"Mamy być ratownikiem Ukrainy, ale ratownik nie może być martwy"

Redakcja Redakcja Rolnictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 6
Suwerenność oczywiście dla nas wszystkich jest najważniejsza. Natomiast w Zjednoczonej Prawicy ważniejsze jest zjednoczenie niż jakieś takie manifestowanie suwerenności. I liczę, że koledzy z Suwerennej Polski będą bardziej solidarni, niż suwerenni – mówi Salonowi 24 Krzysztof Ciecióra, wiceminister rolnictwa, Odnowa.

Panie ministrze, wiemy już, że maturę pan zdał, jakiś czas temu, ale oczywiście gratulujemy. Pytanie, jak ją pan wspomina: trochę pan tam ściągał, czy nie? Jakieś przygody? Co to się działo, niech pan powie?

Krzysztof Ciecióra: No trochę się działo. Pamiętam, uznałem, że nie ma sensu się stresować i uczyć. Przed maturą byliśmy na biwaku majowym z harcerzami. Odstresowaliśmy się, chodząc po lasach i robiąc różne harcerskie rzeczy. A z takich najciekawszych rozrywek w trakcie samej matury – wiadomo, byłem nastolatkiem, miałem różne romanse i tak dalej. I zapomniałem z tego wszystkiego wyjąć komórki z kieszeni.

Dobrze, że w ostatniej chwili się zorientowałem, to znaczy w połowie trwania egzaminu. Zgłosiłem to. Pani mi wyjęła tę komórkę, schowała. I dobrze się stało, bo zaraz potem zaczęły do mnie spływać jakieś sms-y, telefony. Prawdopodobnie, cała grupa nie mogłaby dalej pisać matury. Dobrze, że sobie wtedy zapomniałem. Pamiętam, to było strasznie stresujące.

Ale posługiwał się pan tym telefonem, czy nie? Tylko szczerze, przecież my nikomu nie powiemy?

Nie, nie. On był w kieszeni i „groził” zadzwonieniem.

Od miesiąca ma pan nowego szefa, Roberta Telusa z województwa łódzkiego. Proszę powiedzieć, ale też szczerze. Lepszy jest ten nowy, czy jednak tamten był lepszy?

Inny na pewno. Robert Telus ma trochę inny styl, inną formę komunikacji. Wprowadził taką nową dynamikę do ministerstwa rolnictwa. Nie wiem, lepszą czy gorszą, ale inną. No i wspólnie staramy się gasić ten pożar, ten kryzys, który jest obecnie chociażby na rynku zbóż. I myślę, że powoli wychodzimy na prostą.

Powiedział Pan coś takiego: "wprowadził inną dynamikę". To ja to odczytuję jako komplement. Dobrze odczytuję?

Myślę, że tak, bo jednak Robert Telus pojawił się jako minister w momencie chyba największego kryzysu w rolnictwie od 8 lat, od kiedy my rządzimy. I po prostu poprzez swoją dynamikę, otwartość musiał zmierzyć się z tymi różnymi problemami. Oceniam, że zmierzył się w bardzo pozytywnym sensie.

Ale zmierzył się czy się zmierza? Bo wydaje mi się, że z Ukrainą nam się chyba trochę nie układa, bo te kontakty, czy ta wielka przyjaźń, prawie miłość troszeczkę stygnie, biorąc pod uwagę tego, że oni chyba stają się coraz bardziej roszczeniowi. Jeżeli się mylę, to proszę mnie poprawić. Mówię przede wszystkim o rolnictwie.

Oni tam mają wojnę. Rolnictwo jest ich jedynym chyba źródłem dochodu, ponieważ cały przemysł upadł, bo tow schód kraju, który dziś jest zajęty. Więc ja na to patrzę z racjonalnego punktu widzenia, że oni walczą o swoje. I my nie mamy z tym żadnego problemu. Natomiast wyszliśmy z takiego założenia, że jeśli mamy im pomagać, jeśli mamy być takim ratownikiem, to przede wszystkim ratownik nie może być martwy.

Panie ministrze, ale nasi rolnicy mówią, niektórzy przynajmniej, że oni trochę walczą o swoje, ich koszty.

No właśnie, dlatego martwy ratownik to zły ratownik. Dlatego my musimy zabezpieczyć i zabezpieczamy przede wszystkim naszych rolników, nasz przemysł rolny, nasz rynek rolny. A tutaj Ukraińcy muszą również mieć świadomość tego, że rozstrojenie naszego rynku rolnego nie będzie im służyło w perspektywie długoterminowej.

Temperatura protestów polskich rolników od czasu, kiedy ministrem został Robert Telus osłabła. Nie ma już tych takich protestów. To jest zasługa czego?

To jest zasługa również Henryka Kowalczyka, który odszedł, honorowo podał się do dymisji, ale zagranicznie podał się do działania.

Zmieni Pan niedługo ministerstwo na ministerstwo dyplomacji spraw zagranicznych. Mówię to z uznaniem.

Robert Telus również pociągnął tematy, które były opracowywane, ale również wprowadził nowe. Ta tarcza antykryzysowa, te 10 miliardów złotych to jest na pewno projekt Mateusza Morawieckiego, pana premiera i pana ministra Roberta Telusa. Więc to jest ogromne wsparcie, ogromna decyzja, która wychodzi na przeciw oczekiwaniom rolników.

Te kryzysy więc są wygaszane przede wszystkim z tego względu, że my nie traktujemy ich jako zagrożenie polityczne. Nie traktujemy tych protestów i protestujących rolników jako przeciwników politycznych, tylko partnerów, ludzi, którzy pracują w rolnictwie, którzy znają się na rzeczy. Oni wykorzystali formę strajków i protestów do zasygnalizowania nam swoich problemów i postulatów. I my z nimi usiedliśmy, porozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, czego nie. Sądzę, że strajkujący też szanują taką formę dyskusji z rządem.

Najpoważniejsze wyzwania stojące przed Ministerstwem Rolnictwa w maju 2023 roku to?

To na pewno wdrożenie w życie tych wszystkich rozporządzeń, czyli form pomocy, czyli wypłaty, po prostu tych rekompensat dla rolników, tej tarczy antykryzysowej dla rolników, a także obserwacja, stymulowanie naszych rynków, tak aby tutaj jakieś kolejne zawirowania, niespodzianki się nie zdarzyły. 

Słyszałem dzisiaj na prawicy, że mnóstwo pieniędzy Ukraina inwestuje w swoje rolnictwo. To dobrze czy źle dla nas?

No tak, oni na pewno inwestują, natomiast wątpię, żeby byli w stanie zainwestować w tak krótkim czasie jakiekolwiek pieniądze, które mogłyby zagrozić jednak naszemu rolnictwu, które jest inwestowane od dziesiątek lat, rozwijane. I tutaj nie należy traktować tego, co się dzieje na Ukrainie jako śmiertelne zagrożenie. Dzisiaj trzeba to traktować jako pewne wyzwanie, ale też formę zarządzania tymi ich ogromnymi zasobami, surowcami. I myślę, że to jest dla nas przede wszystkim ogromna lekcja do odrobienia, żebyśmy mogli się zarządzać również tym, co do nas wpływa z Ukrainy.

Sądzi Pan, że uda się dobrze ułożyć stosunki z Ministerstwem Rolnictwa Ukrainy?

Wie Pan, ja mogę nauczyć pod kątem innych ministerstw rolnictwa z innych państw Unii Europejskiej. Tam każdy minister rolnictwa patrzy na swoje interesy, na swoich rolników, na swoje rynki. I w dobie takiej rywalizacji poszczególnych rynków trudno jest mówić o jakiejś wielkiej symbiozie i wielkiej sympatii wzajemnej do siebie. To jest po prostu rywalizacja, pewne zdobywanie rynków. Na pewno mamy swoje przewagi, być może przewagi mają Ukraińcy. Na razie nie uważam, żebyśmy byli w gorszej sytuacji.

Na pewno obserwuje Pan jako członek Zjednoczonej Prawicy to, co się dzieje z partią Zbigniewa Ziobry. Ona przestała być solidarna. Stała się suwerenna.To dobrze czy źle?

Wolałbym, żeby byli bardziej solidarni, niż suwerenni. Bo suwerenność oczywiście dla nas wszystkich jest najważniejsza. Natomiast w Zjednoczonej Prawicy ważniejsze jest zjednoczenie, niż jakieś manifestowanie suwerenności.  

Był Pan ostry dla Zbigniewa Ziobry, ale nie tak ostry jak Ryszard Terlecki.

Gdzie mi do Ryszarda Terleckiego, do pana marszałka? Gdzie ja tutaj mogę się porównywać? Mówię tylko o swojej perspektywie, bo uważam, że projekt Zjednoczonej Prawicy jest na tyle wartościowy, że należy o niego dbać. I często kosztem jakichś swoich ambicji. Myślę, że to dobrze nam wychodziło od 2015 roku. Warto to utrzymać.

Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski

Wywiad przeprowadzony dla Radia Łódź i Salonu 24 

Fot. Krzysztof Ciecióra/Twitter

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka