W tym roku przypadła 80 rocznica powstania w getcie warszawskim Fot. PAP/Leszek Szymański
W tym roku przypadła 80 rocznica powstania w getcie warszawskim Fot. PAP/Leszek Szymański

Powstanie w getcie warszawskim wywołali Żydzi przeciw Polakom? "Piramidalne kłamstwo"

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 116
Mówienie, że największym zagrożeniem dla Żydów w gettach byli polscy sąsiedzi po aryjskiej stronie, to oczywiście całkowite wypaczenie historii, bo sugeruje nam, że powstanie w getcie wywołali Żydzi przeciwko Polakom. A gdzie są w tej historii Niemcy? To jest kłamstwo historyczne – mówi Salonowi 24 Tadeusz Płużański, historyk, publicysta, redaktor naczelny miesięcznika "Nasza Historia".

Profesor Barbara Engelking w 80. rocznicę wybuchu Powstania w getcie pomniejszyła rolę polskich sprawiedliwych wśród narodów świata, powiedziała, że Żydzi zawiedli się co do Polaków. Generalnie przekaz jest taki, że istotną rolę pełnili szmalcownicy, to ich powstańcy bali się najbardziej, zaś Polacy fałszują historię mówiąc o ratowaniu Żydów przez ludność polską. Jak ocenia Pan te słowa? 


Tadeusz M. Płużański:
Jednoznacznie krytycznie. Przede wszystkim, to nie jest pierwsza tego typu wypowiedź, jednorazowy wybryk. Bardzo podobne treści już się pojawiały w ciągu ostatnich lat. Właśnie w takim oto stylu, że największym zagrożeniem dla Żydów w gettach byli polscy sąsiedzi po aryjskiej stronie. Jeśli dobrze pamiętam, tego typu tezy formułowali też profesorowie Gross, Grabowski. To oczywiście całkowite wypaczenie historii, bo sugeruje nam, że powstanie w getcie wywołali Żydzi przeciwko Polakom. A gdzie są w tej historii Niemcy? To jest kłamstwo piramidalne.


Jak ocenia Pan więc samo powstanie?

Wiemy, ze powstanie w getcie jest to największe powstanie żydowskie w czasie II wojny światowej. Było wywołane przeciwko Niemcom, a Polacy – sami represjonowani i mordowani - na miarę swoich możliwości pomagali. Znamy szereg tego typu aktów wsparcia ludności żydowskiej i przed powstaniem i w trakcie, kiedy to struktury podziemne, przede wszystkim Armii Krajowej, dostarczały broń. Na początku powstania kilkukrotnie starano się wysadzić mur getta, żeby Żydzi mogli się stamtąd ewakuować. Mało kto dziś wspomina, że powstanie w getcie mogło wybuchnąć dzięki pomocy polskiej. Broń, którą mieli powstańcy, pochodziła od Polaków. Nie wspomina się też, że największą siłą w powstaniu był Żydowski Związek Wojskowy, który był organizacją stworzoną przez byłych oficerów Wojska Polskiego, wyszkolonych i uzbrojonych przez Polskę. Żydowska Organizacja Wojskowa była drugą co do wielkości i możliwości i stanu uzbrojenia.

Niestety, ze względu na komunizm w naszym kraju po wojnie komuniści deprecjonowali, albo wręcz pomijali Żydowski Związek Wojskowy. To jest sprawa kluczowa, że gdyby nie Polska przedwojenna, która szkoliła Żydów syjonistów, czyli tych, którzy chcieli budować państwo żydowskie w Izraelu, gdyby nie Beitar, zapewne powstanie w getcie by nie wybuchło. Ten kontekst w ogóle się pomija, snując jakieś fantastyczne historie, że rzekomo właśnie bardziej niż Niemców Żydzi w getcie mieli się obawiać Polaków. Warto wreszcie podkreślić, że Żydzi w getcie byli obywatelami Rzeczpospolitej, chociaż okupowanej. W tym roku nareszcie wybrzmiało to, że Żydowski Związek Wojskowy był kluczową organizacją. Oni mieli to nieszczęście, że niestety w większości zginęli. I to jest drugi z elementów, który składa się na to, że właśnie o nich się mniej mówi.

Jednak faktem jest, że mamy do czynienia z prawdziwą tragedią Żydów. I rzeczywiście byli Polacy, którzy byli szmalcownikami, pomagali okupantom, stanowili zagrożenie.

Trzeba podkreślić fakt, że to powstanie odbywało się pod dwiema flagami, biało-czerwoną polską i biało-niebieską żydowską. I przez cztery dni na Placu Muranowskim te dwie flagi wisiały obok siebie, co oczywiście powodowało irytację i wręcz wściekłość Niemców. I w końcu te flagi zniszczyli. Sam Jürgen Strop, pacyfikator getta, wspominał, że to był bardzo ważny moment, który wzmacniał powstańców, bo oni widzieli i czuli to polskie wsparcie. I to jest też pokazanie, że to była walka o wspólną sprawę przeciwko wspólnemu wrogowi, Niemcom. Historycy, którzy to pomijają, wyrywają wszystko z kontekstu, zapominają całkowicie o przedwojennym Bejtarze, pomijają, co się działo w czasie okupacji niemieckiej, czyli o indywidualnej pomocy polskiej.

Tutaj mamy np. rodzinę Ulmów, zresztą w Markowej było jeszcze wiele rodzin, które pomagały Żydom z narażeniem życia, bo za ukrywanie groziła kara śmierci. Zapomina się też o pomocy instytucjonalnej, polskiego państwa podziemnego - Żegocie. Okazuje się, że tego wszystkiego nie było, bo największym zagrożeniem według pani Engelking byli dla Żydów Polacy. To jest piramidalna bzdura, którą się przeciąga na czasy powojenne.

Jak wiemy jest druga, też całkowicie nieprawdziwa teza, że Polacy mieli zabić po 1945 roku 200 tysięcy Żydów. To są kosmiczne liczby, niczym nie poparte, które nie mają żadnego sensu. Tak po prostu nie było. To budowanie całkowicie nowej historii. Zresztą ci, którzy ją budują, wspomniana pani Engelking, wcześniej Tomasz Gross, Grabowski, jeszcze parę osób można wymienić, sami się nazywają "nową szkołą Holokaustu". I o to właśnie chodzi, żeby zamiast historii zbudować nową historię, całkowicie różną od faktów.

Wróćmy jednak do szmalcowników – faktem jest, że ludzie ci istnieli, współpracowali z Niemcami. W latach 80-ych,90-ych w środowiskach niepodległościowych często kpiono z komunistów, że dawni szmalcownicy zasilali potem szeregi ZOMO, UB i tak, jak w czasie wojny II światowej mordowali Żydów, później w imieniu władzy ludowej zabijali AK-owców, WiN-owców i tak dalej. To fakty, czy przesada z kolei strony solidarnościowej?

Niestety, takie przypadki się zdarzały i tutaj chyba najlepszym przykładem są ci, którzy wydali generała Stefana „Grota” Roweckiego. Osoby, które w czasie okupacji niemieckiej kolaborowały z Niemcami, a po 1945 roku z komunistami i Sowietami. Widać, że to są po prostu pewne cechy charakteru. Jak ktoś kolaboruje, to kolaboruje już na całego.

Kolejnym przykładem jest Czesław Łapiński, prokurator, oskarżający grupę Rotmistrza Pileckiego, żądający kary śmierci dla czterech osób. W czasie okupacji niemieckiej był agentem niemieckim. Czyli widać, że znowu działał ten gen zdrady, gen współpracy z obcymi służbami. Przykłady można mnożyć.

Poza tym, warto dodać, że szmalcownictwo, które oczywiście istniało marginalnie w czasie okupacji niemieckiej było karane przez polskie państwo podziemne. Zapadały wyroki na ludzi, którzy wydawali Żydów, a to też jakoś ginie całkowicie w tej opowieści pani Engelking i pozostałych. A z kolei ci, którzy ratowali Żydów również robili to z narażeniem życia. Mimo to, często podejmowali to ryzyko.

Zdjęcie: PAP

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura