi jako dyrektorowi ultimatum, albo Michał albo MY”. 18 marca do szpitala został wezwany syn Mariana, Michał, któremu planowano wręczyć wypowiedzenie.

– Ostatni SMS, który od niego dostałem był taki, żeby niczego nie podpisywać. W piątek 18 marca pisał o 3:40 rano: "Ja wniosę sprzeciw, ale dopiero na spotkaniu o 12., aby nie dawać im czasu na kolejne intrygi. Całą noc nie śpię, do usłyszenia rano. Do końca świata będziemy razem” – wspomina w reportażu syn profesora, Michał, który również jest cenionym kardiochirurgiem.

Michał Zembala mimo interwencji ojca stracił pracę w szpitalu. Podłamało to psychicznie Mariana Zembalę.

Pracownicy naciskali, żeby zwolnić syna Zembali 

Profesor Zembala w 2018 przeszedł ciężki udar, odbył leczenie i udało mu się powrócić do pracy. Jak wspomina rodzina, powrót do szpitala w Zabrzu, gdzie były minister zdrowia pełnił funkcję dyrektora ośrodka nie należał do łatwych. Profesor podejrzewał, że pracownicy tracą do niego szacunek, widząc skutki jego choroby.

– Doszło do tego, że zaczęli naciskać, żeby zwolnić Michała z pracy – wspomina słowa męża, Hanna. – Anka, jak ja mogę zwolnić Michała, jak to jest najlepszy kardiochirurg jakiego mam? Robi najcięższe przypadki i nie mogę go zwolnić - mówił prof. Zembala.

Żona Zembali wspomina, że przez powikłania poudarowe, które spowodowały niedowład ręki, profesor prowadził rozmowy telefoniczne przez zestaw głośnomówiący, przez co rodzina słyszała wszystko. W reportażu słyszymy, że Marian Zembala dostawał bardzo dużo telefonów od osób, które nalegały na zwolnienie Michała. Z nieoficjalnych informacji można wywnioskować, że część pracowników ośrodka była z Michałem skonfliktowana.

Hanna Zembala wspomina, że wielokrotnie musiała sama kończyć te rozmowy telefoniczne, bo jej mąż źle na nie reagował – nie sypiał, miał podwyższone ciśnienie. Z rozmów telefonicznych wynikało, że zwolnienia Michała oczekują osoby zasiadające na stanowiskach kierowniczych, twierdząc, że Michał nie jest w stanie przeprowadzać operacji.

Po śmierci profesora Zembali jego żona była nękana telefonami 

W pobliżu basenu, w którym znaleziono ciało prof. Mariana Zembali odnaleziono list pożegnalny. Były minister zdrowia pisał w nim, że w życiu zawsze chciał kierować się prawdą, iść uczciwą drogą. Prosił też o wybaczenie.

Hanna Zembala w reportażu "Uwagi" TVN wspomniała natomiast, że po śmierci jej męża zaczęła dostawać telefony w życiu zawsze chciał kierować się prawdą, iść uczciwą drogą. Prosił też o wybaczenie.

– Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: "Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam. Tych problemów i nagonki na Michała” – mówi kobieta dziennikarzom. 

Dodajmy, że obowiązki po tragicznie zmarłym profesorze Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: "Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam. Tych problemów i nagonki na Michała”. 

MP

Czytaj dalej: 


Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo