(Satyryk Krzysztof Daukszewicz. Fot. PAP/Marcin Kaliński)
(Satyryk Krzysztof Daukszewicz. Fot. PAP/Marcin Kaliński)

Daukszewicz żegna się z TVN24. "Jacoń skazał mnie i rodzinę na hejt"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 108
Krzysztof Daukszewicz dość niestosownie zażartował z transpłciowego dziecka Piotra Jaconia. Satyryk chwilę po tym przeprosił, ale dziennikarz TVN24 ich nie przyjął. Daukszewicz w piątek oświadczył, że nie zamierza już wracać do "Szkła kontaktowego".

"Jakiej on jest płci?" 

Krzysztof Daukszewicz w niedawnym programie "Szkło Kontaktowe" postanowił zażartować z transpłciowego dziecka dziennikarza TVN24 Piotra Jaconia. – A jakiej płci on dzisiaj jest? – zapytał satyryk. Jacoń poczuł się urażony pytaniem Daukszewicza, co było widać na wizji. Przypomnijmy, że dziennikarz opublikował niedawno książkę o transpłciowej córce "My, trans". Mówił, że w przeszłości często spotykał się z hejtem i niezrozumieniem.

Daukszewicz szybko zrozumiał swój błąd i postanowił przeprosić. Satyryka broniła również jego żona Violetta Ozminkowski-Daukszewicz. "Stało się i się nie odstanie. Krzyś już go przeprosił prywatnie wczoraj i oficjalnie dzisiaj, a jeszcze pewnie wiele razy będzie przepraszał" – napisała. Dziennikarz przeprosin jednak nie przyjął. 



Daukszewicz znika ze "Szkła kontaktowego" 

Stacja TVN24 nie informowała, że zapadła decyzja o zwolnieniu Daukszewicza. Jednak nie musiała, bo satyryk postanowił sam to zrobić. "Tą drogą chciałem powiedzieć wszystkim, którzy czekają na mój powrót do Szkła Kontaktowego, że postanowiłem nie wrócić. Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" – napisał satyryk na Facebooku. 

Dziennikarz postanowił również wybronić się z zarzutów, że jest homofobem czy też transfobem. "Najpierw zostałem homofobem i transfobem – choć napisałem piosenkę +Ballada o wyklętych kredkach+ w obronie LGBT i +Osiemdziesiąt radiowozów+. Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany" – wspomniał. 

"Ofiara zamieniła się w kata"

W dalszej części wpisu Daukszewicz zdradził kulisy przeprosin Piotra Jaconia. "Zarzucano mi, że zażartowałem z Piotra Jaconia mówiąc, +jaką on ma dzisiaj płeć+, a ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił +pokątnych+ przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił" – wyjawił. 

"A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć" – dodał Dakszewicz. 

MP

(Satyryk Krzysztof Daukszewicz. Fot. PAP/Marcin Kaliński)

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura