Rząd Donalda Tuska wprowadził mały ruch graniczny w obwodem królewieckim Fot. PAP/Lech Muszyński
Rząd Donalda Tuska wprowadził mały ruch graniczny w obwodem królewieckim Fot. PAP/Lech Muszyński

Tusk myślał, że zeuropeizuje Putina. A to Putin rusyfikował Europę

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 109
Tusk, Sikorski, czy Komorowski naiwnie myśleli, że współpraca regionów Pomorza, Warmii i Mazur oraz Królewca (wówczas Kaliningradu) doprowadzi do nauczenia Rosjan jakichś standardów europejskich. Nic takiego nie nastąpiło. Bo Rosjanie podejmując kontakty z Zachodem raczej psuli standardy w Europie niż importowali standardy europejskie do siebie – mówi Salonowi 24 Witold Waszczykowski, eurodeputowany PiS, były minister spraw zagranicznych.

Decyzja działającej przy Głównym Geodecie Kraju polskiej Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej uznająca za poprawną nazwę Królewiec, a nie Kaliningrad, wywołała wściekłość po stronie rosyjskiej. Padły ostre, nienawistne komentarze, na pograniczu gróźb. Czy ta histeria to realne groźby, słuszne oburzenie, czy dowód słabości Federacji Rosyjskiej?

Witold Waszczykowski: Znawcy mówią, że Rosja nigdy nie jest tak słaba, na jaką wygląda, ani tak mocna, jak się ją przedstawia. Wracając natomiast do meritum. Nasze komisje językowe mają prawo spolszczać tam, gdzie mamy używane u nas historyczne nazwy geograficzne. Nie mówimy przecież o stolicy Włoch Roma, ale Rzym. Nie Paris, a Paryż, nie Moscow, a Moskwa itd. A więc to jest zgodne z tradycją polskiej geografii nazewnictwa.


Tu odezwały się też tradycyjne głosy, o „nie drażnieniu” Rosji?

Jak wspomniałem, to decyzja zgodna z naszą tradycją nazywania obcych miast. Natomiast my nie robiliśmy sobie takich żartów jak rok temu Czesi, którzy dla żartów „zaanektowali” Królewiec do Czech, o sprawie było głośno w mediach. U nas nastąpiła jedynie zmiana, a w zasadzie uściślenie nazwy geograficznej. Rosja, ponieważ nie może odpowiedzieć argumentem rzeczowym, odpowiada takimi kąśliwymi uwagami,  agresją, przy tym fałszuje historię, bo niektóre nazwy polskie, do których się odnosi pochodziły z czasów okupacji niemieckiej, więc dlaczego miałaby nazywać w ten sposób miasta Polski.

Nazwa nazwą, ale przy okazji wrócił temat samego Obwodu Królewieckiego. Jeszcze do niedawna mówiło się o tym okręgu jako o takim, w którym mieszkańcy są mniej pro-Putinowscy, bardziej pro-europejscy. Rząd Donalda Tuska przy mocnym wsparciu MSZ Radosława Sikorskiego wprowadził tzw. mały ruch graniczny, który z jednej strony miał ożywić handel przygraniczny, z drugiej mieszkańców obwodu „przybliżać do Europy”. Jak ocenia Pan tamtą decyzję?

To była naiwność. Najpierw może warto przypomnieć jak Obwód Królewiecki znalazł się w Rosji. Otóż podczas konferencji kończących II wojnę światową Stalin zażyczył sobie, aby symbolicznie mieć maleńki kawałem „germańskiej ziemli”, czyli skrawek ziemi niemieckiej. Po wojnie z Prus Wschodnich wykroił małą enklawę i przekazał ją Rosyjskiej Republice Sowieckiej. Inaczej ta  enklawa może stałaby się częścią Polski, może Litewskiej Republiki Sowieckiej i dziś byłaby częścią niepodległej Litwy.

A stała się częścią Rosji. Jak ocenia Pan jednak decyzję o małym ruchu granicznym?

Ja już wielokrotnie to tłumaczyłem. Uważam, że była to naiwność tamtego rządu. Zarówno samego Donalda Tuska, jak i szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Politycy ci szli za niemiecką modą, stawiali na reset z Rosjanami. Sikorski tworzył nawet trójkąt Polska-Rosja-Niemcy. Zakładał, że nasz kraj wepchnie się we współpracę niemiecko-rosyjską. Celem polityki Tuska było zdobycie jak największego zaufania Niemiec, a żeby to zaufanie dostać, on musiał się uwiarygodnić w Berlinie jako Europejczyk pełną gębą. Musiał pozbyć się polskiej rzekomej rusofobii. Pokazać, że ma świetne relacje z Moskwą.

Stąd też przedstawiciele tamtego rządu szli na różne koncesje wobec Moskwy, proponowali Moskwie rozmaite inwestycje. Naiwnie myśleli, że ta współpraca regionów Pomorza, Warmii i Mazur oraz Królewca (wówczas Kaliningradu) doprowadzi do nauczenia Rosjan jakichś standardów europejskich. Nic takiego nie nastąpiło. Bo Rosjanie podejmując kontakty z Zachodem raczej psuli standardy w Europie niż importowali standardy europejskie do siebie.

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo