Poseł PiS Marek Ast na konferencji dot. komisji ds. wpływów rosyjskich, fot. PAP/Tomasz Gzell
Poseł PiS Marek Ast na konferencji dot. komisji ds. wpływów rosyjskich, fot. PAP/Tomasz Gzell

Sprawa komisji jak wybory kopertowe? "PiS postanowił przegrać z wielkim przytupem"

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 66
Obecny gabinet ma najgorsze notowania od 22 lat. I to nie w badaniu zleconym przez opozycję, bo CBOS to przecież instytucja rządowa. W takiej sytuacji zajmowanie się atakowaniem przeciwników za pomocą narzędzia, które wzbudza tak wiele kontrowersji jest strzałem w stopę – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.

Komisja do spraw rosyjskich wpływów budzi ogromne emocje. Ale też dyskusję o tym, na ile będzie skuteczna. Tak na chłodno, bez wchodzenia w ocenę – będzie czynnikiem, który pomoże PiS-owi pogrążyć opozycję, czy przeciwnie – partia rządząca paradoksalnie na tym straci, bo będzie to miecz obosieczny, który jedynie zmobilizuje sympatyków antypisu?

Prof. Jarosław Flis: Nie widzę żadnych szans na uzyskanie jakichkolwiek korzyści. Była już przecież komisja śledcza w sprawie Amber Gold. To była bardzo konkretna afera, która miała pogrążyć Donalda Tuska. Komisja powstała nie w kampanii wyborczej, nie budziła takich kontrowersji, a mimo to nie przyniosła spodziewanych efektów. Teraz będzie podobnie.


Wątpliwości wobec komisji oprócz kwestii podnoszonych przez prawników są też takie, że powstaje ona w kampanii wyborczej. Jeśli ktoś naprawdę tematem rosyjskich wpływów się interesował, chciał zbadać rolę poprzednich rządów, to powinien robić to wcześniej.

Wyjaśnienie jest proste i logiczne – wcześniej nie było wojny, więc zasadne, że komisja powstaje teraz?

Rok temu wojna już trwała, kampania wyborcza się nie toczyła. Właśnie wtedy można było prowadzić działania, w celu zbadania wpływów Rosji. Teraz, kiedy zbliżają się wybory, kiedy wszystko się na tym koncentruje, kiedy ludzie mają inne problemy, bo się pojawiła inflacja i szereg rozmaitych spraw, ewidentnie ta komisja robi wrażenie odciągania uwagi od problemów rządu i szukania haków na przeciwnika. Szczególnie momencie, w którym rząd ma tak fatalne notowania.

Ale Zjednoczona Prawica w sondażach prowadzi, jest tylko kwestia, czy wygra wybory samodzielnie, czy nie będzie mieć większości?

W sondażach partyjnych tak, ale pojawiły się niedawno badania CBOS dotyczące poparcia dla rządu. I ostatni raz tak niskie notowania w maju przed wyborami miał rząd Jerzego Buzka w 2001 roku. A więc obecny gabinet ma najgorsze notowania od 22 lat. I to nie w badaniu zleconym przez opozycję, bo CBOS to przecież instytucja rządowa.


W takiej sytuacji zajmowanie się atakowaniem przeciwników za pomocą narzędzia, które wzbudza tak wiele kontrowersji u wszystkich poza najradykalniejszymi zwolennikami rządu, jest strzałem w stopę. Co więcej, może być ważnym czynnikiem mobilizującym opozycję. Nie udało jej się dotąd dać swym wyborcom nadziei na zmianę rządów.


Ale rękę wyciągnęli rządzący, wywołując u wyborców opozycji złość, mobilizując ich. Już są sondaże, z których wyraźnie wynika, że mało kto wierzy, że to powołanie komisji jest działaniem podjętym po to, żeby coś w Polsce naprawić. To wygląda tak, jakby rządzący postanowili przegrać z większym przytupem. Przypomina się sytuacja z wyborami kopertowymi, gdy wszyscy mówili, że to jest bez sensu, że nie ma prawa się udać, a do ostatniej chwili liderzy PiS byli przekonani, że to jest wunderwaffe, które prezes genialnie wymyślił i na pewno posłuży do zwycięstwa. Pisałem kiedyś, że PiS nagle postanowił potwierdzić wszystkie zarzuty przeciwko sobie, które opozycja zgłaszała wcześniej. Że nadużywa władzy itd. No i ta komisja jest takim działaniem.

Czytaj także:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka