"Tusk nie ma pomysłu, programu, nikt nie chce wchodzić z nim w koalicję". Oto powody

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 115
Powrót Donalda Tuska owszem, uratował Platformę Obywatelską przed degradacją, natomiast zdemolował kompletnie szanse na jakiekolwiek szersze porozumienie tej opozycji na lewo od PiS. Bo tak naprawdę nikt, poza byłym premierem, nie chce wchodzić w koalicję. Nikt nie chce z nim rozmawiać, bo wszyscy się go boją. Jednocześnie Tusk ciągle wierzy, że nastąpi jakiś cud – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Na podstawie ostatnich sondaży widać, że z jednej strony wzrost  opozycji wyhamował. Z drugiej największym poparciem wśród polityków opozycji cieszy się prezydent Warszawy. Czy Rafał Trzaskowski powinien zastąpić Donalda Tuska i czy jest na to szansa?

Prof. Antoni Dudek: 
Czy jest na to szansa, nie wiem, bo to zależy od Donalda Tuska. Natomiast jeżeli Koalicja Obywatelska chce uzyskać lepszy wynik wyborczy i przekroczyć szklany sufit na poziomie 30 proc., to jedynym rozwiązaniem jest ustąpienie przez Tuska miejsca Trzaskowskiemu. Dlatego, że wszelkie badania pokazują, że prezydent Warszawy jest zdecydowanie bardziej  popularny od byłego premiera. Hipotetycznie, mógłby ten szklany sufit przebić. Czy by mu się udało, to zależy głównie od tego, ile by dostał na to czasu. Niektórzy spekulują, że Tusk faktycznie odda Trzaskowskiemu koszulkę lidera, ale zrobi to na ostatniej prostej. A ona może się wtedy okazać za krótka, żeby coś zmienić. Ta zmiana powinna nastąpić wcześniej.  



Czy jednak Donald Tusk jest w ogóle zdolny do przeprowadzenia takiej zmiany?

Zobaczymy. Tusk ewidentnie ignoruje wyniki badań i wierzy, że zdoła je przełamać, że za moment Jarosław Kaczyński, który wraca na trasę i zaczyna spotkania z ludźmi, powie coś tak idiotycznego, że Koalicja Obywatelska i jej lider zdobędą kolejne punkty. Tyle na razie może zaoferować. Jedyne, co były premier wymyślił, to piętnowanie PiS za drożyznę. Szkopuł w tym, że nie powiedział ani jednego zdania, co on by zrobił, żeby tej drożyzny nie było. Poza oczywiście wyprowadzeniem prezesa Glapińskiego z Narodowego Banku Polskiego.

Powiedzmy sobie szczerze, trzeba wielkiej wiary w Donalda Tuska, żeby uznać, że sama zmiana prezesa NBP, niezgodna zresztą  z konstytucją, w kwestii cen zmieni cokolwiek. Tak samo na pewno nie zmieni wiele zastąpienie PiS-owskiego pomysłu dwuprocentowego kredytu dla nieposiadających mieszkań, zero procentowym kredytem, który sam Tusk wymyślił. To z oczywistych względów spowodowałoby jeszcze większe wydatki z budżetu państwa. Mówiąc krótko, Tusk goni w piętkę i tyle. Na razie nie widzę, żeby się cokolwiek pod rządami byłego premiera miało wydarzyć.

 Mówi Pan, że jeśli zmiana lidera nastąpi na ostatniej prostej, to może się ona okazać za krótka. Ale Rafał Trzaskowski już raz uratował Platformę, gdy zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jej sondaże były na granicy kilku procent. Prezydent stolicy nie tylko wynik  poprawił, ale dostał ponad 10 milionów głosów. Mało brakowało,  a  wygrałby wybory.  

Tak, tak, dlatego ja nie twierdzę, że to się na pewno nie uda, jeśli ta zmiana nastąpi pod koniec wiosny, czy na początku lata. Natomiast jednak dynamika wyborów prezydenckich i parlamentarnych jest nieco inna. W 2020 roku Trzaskowski został wystawiony właściwie w ostatniej chwili, a w piątek przed pierwszą turą wyborów ogłaszał swój program wyborczy. Było to kuriozalne, bo przecież nikt tego programu nie był w stanie poznać. A mimo to i tak prezydent stolicy przeszedł do drugiej tury. 

Taki manewr można powtórzyć, z tym zastrzeżeniem, że specyfika wyborów parlamentarnych jest inna. I tu może się okazać, że to tak nie zadziała. Trzaskowski też już - moim zdaniem - najlepszy okres ma za sobą. Zwłaszcza mieszkańcy Warszawy mają poważne powody, żeby nie podchodzić do tej kandydatury z takim entuzjazmem,  jak kilka lat temu.  



Pomysł jednej listy ugrupowań opozycyjnych chyba już umarł na dobre. Mało tego, wygląda na to, że mniej prawdopodobny jest sojusz PSL-u z ruchem Szymona Hołowni. Są sondaże, w których ludowcy samodzielnie wypadają lepiej niż razem z Polską 2050.  

Nie uważam, że sprawa koalicji ruchu Hołowni i PSL już jest przekreślona. Obaj przywódcy pójdą po rozum do głowy i się dogadają - tak to widzą. A idąc odrębnie - stracą. PSL może zniknąć z Sejmu, a ruch Hołowni może czekać jeszcze gorszy scenariusz – zniknie ze sceny politycznej na dobre. Ludowcy mogą jeszcze przetrwać cztery lata poza Sejmem, mając finansowanie i mocne od lat struktury. Polska 2050 nie przetrwa nawet dwóch lat poza Sejmem, jeśli do niego nie wejdzie. Jedno jest pewne: dynamika obecnie jest dla Hołowni niekorzystna. To ta formacja traci najbardziej. 

Gdyby faktycznie Rafał Trzaskowski został liderem, to główny wzrost Koalicji Obywatelskiej nastąpi nie kosztem PiSu, tylko właśnie Polski 2050.  Więc ja bym się na miejscu Szymona Hołowni jednak poważnie zastanowił, czy faktycznie opłaca się zrywanie współpracy z Kosiniakiem-Kamyszem.
 
Widać też dwa zjawiska. Jednym jest bardzo mocny, zauważalny wzrost poparcia dla Konfederacji. Po drugie widać wyraźnie, że Tusk  mocno chce odebrać głosy  Lewicy. To działanie z jednej strony wydaje się racjonalne – bo były premier boi się, że Lewica dogada się z PIS-em. Z drugiej strony jednak ryzykowne, bo jeśli Lewica nie wejdzie do Sejmu, to PiS nawet przy przeciętnym wyniku może mieć samodzielną większość. Sensowniejsze byłoby chyba  zawalczenie o głosy Konfederacji?

Tusk ewidentnie usiłuje zaszantażować Lewicę, że szachując odebraniem wyborców zmusić ją do jakichś rozmów koalicyjnych. Ale tak naprawdę, politycy Platformy nie wysyłają żadnych sygnałów sympatii do Lewicy. Usiłują tylko powielać jej hasła i w ten sposób pozyskiwać wyborców. Faktycznie, grozi to sytuacją, w której Lewica nie przekroczy progu. Szczególnie, jeśli pójdzie jako koalicja. A biorąc pod uwagę, ilu tam jest graczy, od Partii Razem, po dawne SLD, mogą mieć problem z wystartowaniem jako partia.

Przypomnę, że partia ma próg wyborczy na wysokości 5 proc. Koalicja musi przekroczyć już 8.  I to jest też spore wyzwanie, bo może czekać ich powtórka z roku 2015, gdy Lewica idąca jako koalicja do Sejmu nie weszła.



Lewica, bądź Ludowcy z Hołownią jako koalicja faktycznie mieliby problem. Ale szeroka koalicja całej opozycji na pewno próg  by przekroczyła. Dlaczego ten pomysł Donalda Tuska nie zyskał poparcia reszty opozycji?

Powtórzę swoje słowa, że widać wyraźnie, iż powrót Donalda Tuska owszem, uratował Platformę Obywatelską przed degradacją,  natomiast zdemolował kompletnie szanse na jakiekolwiek szersze porozumienie tej opozycji na lewo od PiS. Bo tak naprawdę nikt poza byłym premierem nie chce w taką koalicję wchodzić. Nikt z nim nie chce rozmawiać, bo wszyscy się go boją i moim zdaniem to jest istota tej sprawy.

Jednocześnie Tusk ciągle wierzy, że nastąpi jakiś cud, jego formacja zrówna się w sondażach z PiS-em. I, że to będzie taki moment, który pozwoli mu rzeczywiście powalczyć o rządy nad Polską po po jesiennych wyborach.

Zdjęcie: Donald Tusk/Flickr
   

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo