Donald Tusk Fot. PAP/Marcin Obara
Donald Tusk Fot. PAP/Marcin Obara

Publicysta: „Tusk przeszarżował. Uderzenie w PiS obróciło się przeciwko niemu”

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 93
Marcin W. nie był dla śledczych człowiekiem wiarygodnym i prokuratura jego zeznań, zarówno tych dotyczących rosyjskich kontaktów PiS, jak i sprawy syna byłego premiera i kasy w reklamówce, nie traktowała poważnie. Donald Tusk, powołując się na nagrania i artykuł prasowy sprawił, że zeznania Marcina W. jako były premier sam uwiarygodnił. Uwiarygodnił też jednak tym samym zeznania w sprawie swojego syna – mówi Salonowi 24 Andrzej R. Potocki, dziennikarz i publicysta „Sieci”, WPolityce.pl.

Najpierw wychodzi sprawa zeznań pana W., byłego wspólnika Marka Falenty, który powiedział, że Falenta jeździł do Rosji, chciał sprzedać nagrania polityków. Wybuchła afera, PiS oskarżono o prorosyjskość. Donald Tusk zażądał komisji śledczej. I zaraz potem Zbigniew Ziobro odpalił zeznania, w których ten sam Marcin W. mówi, że syn Tuska nosił jakieś pieniądze w reklamówce z Biedronki. No i teraz pytanie, czy świadek kłamał w sprawie kontaktów z Rosją, w sprawie syna premiera, czy obu sprawach, a może w każdej mówił prawdę. Politolog, prof. Rafał Chwedoruk działania obu stron w tej sprawie nazwał derbami idiotów. Jak Pan ocenia to, co się dzieje?

Andrzej R. Potocki: Cóż tu oceniać. Mamy do czynienia z klasycznym przykładem strategii Platformy Obywatelskiej. Polega ona na tym, że wychodzi prominentny lider PO, najczęściej jest nim Donald Tusk. Opowiada niestworzone historie na temat rządu. Przez chwilę jest duży medialny szum. Potem, okazuje się to nieprawdą. Ale w społeczeństwie powstaje wrażenie, że opozycja z rządem kłócą się o rzeczy całkiem błahe. Sytuacja trudna, a oni rozmawiają o głupotach.

Przeczytaj też:

Kto zastąpi Liz Truss? Jest kilku kandydatów i żaden nie pasuje


Ale po co Platformie taka strategia, że kłócą się z PiS, wiedzą przecież wszyscy?

Tak, ale ta strategia z punktu widzenia opozycji ma sens o tyle, że zraża ludzi mniej zainteresowanych do polityków jako takich. I siłą rzeczy nie idą oni do wyborów. A skoro opozycja sama nie jest w stanie przedstawić interesującego programu, atrakcyjnego dla wyborców i korzystnego dla Polski, to strategia polegająca na demobilizowaniu elektoratu przeciwnika może być jakimś pomysłem na zniwelowanie różnicy i dogonienie PiS. Ta strategia się nie udała. Donald Tusk przeszarżował. W tym kolejnym ataku na Prawo i Sprawiedliwość sprawił, że sytuacja odwróciła się przeciwko niemu.

Po pierwsze – sam pomysł wmanewrowania PiS w politykę prorosyjską, jest absurdalny. To Platforma przez wiele lat prowadziła politykę prorosyjską. Nie wprost, ale prowadzili politykę proeuropejską, która pod przewodnictwem Niemiec zakładała pojednanie z Rosją, dobre relacje z Putinem. Pamiętamy reset z początku rządu PO. Druga sprawa – były premier pogrążył się, bo skoro przez tak długi czas  te zeznania w sprawie jego syna nie były jawne, to teraz prokurator generalny je ujawnił.

No ale tu można postawić zarzut Zbigniewowi Ziobro. Skoro prokuratura miała zeznania, czemu ujawnia je dopiero teraz, sprowokowana przez Tuska?

A tu byłby to zarzut do ministra sprawiedliwości bardzo chybiony. I tłumaczenie jego postępowania jest bardzo proste. Po prostu, Marcin W. nie był człowiekiem wiarygodnym i prokuratura jego zeznań, zarówno tych dotyczących rosyjskich kontaktów PiS, jak i sprawy syna byłego premiera i kasy w reklamówce, nie traktowała poważnie. I to nie tylko prokuratura PiS-owska. Także ta poprzednia, kierowana przez Andrzeja Seremeta. Te zeznania sobie były, ale nikt nie traktował ich poważnie. A skoro tak, to nie były upubliczniane.

Donald Tusk, powołując się na nagrania i artykuł prasowy sprawił, że zeznania Marcina W. jako były premier sam uwiarygodnił. Uwiarygodnił też jednak tym samym zeznania w sprawie swojego syna.

Jest też teoria wśród zdeklarowanych przeciwników Tuska, że on doskonale wiedział, że są te nagrania i wywołał ten kryzys sam, bo w ten sposób rozbroił granat na rok przed wyborami, a nie musi się obawiać odpalenia go w kampanii wyborczej?

Nie doszukiwałbym się tutaj głębszego dna, niż jest w istocie. Moim zdaniem Tusk chciał zgodnie ze swoją strategią zaatakować PiS, ale dostał rykoszetem w postaci ujawnienia zeznań na temat jego syna. Nie ma sensu brnąć w teorie spiskowe.
Tusk jednak chce komisji śledczej. Skoro jest tak, że wszystkie te zeznania są niewiarygodne, czemu PiS przed nią się broni?
Zasada jest taka, że najpierw działa prokuratura.

Teraz pojawiły się nowe okoliczności, które będą przez prokuraturę badane. Jeśli by sobie nie radziła, to może być komisja śledcza. Ale w przypadku afery taśmowej większość wątków jest zbadana. Zostały te ostatnio nagłośnione. Sądzę, że komisja śledcza byłaby zbędnym wydatkiem.   

Przeczytaj też:

Kaczyński o pośle Czarneckim. „Do domu miał już niewiele”

Tusk: Miłość jest silniejsza od nienawiści. Trzeba umieć kochać

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo