Niepokój w Polsce po wtorkowej tragedii w Przewodowie. Uaktywnili się też autorzy fake newsów. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Niepokój w Polsce po wtorkowej tragedii w Przewodowie. Uaktywnili się też autorzy fake newsów. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Po tragedii w Przewodowie. "Miniony wtorek zburzył nasz spokój"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Miniony wtorek wywrócił naszą codzienność. Temat wojny znów nas dotyczy. To wydarzenie zostało też wykorzystywane do kampanii dezinformacyjnych. Już w pierwszych godzinach ujawnili się naczelni propagandyści Kremla. Pojawiła się wersja oskarżająca Ukrainę. Oczywiście to jest wersja absurdalna. Bo nie byłoby tej tragedii, gdyby Rosja nie zaatakowała Ukrainy 24 lutego, gdyby w miniony wtorek nie przeprowadziła najbardziej zmasowanego ataku od początku inwazji – mówi Salonowi 24 dr Piotr Łuczuk, ekspert ds. wizerunku i bezpieczeństwa, autor pierwszej polskiej książki o cyberwojnie, UKSW.

Niewątpliwie wydarzeniem tygodnia był upadek rakiety w Przewodowie na Lubelszczyźnie. Najprawdopodobniej spadła rakieta ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Zaraz po tragedii były reakcje wręcz histeryczne. Ludzie, którzy zaczynali okupować bankomaty z obawy o utratę środków, czy biegli  robić większe zapasy w sklepach. Z drugiej strony uaktywniły się całe grupy mówiące, że wszystkiemu winni są Ukraińcy. Czy to efekt dezinformacji, fake newsów, czy może normalna reakcja w tak specyficznej sytuacji?

Dr Piotr Łuczuk: Nie ma czegoś takiego jak „normalna reakcja” w sytuacji tak specyficznej, jaka zdarzyła się we wtorek. W sytuacjach, z jakimi mamy do czynienia od kilku lat reakcja zawsze będzie odbiegająca od standardowych norm. Pandemia koronawirusa była wielkim szokiem. Podobnie jest z sytuacją za naszą wschodnią granicą, o której doskonale wiemy jaka jest. Oczywiście te reakcje po pewnym czasie powszedniały.

Dziś newsy o koronawirusie nie wzbudzają już takiego zainteresowania jak na początku pandemii. Informacje z Ukrainy przez pierwsze  tygodnie, nawet miesiące  dominowały media. Potem pojawiały się już tylko najważniejsze newsy. Tak było do wtorku, gdy po upadku rakiety na nasz kraj nagle znów ludzie przeżyli szok, że ta wojna jednak ich też dotyczy.

Przeczytaj też:

Co się stało w Przewodowie? Nowe informacje o śledztwie

„Uwaga, nadlatuje rakieta”. Trwają prace nad alarmem antyrakietowym dla ludności

Jak działa to w kontekście dezinformacji, fake newsów?

Klasyczny mechanizm wygląda w ten sposób, że jest w pierwszych dniach i tygodniach szok, wtedy jest on świetną pożywką dla fake newsów. Rożnej maści trolle albo podkręcają panikę, albo mobilizują z drugiej strony grupy negacjonistów. Czyli w przypadku koronawirusa wyglądało to tak, że były zarówno fake newsy szerzące strach, mówiące na przykład o zamknięciu całych miast z uwagi na pandemię. Była szerzona dezinformacja, jakoby w bankomatach miało zabraknąć gotówki. Z drugiej strony rozpuszczano informacje, że lada moment zamkną miasta. Potem oczywiście szereg teorii spiskowych. Po jakimś czasie następuje  zmiana, funkcjonuje się już względnie normalne.

Jak to wygląda w przypadku Ukrainy?

Jako społeczeństwo oswoiliśmy się już z tym, że za naszą granicą toczy się wojna. A zaczęliśmy też odbierać ten konflikt z  ukraińskiej perspektywy. Wiele osób zaczęło postrzegać to w ten sposób, że wojna została już praktycznie wygrana, że Rosja mimo zbrodni jest w odwrocie. W ostatnich tygodniach do świadomości docierały albo wiadomości o jakichś odbitych miejscowościach i ewentualnie o odkrytych masowych grobach ofiar rosyjskich zbrodni, albo o kolejnych sukcesach ukraińskiej  armii w walce z „drugą armią świata”.

Wielu Polaków zaczęło odbierać to w ten sposób, że uwierzyli, iż wojna jest już na pewno wygrana, że życie Ukraińców wróciło do normy, a Polsce  nic nie grozi. Wprawdzie w mediach mówiło się, że konieczne jest dozbrojenie armii, że życie w Ukrainie dalekie jest od normalności, ale raczej królowało zadowolenie z sukcesów ukraińskiej armii. Wtorkowe zdarzenie zaburzyło ten spokój. To jest bardzo znamienne. Miniony wtorek tak naprawdę wywrócił naszą codzienność. Temat wojny znów dotyczy nas. I to wydarzenie zostało też wykorzystywane do kampanii dezinformacyjnych.

W jaki sposób?

Już w pierwszych godzinach ujawnili się naczelni propagandyści Kremla. Pojawiła się wersja oskarżająca Ukrainę. Oczywiście to jest wersja absurdalna. Bo nie byłoby tej tragedii, gdyby Rosja nie zaatakowała Ukrainy 24 lutego,  gdyby w miniony wtorek nie przeprowadziła najbardziej zmasowanego ataku od początku inwazji. Tylko w ten sposób, prostym komunikatem, przypomnieniem faktów,  można się przed tym zalewem fake newsów bronić. Przypominając  podstawowe fakty, kto zaczął wojnę, kto dokonał zbrodni na ludności cywilnej. Odpowiedzialność jest po jednej stronie.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Czytaj dalej:

Komitet Obrony "Gazety Wyborczej". Związkowcy wściekli na zarząd. Odpowiedź prezesa Agory

Apel do Ukraińców o opuszczenie kraju. Sieć energetyczna zdewastowana

Wybuch we wsi Przewodów. Służby opuściły miejsce eksplozji

Bardzo zła wiadomość z Rosji. To utrudni Ukrainie zwycięstwo

Jak potoczy się wojna na Ukrainie zimą? "Pozamarzają od zimowego wiatru"

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo