Anna Wendzikowska w swoim wpisie na Instagramie zarzuciła mobbing stacji TVN. Przyznała się też do problemów z depresją i myślami samobójczymi, podczas jej pracy w telewizji. (fot. Instagram/Anna Wendzikowska)
Anna Wendzikowska w swoim wpisie na Instagramie zarzuciła mobbing stacji TVN. Przyznała się też do problemów z depresją i myślami samobójczymi, podczas jej pracy w telewizji. (fot. Instagram/Anna Wendzikowska)

Gwiazda TVN dramatycznie o pracy dla stacji. "Musiałam zamknąć tamte drzwi"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 44
Anna Wendzikowska opublikowała wpis, w którym tłumaczy powody odejścia z "Dzień dobry TVN". Dziennikarka twierdzi, że padała ona ofiarą mobbingu i ryzykowała swoim zdrowiem w czasie zaawansowanej ciąży, w obawie o utratę pracy. Kobieta przyznała się też do depresji i myśli samobójczych. UWAGA! Jeśli jesteś w kryzysie, depresji, masz problemy, skontaktuj się z osobami, które mogą pomóc. Możesz to zrobić np. dzwoniąc na bezpłatny numer 116 123.

Wendzikowska o mobbingu podczas pracy w TVN

Wendzikowska od 2007 pracowała w TVN. W sierpniu kobieta postanowiła odejść ze stacji. W sobotę dziennikarka dodała wpis na Instagramie, w którym przedstawiła publicznie szczegóły sprawy. Zdaniem Wendzikowskiej, była ona ofiarą mobbingu.

— Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby "gwiazda z telewizji", a ja byłam traktowana, jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie — pisze Wendzikowska. 

Dziennikarka poinformowała też, że zarzucano jej brak oglądalności, a kiedy okazało się, że osiąga bardzo dobre wyniki, stacja postanowiła wyciągać inne argumenty, które jej zdaniem były nietrafione.

— Prosiłam o pomoc, żebym nie musiała sama montować materiałów, żebym nie musiała robić tłumaczeń sama. Albo, żebym przynajmniej mogła robić montaż z domu zdalnie. Nie wyrabiałam się ze wszystkim przy dzieciakach. Usłyszałam: nikt tu nie ma specjalnych praw. Ja chyba miałam "specjalne prawa", ale takie represyjne — twierdzi Wendzikowska.

— Jeśli mój materiał nie był gotowy na 48 h przed emisją z nagranym tłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a ja nie dostawałam pieniędzy. Dla porównania inni reporterzy kończyli swoje materiały w ostatniej chwili — relacjonuje dziennikarka.

— Tych sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, a nie na post... — dodaje.

"Musiałam zamknąć tamte drzwi"

Kobieta podzieliła się też historią o służbowym wyjeździe do Los Angeles, tuż przed porodem. Dodała, że szybko wróciła do pracy, ponieważ bała się zwolnienia.

— Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie — opisuje dziennikarka. Dodała, że w tym czasie miała też depresję i myśli samobójcze.

— Były leki, była terapia, na jakiś czas pomagało. Ale z przemocą jest tak, że jak się na nią godzisz to jej poziom rośnie... — pisze kobieta.

— Pamiętam, jak się zastanawiałam, czy skok z piątego piętra, na którym mieszkam, załatwi sprawę, czy trzeba jednak wejść wyżej. Wpisałam w Google: "Z którego piętra trzeba skoczyć, żeby...". Przeraziło mnie, ile jest w internecie pytań na ten temat — wyznaje była dziennikarka TVN.

— Żeby odzyskać sprawczość i zacząć odbudowywać poczucie własnej wartości, musiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie nie zatrzymywał — podsumowuje Wendzikowska.

UWAGA! Jeśli jesteś w kryzysie, depresji, masz problemy, skontaktuj się z osobami, które mogą pomóc. Możesz to zrobić np. dzwoniąc na bezpłatny numer 116 123.

RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura