Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier i była kanclerz Angela Merkel Fot. PAP/EPA/FILIP SINGER
Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier i była kanclerz Angela Merkel Fot. PAP/EPA/FILIP SINGER

Problem z nagrodą dla Merkel. „Grzeszyła ze Steinmeierem. A on ją za to odznaczył”

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 37
Gdzie tylko spojrzymy, widzimy ogromne problemy. Zaległości niemieckiego przemysłu czy opóźnienie cyfryzacji to spuścizna byłej kanclerz. Zacofanie Bundeswehry, która dziś nie nadaje się w ogóle do działania wojennego to także zasługa Merkel, do spółki ze Steinmeierem i Scholzem. To jest ich dziedzictwo. I oni honorując Merkel sami sobie dali to odznaczenie, bo w ten sposób siebie - w pewnym sensie - tłumaczą, wybielają własną politykę – mówi Salonowi 24 prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, specjalista w dziedzinie historii Niemiec, Polski i Rosji.

Tuż przed odwiedzeniem Polski prezydent Niemiec, Frank Walter Steinmeier, przyznał najwyższe niemieckie oznaczenie państwowe byłej kanclerz Angeli Merkel. Czy ten wybór nie zaskakuje? I jak dziś oceniana jest była szefowa niemieckiego rządu?

Prof. Bogdan Musiał: Oceny te nie są jednoznaczne. W moim przekonaniu najcięższy grzech to polityka współpracy z Rosją. Ale proszę zauważyć, kto wręczył to oznaczenie byłej kanclerz. To prezydent Frank-Walter Steinmeier, który razem z Merkel tę politykę partnerstwa z putinowską Rosją tworzył. Jako szef MSZ, potem prezydent Niemiec, był twarzą współpracy z Putinem, całą kremlowską mafią. Pani Merkel ze Steinmaierem grzeszyła na dużą skalę. Iteraz on, jako prezydent, dał jej za to nagrodę.

Pamiętajmy, że wicekanclerzem był wtedy obecny szef rządu, Olaf Scholz. I to oni - cała wierchuszka rządu niemieckiego, SPD i Angela Merkel z CDU, są za prorosyjską politykę odpowiedzialni. I nawzajem dają sobie nagrody. To niestety pokazuje, że Niemcy wciąż dalecy są od tego, aby naprawdę krytycznie rozliczyć się z przeszłością ostatnich 20 lat.

Jednak niemiecka opinia publiczna jest bardziej krytyczna wobec prorosyjskiej polityki, chociażby działań Gerharda Schroedera, byłego kanclerza RFN, który po karierze politycznej wylądował w Gazpromie?

Obciążenie współpracą z Putinem jest dziś moim zdaniem największym niemieckim problemem. Według mnie nie ma żadnej gotowości, ani u obecnego kanclerza Olafa Scholza, ani u prezydenta Franka-Waltera Steinmaiera, do tego, by zdecydowanie od tej polityki się odciąć.

Faktycznie w Niemczech spadła krytyka na politykę współpracy z Rosją, ale skupiła się ona głównie na Schroederze. Tymczasem ta polityka to także Scholz, Steinmaier i reprezentująca inną opcję, ale prowadząca tę samą politykę Angela Merkel. Nie ma żadnego uderzenia się w piersi, przyznania, że coś zrobiliśmy źle, pomyliliśmy się i teraz będzie inaczej. Przeciwnie, jest nagroda dla pani Merkel. Uważam, że jest to bardzo niebezpieczne.



SPD, co sam Pan wielokrotnie podkreślał, miało w swych szeregach mocny nurt prorosyjski. CDU prezentowało jednak nieco inne poglądy. Angela Merkel była tu sporym  wyjątkiem. Jak z perspektywy czasu ocenia się w Niemczech jej politykę?

Ta polityka Merkel to nie tylko kwestia zbliżenia z Rosją. Jeżeli spojrzymy jakie są problemy na kolei, zaległości w modernizacji, w remontach, to są one zasługą pani Angeli Merkel. Jeżeli spojrzymy na zaległości niemieckiego przemysłu, opóźnienie cyfryzacji, to jest to dzieło byłej kanclerz. Gdzie tylko spojrzymy,  widzimy ogromne problemy.

Zacofanie Bundeswehry,  która dziś nie nadaje  się w ogóle do działania wojennego to także zasługa Merkel, do spółki rzecz jasna ze Steinmeierem i Scholzem. To jest ich dziedzictwo. I oni honorując Merkel, sami sobie dali to odznaczenie, bo w ten sposób siebie, w pewnym sensie tłumaczą, wybielają własną politykę. To jest oburzające.

Bo fakty są takie, że Niemcy sobie nie poradziły z napływem migrantów z lat 2015-2016, uzależnili się od surowców energetycznych z Rosji. W polityce zagranicznej efekt jest jeszcze bardziej przerażający, bo bomby i rakiety, które spadają na Kijów i na inne ukraińskie miasta, to jest zasługa pani Merkel, polityki jej rządu - prowadzonej wspólnie rzecz jasna z SPD. Odznaczenie dla byłej kanclerz przeraża, pokazuje, że brak jest woli do jakiejkolwiek refleksji nad  polityką Niemiec. I to jest ogromne niebezpieczeństwo. Bo jeżeli wojna się skończy, mam nadzieję, że oczywiście Ukraina wygra, to Niemcy będą robili wszystko, aby wrócić do starych układów, do wzajemnych umów, kooperacji gospodarczej, geopolitycznej z Rosją. Współpracy sięgającej Lenina, układu Rapallo i tak dalej, i tak dalej.

Niedawno rozmawialiśmy o aferze związanej z finansowaniem dziennikarzy  w  Niemczech. Teraz jest nowa afera, wyciekły instrukcje wprost jak dziennikarze koncernu Axel Spinger mają mówić, informować o różnych sprawach.

Tak, ale akurat ten przeciek świadczy o wydawcach niemieckich mediów dobrze. To jest ciekawe, bo z przecieków tych wynika, że tabloid "Bild" praktycznie postawił się tej papce informacyjnej, która szła z kręgów rządowych. I to rzecz charakterystyczna, że tabloid  po 24 lutego zaatakował dotychczasową niemiecką politykę. Jeśli coś mnie zszokowało w tej aferze to fakt, że „Bild” podjął się de facto próby stworzenia pluralizmu w niemieckich mediach. "Die Welt", "Bild" zaczęły nagle prezentować inne poglądy, niż dyżurne przekazy.

Wróćmy do twardej polityki. Mówił Pan wielokrotnie, że nastawienie społeczeństwa niemieckiego w sprawie Ukrainy i Rosji się zmieniło. Wśród polityków jednoznacznie prorosyjską politykę prowadzi SPD. Ale bardzo krytykuje ją CDU, czyli partia  Angeli  Merkel. Czy to oznacza, że partia odcina się od byłej kanclerz, czy może gdy przejmie władzę wróci do jej polityki?

Trudno tu o jednoznaczną ocenę. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że to, co zrobiły SPD i później Merkel, to nie był żaden błąd, ale świadome działanie. W pełni zaplanowana współpraca z przestępczymi reżimami. Z jednej strony było mocne głoszenie wartości europejskich, a z drugiej brudne interesy na dużą skalę.

No tak, tylko  SPD miało jednoznacznie  politykę prorosyjską od lat,  w CDU było z tym inaczej, Angela Merkel dokonała zwrotu. Dlaczego?

Faktycznie linia CDU zawsze była bardziej atlantycka. Bywały odchylenia, ale jednoznacznie chadecy byli proamerykańscy. W tym kontekście to, co zrobiła Merkel jest faktycznie niesamowite. Bo było całkowitym odstępstwem od wcześniejszej polityki. Wprawdzie Helmut Kohl też usiłował wspierać Jelcyna, ale Merkel po prostu kontynuowała politykę Gerharda Schroedera. Dziś CDU przynajmniej oficjalnie chce się od tego oderwać.

Pytanie, na ile będzie to trwałe?  

Trudno powiedzieć, to na dziś „wróżenie”. Można pokusić się o prognozy, ale czy się potwierdzą, zależy od wielu czynników. Od wydarzeń w Stanach Zjednoczonych, czy tego, jak potoczy się dalej wojna w Ukrainie. Nie wiemy, jak się rozwinie sytuacja w samej Rosji, czy agresywne imperium w tej formie pozostanie, czy ideologia ruskiego miru wciąż będzie istnieć.

Wiele zależy od pozycji Polski, czy uda się w Europie stworzyć blok państw, które kontestują interesy rosyjskie, oczywiście taki blok może działać wyłącznie w oparciu o Stany Zjednoczone. Być może sojusz taki wymusi długofalową zmianę polityki Niemiec. Mam  nadzieję, że to się uda, że nie będzie powrotu już do skompromitowanej polityki wspierania Rosji, która - mam nadzieję - skończyła się  24 lutego  ubiegłego roku.

Źródło zdjęcia: Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier i była kanclerz Angela Merkel Fot. PAP/EPA/FILIP SINGER

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka