Politycy często jeżdżą zbyt szybko. Zdj. ilustracyjne/Pixabay
Politycy często jeżdżą zbyt szybko. Zdj. ilustracyjne/Pixabay

Politycy na drogach nagminnie łamią przepisy. "Staje się to coraz większym obciachem"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
Wśród naszej klasy politycznej wciąż dominują standardy wschodnie. To znaczy wielu wysoko postawionych prominentów lubi szybką jazdę, jeśli z kierowcą, służbowym samochodem to „na bombach” tak, by podkreślać swoją pozycję. Z drugiej strony jest jednak pewna zmiana na plus. To znaczy, gdy już media ujawnią jakąś sprawę, to widać zarówno brak akceptacji społecznej wobec łamania przepisów, jak i świadomość ze strony polityków, że postąpili źle – mówi Salonowi 24 Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu BRD24.pl.

W mijającym tygodniu prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski został „złapany” na  przekroczeniu prędkości. Wcześniej przepisy łamał Donald Tusk, a ze strony rządowej Antoni Macierewicz, czy Jacek Kurski. Bardzo często prędkość przekraczali też kierowcy prominentów. Czy polscy politycy wyróżniają się tu na tle swoich zagranicznych  kolegów, czy też należą do niechlubnej czołówki?

Łukasz Zboralski: To zależy. Bo z jednej  strony wśród naszej klasy politycznej wciąż dominują standardy wschodnie. To znaczy, wielu wysoko postawionych prominentów lubi szybką jazdę, jeśli z kierowcą, służbowym samochodem to „na bombach” - tak, by podkreślać swoją pozycję. Z drugiej strony jest jednak pewna zmiana na plus. Bo gdy już media ujawnią jakąś sprawę, to widać zarówno brak akceptacji społecznej wobec łamania przepisów, jak i świadomość ze strony polityków, że postąpili źle.

Jednak wciąż daleko nam do standardów takich jak w Wielkiej Brytanii, gdzie premier nagrał na Tik Toku filmik z objazdu po kraju. Gdy okazało się, że miał niezapięte pasy, sam za czyn przeprosił i dobrowolnie zapłacił mandat. Na takie zachowania w Polsce przyjdzie nam pewnie jeszcze poczekać.

Najnowszy sondaż. Premier Morawiecki nie będzie zadowolony

W Polsce w ogóle przez długi czas była wysoka tolerancja dla celowego łamania przepisów drogowych. Dziś bez wątpienia nie ma już przyzwolenia dla jazdy po alkoholu. Choć wciąż kierowcy pijani, czy  pod wpływem się zdarzają, to jednak  zachowania takie są społecznie nieakceptowalne. Inaczej jest jednak z przekraczaniem prędkości. W mediach społecznościowych nie brak wpisów ludzi, którzy chwalą się bardzo szybką, nieprzepisową jazdą?

Ale tu widzimy już powoli zachodzące zmiany. Myślę, że przełomowy był tu miniony rok, w którym po raz pierwszy od trzydziestu lat podwyższono mandaty za przekroczenie prędkości. Ale nagłaśnianie różnych spraw przez media sprawia, że przekraczanie prędkości, szczególnie w terenie zabudowanym staje się nieakceptowalne. Szczególnie widać to w miastach, gdzie nikt nie chce, by przez osiedla szybko jeździły samochody. Ludzie sami coraz częściej domagają się progów zwalniających, ograniczeń prędkości czy świateł tam, gdzie ich nie ma.

W mniejszych miejscowościach ten proces przebiega wolniej, ale też ma miejsce. I wydaje się, że za kilka lat sytuacja, że ktoś przyjdzie do pracy i powie„dziś szybko dotarłem, bo jechałem po mieście 200 kilometrów na godzinę”, będzie rzadkością. A zachowanie takie będzie odbierane bardzo źle. Jako wręcz obciachowe.

Przekraczanie prędkości w mieście jest nieakceptowalne, bo to w terenie zabudowanym jest najwięcej niechronionych uczestników ruchu drogowego. Na drogach  ekspresowych, autostradach można  jechać szybciej, to zrozumiałe. I wiele osób wręcz pyta, po co tam w ogóle ograniczenia, skoro drogi te są dużo bezpieczniejsze?

Są bezpieczniejsze, bo są inaczej budowane. Dlatego ta dopuszczalna prędkość jest zwiększona. W Polsce było to kiedyś 130 kilometrów na godzinę, limit zwiększono do 140. Bez żadnego logicznego uzasadnienia, gdyż drogi te projektowano pod dopuszczalną prędkość 130 km/h. Choć te 140 to granica, przy  której nic złego jeszcze się nie dzieje. Jednak problem w tym, że u części kierowców panuje przeświadczenie, że przekroczenie powyżej 140 też nie jest niczym złym.

Jest tu jednak pewien mankament w edukacji – czas reakcji kierowcy jest stały. Czyli, jeżeli od podjęcia decyzji do reakcji mija sekunda, to przy bardzo dużej prędkości ta reakcja zostaje podjęta wiele metrów dalej, niż przy mniejszej prędkości. Po drugie, oczywiście drogi ekspresowe wybaczają wiele rzeczy. Pozwalają na to, by na przykład po uderzeniu w barierkę samochód z powrotem  wrócił na  tor ruchu. Ale też wytrzymałość tych barier jest określona. Powyżej pewnej prędkości już to nie zadziała. Podobnie pasy bezpieczeństwa. Gdy jedziemy bardzo szybko, to albo nie zadziałają, albo owszem zadziałają, ale co z tego, że pas nas utrzyma, skoro nas po prostu zmiażdży.


Patriarcha Sawa napisał do Cyryla. "Skandal! Powinny wkroczyć polskie służby"

Trzaskowskiemu się spieszyło. Na ruchliwej trasie przekroczył dozwoloną prędkość







Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo