Symbolikę sprzed 2 tysięcy lat możemy odnosić i do naszych czasów Fot. Pixabay
Symbolikę sprzed 2 tysięcy lat możemy odnosić i do naszych czasów Fot. Pixabay

"Demokracja może popełniać błąd. Uczy tego historia Jezusa"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 64
Trudno było w tym roku oprzeć się tym wrażeniom, że tak jak kilka dni dzieliło jerozolimskie „Hosanna” od „Ukrzyżuj go!”, tak zaledwie 18 lat dzieliło „Santo subito” od wrzasków dotyczących "odjanopawłowienia”. Na pewno to jest impuls do poważnej refleksji nad kondycją tego, co tworzyliśmy za sprawą Jana Pawła II jako naród, a co dzisiaj stało się podzielonym, zatomizowanym społeczeństwem – mówi Salonowi 24 ks. prof. Paweł Bortkiewicz.

Wśród ludzi toczą się często dyskusje „o wyższości Wielkanocy  nad  Bożym Narodzeniem”. Padają czasem argumenty, że „bez Narodzenia, nie byłoby śmierci i Zmartwychwstania”. To jednak rozważania ze spotkań rodzinnych, towarzyskich, bo sam Kościół nie daje tu pola manewru - Wielkanoc uznaje za najważniejszą. Dlaczego te akurat święta są tak kluczowe dla wiary katolickiej i szerzej - całego chrześcijaństwa?

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz: Jeden z moich przyjaciół, wybitny teolog, napisał mi kilka dni temu w życzeniach „Nie kłócimy się, które ze świąt jest ważniejsze, bo obydwa wskazują na jedną i całą drogę Syna Bożego. Okazuje się, że jest to także i nasza droga”.
Oczywiście, w perspektywie historii Zbawienia jest jedna wielka ciągłość Bożego działania, które kulminuje w momencie wcielenia Chrystusa, tego radykalnego uniżenia Boga, podjęcia przez Boga wyniszczenia samego siebie, które prowadzi aż po krzyż. Jest ciągłość między wydarzeniem wcielenia, Bożego Narodzenia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ale to właśnie Zmartwychwstanie potwierdza ostateczny - jeśli tak można powiedzieć - efekt tego działania. Zmartwychwstanie pokazuje, że całość tego dzieła Bożego przybrała postać dosłownie, bezwzględnie, absolutnie radykalną i dosłownie, bezwzględnie, radykalnie skuteczną. Zmartwychwstanie jest potwierdzeniem tego, że Bóg do końca nas umiłował i że ta miłość Jego jest skuteczna, bo okazała się być silniejsza niż śmierć, niż grzech, działanie złego.



 Radosne święto Zmartwychwstania poprzedzają wydarzenia tragiczne – męka i śmierć, a jeszcze wcześniej zdrada Judasza. Dlaczego przyjaciel Jezusa zdecydował się na taki krok, i czemu w przeciwieństwie do innych  uczniów, którzy też Nauczyciela zostawili, nie zyskał szansy na odkupienie grzechu, którego musiał żałować, skoro skończył samobójczą śmiercią?

Postać Judasza jest istotnie niezwykle tragiczna. Warto też zauważyć, że jest to zarazem postać w tym sensie bliska nam, że w świetle tej postaci odczuwamy własne zdrady Boga. To zapewne dlatego próbujemy od wieków w jakiś sposób usprawiedliwiać Judasza, chcąc znaleźć w ten sposób wytłumaczenie dla własnych czynów. Przyjmuje się najczęściej, że Judasz postrzegał Jezusa jako mesjasza politycznego, także wiązał z nim swoją osobistą karierę w nowym królestwie Izraela. Działanie Jezusa przynosiło narastające rozczarowanie, które posunęło się aż do spektakularnej zdrady - wydania Boga-Człowieka za garść srebrników. Ale trzeba zarazem zauważyć, że ten ewangeliczny szczegół, mówiący o tym, że Judasz opiekował się zasobami materialnymi całej wspólnoty Apostołów i samego Jezusa, świadczy o tym, że temu człowiekowi powierzono bezpieczeństwo życiowe tej wspólnoty i samego Jezusa. To był gest wielkiego zaufania, bardzo szczególny. Zatem wyjątkowa wręcz miłość Boga do tego człowieka została w sposób bezpodstawny odrzucona, bo Judasz rozczarował się nie Chrystusem, ale swoim wyobrażeniem Chrystusa. Przykład Judasza pokazuje zarazem, że taki grzech prowadzi nieuchronnie do samozagłady. W tym przypadku ta samozagłada została wyrażona w sposób drastyczny i spektakularny, poprzez akt samobójstwa, ale ten akt samozagłady kryje się w każdym grzechu. W tym sensie Judasz pozostaje dla nas apostołem przestrogi, dziś bardzo aktualnym.



Istotną postacią jest Poncjusz Piłat,  który chciał ocalić Jezusa, a jednak tego nie zrobił. Czy  ocena tego człowieka jest jednoznacznie negatywna?

To także wyjątkowa postać, która budzi również wiele komentarzy, opinii, dyskusji. Wystarczy przywołać postać Prokuratora Judei z niezwykłej powieści Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, wystarczy przywołać niezwykłą książkę Girgio Agambena „Piłat i Jezus”, która sposób niezwykle wyrafinowany intelektualnie komentuje scenę przesłuchania. Nie sposób w kilku zdaniach podsumować bogactwa dramaturgii tej postaci. Bardzo interesujący jest ten portret psychologiczny Piłata, człowieka w pewnym sensie i w pewnym zakresie dobrej woli, który pragnie uwolnić Jezusa, bo nie znajduje w nim żadnej winy, ale ostatecznie ulegając naciskowi tłumu, wyrażając strach przed konsekwencjami politycznymi dotyczącymi własnej kariery, Piłat zabija własne sumienie. A głos tego sumienia był wzmocniony przestrogą jego żony, która wyraźnie przestrzegała go, by nie wydawał niesprawiedliwego wyroku. Tchórzostwo i koniunkturalizm Piłata, jeśli budzi w nas znowu sympatię, czy jeśli budzi w nas próbę zrozumienia, to tak jak w przypadku Judasza, pokazuje nasze własne problemy, nasze własne dylematy, nasze własne decyzje. Zauważmy, że w odniesieniu do Judasza Chrystus wypowiada słowa „biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził”. Wobec Piłata Pan Jezus mówi: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie”. To mocne słowa, ale nawet one nie rozstrzygają ostatecznie o potępieniu żadnej postaci.



Jeśli dokładnie wczytamy się w Ewangelię, najbardziej wstrząsający jest chyba jednak opis nagłej zmiany społecznej. Rzucanie palm na cześć, a potem tłum  krzyczący „Ukrzyżuj”.  Jest wrażenie, że ten sam tłum można by przenieść i do Polski A.D. 2023…

To niewątpliwie bardzo interesujący przyczynek do psychologii tłumu. Trudno było w tym roku oprzeć się tym wrażeniom, że tak jak kilka dni dzieliło jerozolimskie „Hosanna” od „Ukrzyżuj go”, tak zaledwie 18 lat dzieliło „Santo subito” od wrzasków dotyczących "odjanopawłowienia”. Na pewno to jest impuls do poważnej refleksji nad kondycją tego, co tworzyliśmy za sprawą Jana Pawła II jako naród, a co dzisiaj stało się podzielonym, zatomizowanym społeczeństwem. Rozpiętość tych okrzyków pokazuje zarazem, że prawda nie podlega procesom głosowania, że istnieją sfery życia i wartości, które nie mogą być mierzone miarą demokracji. Demokracja może popełniać błąd, który jest błędem tragicznym. Uczy tego historia Sokratesa, historia Chrystusa, uczą tego także współczesne wydarzenia. To dlatego między innymi warto wracać do wydarzeń ewangelicznych, by w ich perspektywie odczytywać naszą współczesność.

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo