na zdjęciu: Bogusław Sonik. fot. PAP/Grzegorz Momot
na zdjęciu: Bogusław Sonik. fot. PAP/Grzegorz Momot

Nagle odszedł z PO. Bogusław Sonik o swojej przyszłości w polityce

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
Na razie jestem aktywnym obserwatorem, zamierzam kontynuować swoje życie polityczne. O tym, co będzie trudno mi mówić, jest za wcześnie, żeby już coś określać. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że sympatyzuję ze środowiskiem, które wokół PSL-Koalicji Polskiej próbuje tworzyć nowe centrum prawicowe – mówi Salonowi 24 Bogusław Sonik, były poseł Platformy Obywatelskiej.

Po tym, jak Donald Tusk ogłosił, że politycy sprzeciwiający się liberalizacji przepisów aborcyjnych nie znajdą się na listach wyborczych zdecydował Pan o odejściu z Platformy Obywatelskiej. Skąd w partii, która miała kiedyś wiele nurtów i mówiła o „konserwatywnej kotwicy” tak jednoznaczny zwrot w lewo w kwestiach obyczajowych?

Bogusław Sonik: Platforma Obywatelska zawsze była partią, która gromadziła różne skrzydła, zarówno postępowe, jak również te bardziej konserwatywne. To przez lata udawało się pogodzić. Kiedy przewodniczący mówi, że na listach nie ma prawa znaleźć się ktoś, kto mówi czy inaczej głosuje w sprawach światopoglądowych, to jest to dla mnie niedopuszczalne. I idzie wbrew wcześniejszej praktyce. Odpowiadając natomiast na pytanie dlaczego tak się dzieje, myślę, że to bierze się stąd, że Donald Tusk znalazł się w środowisku europejskim jako przewodniczący Rady Europejskiej. I sam przyznał kiedyś, że dopiero wtedy zrozumiał skalę problemu w kwestii ocieplenia klimatycznego i znaczenie walki z ociepleniem klimatycznym.


Ale stosunek do ocieplenia klimatu nie musi oznaczać jeszcze skrętu w sprawach obyczajowych?

Jednak będąc we władzach UE Donald Tusk uznał, że polska centroprawica, a więc Platforma Obywatelska musi iść w kierunku takim samym, jak centroprawice francuskie, niemieckie, angielskie. Czyli pójść w kierunku liberalizacji obyczajowej, również dotyczącej kwestii aborcyjnych. Uznał, że to jest cały pakiet, który nadaje się do tego, żeby Polskę przyrównać do głównie nurtów zachodnioeuropejskich.

W efekcie wiele osób, które mają poglądy konserwatywne w sensie tradycyjnym, a są też krytycznie nastawione do rządów Zjednoczonej Prawicy (chociażby w kwestiach ekonomicznych) zostało bez własnej reprezentacji. Wybór to zostać w domu lub głosować bez przekonania na PiS bądź PO?

Jest próba stworzenia czegoś nowego, co Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz nazwali trzecią drogą polityczną. Natomiast to jest oczywiście podejście ryzykowne , bo wyborcy chcą generalnie głosować na tych, którzy zwyciężą. Więc w przypadku Polski 2050 oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego potrzeba ogromnej pracy, żeby pokazać, że warto głosować na tych, którzy nie biorą udziału w tych bezpośrednich zapasach, za to mają konkretne oferty programowe.

Czy po odejściu z PO patrzy Pan troszkę życzliwiej na rządzącą Zjednoczoną Prawicę, czy stosunek do tej formacji pozostaje krytyczny?

Obecne rządy, czyli zjednoczona częściowo prawica, częściowo, bo przecież Porozumienie wypadło, stworzyły język, który dotarł do obywateli. Mówiąc, że Polska pod obecnymi rządami osiąga bardzo dużo pozytywnych rezultatów. Że jest przyrost dochodu, wiarygodność w Europie i obywatele w tym muszą uczestniczyć. Do tego doszła cała sfera świadczeń socjalnych, typowych dla rządów socjalistycznych.


To się wielu ludziom podoba i w związku z tym bardzo trudno jest dotrzeć z jednoznacznym przekazem, że ta polityka rozwala budżet, zadłuża, w dłuższej perspektywie prowadzi do katastrofy socjalnej. Na razie mamy do czynienia z licytacją. Bo odpowiedzią przewodniczącego Platformy Obywatelskiej na propozycje PiS jest jeszcze więcej i szybciej.

Lata 90-te to rywalizacja postkomuna-postsolidarność. Potem podział na Polskę liberalną i socjalną ale w ramach partii postsolidarnościowych. Teraz jest zaś licytacja na socjal. A partie niby są postsolidarnościowe, ale mamy z jednej strony coraz częściej głosy wybielające, czy gloryfikujące Edwarda Gierka. Z drugiej, głosy apologetów stanu wojennego, dla których był to normalny czas. Czy jako były działacz antykomunistycznej opozycji nie obawia się Pan, że powoli tradycja walki z PRL po obu stronach ustąpi jakiejś gloryfikacji tamtego ustroju?

Według mnie to są jednak zjawiska marginalne. Ja bym nie przywiązywał do tego większego znaczenia. Trochę przypomina to żołnierzy, którzy zostali w lasach Japonii i ciągle jeszcze walczą. Natomiast oczywiście ważne jest upamiętnienie najnowszej historii, prawdy o okresie PRL. I w tym sensie uważam, że to co robi minister kultury jest pozytywne, ale w sensie historycznym, a nie politycznym. 

Wróćmy do spraw bieżących. Ogłosił Pan, że odchodzi z Platformy Obywatelskiej i od razu pojawiło się multum spekulacji. Począwszy od sensacyjnych do niesień, że pójdzie Pan do PiS-u, po takie, że trwają rozmowy i niebawem dojdzie do porozumienia z Hołownią. Czy w najbliższych latach Bogusław Sonik zasili jakąś formację,  czy po prostu przejdzie do roli komentatora i obserwatora sceny politycznej?

Na razie jestem aktywnym obserwatorem i zamierzam kontynuować swoje życie polityczne. O tym, co będzie trudno mi mówić, jest za wcześnie, żeby już coś określać. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że sympatyzuję ze środowiskiem, które wokół PSL-Koalicji Polskiej próbuje tworzyć nowe centrum prawicowe.

na zdjęciu: Bogusław Sonik. fot. PAP/Grzegorz Momot

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo