Piotr Müller w Salon24.pl. fot. Salon24.pl ©
Piotr Müller w Salon24.pl. fot. Salon24.pl ©

Müller w Salon24: Żaden rząd nie może podejmować takiej decyzji

Redakcja Redakcja Jastrzębowski wyciska Obserwuj temat Obserwuj notkę 74
Nie obiecamy wszystkiego, bo my zawsze proponujemy takie programy, które są możliwe do zrealizowania, i je realizujemy. To się może oczywiście niektórym nie podobać, bo mają inne podejście do funkcjonowania państwa. Tego jak powinno się dzielić owoce wzrostu gospodarczego, czy jak powinno się dzielić podatki. Natomiast taką politykę realizujemy konsekwentnie – powiedział w programie Salonu 24 Piotr Müller, rzecznik prasowy rządu.

Piotr Müller w "Jastrzębowski wyciska"

Rzecznik rządu był gościem Sławomira Jastrzębowskiego. Pytany o referendum w sprawie relokacji migrantów polityk potwierdził deklarację, że odbędzie się ono w dniu wyborów parlamentarnych. Nie chciał zdradzić, jakie dokładnie będzie pytanie. „Tego Panu nie powiem. Ja nie pracuję wprost nad tym, co będzie w samym pytaniu. Natomiast chodzi o to, aby żaden rząd w przyszłości nie mógł podjąć decyzji o mechanizmie przymusowej relokacji, żeby to było wiążące. I żeby nie mógł w ramach Unii Europejskiej wyrażać zgody na tego typu mechanizmy” – podkreślił Piotr Müller.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Pytany, czy nie lepiej byłoby przyjąć 2 tysiące migrantów, którzy i tak potem wyjadą, bo nikt ich na siłę trzymać nie będzie, polityk odparł, że Unia może wystawić nam za to rachunek. „No i później przyjdzie rachunek z Komisji Europejskiej, że była za mała gościna i nie chcieli u nas czekać”. 

To różnica między opozycją a nami

Nie zgodził się z argumentem, że Unia nie może nas karać, jeśli migranci z własnej woli wyjadą z Polski. „Mam złe doświadczenia w zakresie tego, co Unia może, a czego nie może. Bo jak praktyka pokazuje, może na przykład wydać jednoosobowo postanowienie, żeby wyłączyć kluczową kopalnię w Polsce” – podkreślił. I dodał, że jest w nim „ciut pesymizmu” w kwestii tego, jak przepisy tego typu mogą być nadużywane. „Zacznijmy od tego, że te przepisy aktualnie jeszcze nie obowiązują i nie chcemy, żeby obowiązywały. Niektórzy w ogóle w ramach tej debaty o procesie migracji zakładają, że my coś musimy. Żeby w ramach zaprojektowanego rozporządzenia zastanówmy się, jak go skorygować,  żeby nas mniej bolało, a my chcemy, żeby to  po prostu w ogóle nie obowiązywało. I to jest ta różnica pomiędzy opozycją a nami” – mówił rzecznik rządu. Dodał, że nie jest tak, że referendum nie będzie ważne dla Unii Europejskiej.


 „Jeżeli referendum  będzie przeprowadzone, żaden rząd w przyszłości w ramach procedury głosowania nie może w Unii Europejskiej zagłosować za. Oczywiście w Unii Europejskiej jest próba pewnego rodzaju sztuczek, to znaczy, że oni mówią, że to nie jest mechanizm przymusowej relokacji, tylko przymusowej Solidarności. W związku z tym, że to nie jest wcale mechanizm przymusowej relokacji, tylko wspólnego płacenia za kwestie migracyjne, próbują używać większości kwalifikowanych. Ale nawet jeżeli ona będzie zastosowana, to i tak my będziemy to skarżyć – podkreślił rzecznik rządu. Wytłumaczył też swoje słowa, że Niemcy chcą nas pozbawić suwerenności: „Przede wszystkim to jest krok po kroku budowanie Unii Europejskiej jako państwa federalnego, a nie  wspólnoty krajów unijnych. I to jest największe zagrożenie. Nie bez powodu Wielka Brytania w przeszłości miała tak negatywne emocje wobec  struktur unijnych, bo był taki  mechanizm przymuszania do niektórych rozwiązań.  I teraz niestety to też konsekwentnie się robi” – stwierdził.

To zagraża Unii

Zdaniem rzecznika rządu Niemcy docelowo chcieliby, żeby Unia Europejska była państwem federacyjnym. Żeby można było  podejmować kluczowe decyzje w Unii Europejskiej nie na zasadzie jednomyślności, tylko większością kwalifikowaną. Oznaczałoby to, że Polska, czy w ogóle wiele innych krajów unijnych, nie będzie mogła zawetować bardzo niekorzystnych rozwiązań w przyszłości, podkreśłił Piotr Müller. „Akurat plus taki, że do zmiany traktatów jest zawsze potrzebna  zgoda wszystkich krajów unijnych, więc bez zgody Polski, bez zgody wszystkich krajów unijnych w ogóle, nie można zmieniać  traktatów unijnych”. Zdaniem rzecznika rządu jest za to inne ryzyko, nadinterpretowania tych przepisów, które są teraz. „I z tym niestety mamy do czynienia już w tej chwili. My o tym głośno mówimy. Budujemy koalicję wobec niektórych tematów, ale jest pewnego przemoc instytucjonalna, która jest  realizowana przez niektóre  instytucje unijne. To znaczy na zasadzie, my możemy,  my tak uważamy, mimo że to nie jest zapisane w traktatach, twierdzimy, że wynika to z ducha traktatów. To jest coś, co właśnie w przyszłości  może Unię Europejską doprowadzić do dekompozycji”.



Gość Sławomira Jastrzębowskiego odniósł się też do Parlamentu Europejskiego, krytykującej powołanie w Polsce  komisji weryfikacyjnej do spraw wpływów rosyjskich, nazywanej w skrócie LEX TUSK oraz nowelizację prawa wyborczego, „Wzruszam się, gdy posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy wielokrotnie na przykład przyjmowali przepisy, które były korzystne dla Rosji, na przykład  patrząc pod względem polityki energetycznej, teraz są przeciwko temu, żeby w Polsce powstała komisja, która  ma badać te wpływy. To nie ma żadnego  znaczenia. Rezolucje Parlamentu Europejskiego nie mają  żadnej mocy prawnej, w związku z tym  przechodzimy obok  tego. Natomiast  ja bym sobie życzył, żeby w Unii Europejskiej powstała taka komisja, w szczególności w Parlamencie Europejskim. Wiemy, że były wpływy na przykład różnego rodzaju krajów arabskich, ale jestem przekonany, że wpływy rosyjskie były jeszcze bardziej daleko idące i wszyscy o tym wiedzą, że te wpływy się odbywały, na przykład w Niemczech, co do ograniczenia funkcjonowania elektrowni jądrowych, promowania gazu jako alternatywnego źródła energii, po to, żeby właśnie rosyjskie wpływy rosły w Europie.

Konflikt z Ziobrą? To zdarta płyta

Gość programu został poproszony o odniesienie się do komentarza internauty: „Przed wyborami to oni obiecają wszystko. Darmowe leki i 1000 Plus. „Nie obiecamy wszystkiego, bo my zawsze proponujemy takie programy, które są możliwe do zrealizowania, i je realizujemy. Faktycznie, od 1 lipca mamy bezpłatne autostrady publiczne, tam gdzie  państwo zarządzało nimi.  Przyjęliśmy program 800 Plus, od 1 stycznia przyszłego roku, zgodnie z zapowiedziami. A teraz procedujemy w Sejmie  program rozszerzenia bezpłatnych leków. To się może oczywiście niektórym nie podobać, bo mają inne podejście do funkcjonowania państwa. Tego jak powinno się dzielić owoce wzrostu gospodarczego, czy jak powinno się dzielić podatki. Natomiast taką politykę realizujemy konsekwentnie. Obniżając też podatki w innych miejscach, więc  to jest tak, że staramy się podchodzić w sposób solidarny ale jednocześnie tak, żeby też Polska mogła się rozwijać. I pokazuje to zresztą skumulowany wzrost PKB w ostatnich latach.



Gość Salonu 24 odniósł się do konfliktu między premierem Mateuszem Morawieckim  a ministrem sprawiedliwości, liderem Suwerennej Polski Zbigniewem Ziobrą. „To już zdarta płyta z tym  konfliktem. Możemy się różnić w niektórych sprawach, jeżeli chodzi o funkcjonowanie rządu. Natomiast czym innym jest  strategiczne decydowanie  o współpracy i tu jest jasna  deklaracja, cała Zjednoczona Prawica  realizuje wspólnie  projekt pod tytułem Wygrane Wybory 2023” – zadeklarował Piotr Müller.

Stwierdził, że na konferencjach prasowych widać jedność, wszystkie elementy Zjednoczonej Prawicy. „Ja też ostatnio miałem chyba 2-3 konferencje wspólne z Patrykiem Jakim. To jest pokazanie jedności. A co widać u opozycji? Kłócą się tam, nie wiem, Lewica z Hołownią, z PSL-em. Oni to w ogóle mają tam niezły bałagan. Biedroń się obraził, że nie uczestniczy w  negocjacjach list senackich. Pewnie mu Czarzasty czegoś nie powiedział, nie zdradził, jakie to były negocjacje. To się (Biedroń – red.) obraził publicznie, w innym programie powiedział, że nie ma negocjacji. Później odkręcają, że jednak są negocjacje. No więc my tych problemów na szczęście nie mamy” – mówił gość Sławomira Jastrzębowskiego.

Zaznaczył przy tym, że Zjednoczona Prawica nie będzie zachęcać Konfederacji do koalicji. „Myślimy, że nie będzie takiej potrzeby” – zaznaczył. Tłumaczył, że Zjednoczona Prawica ma poparcie od  35  do 37 proc. „W 2015 roku mieliśmy bodajże niespełna 38 proc., poparcia, a zdobyliśmy samodzielną większość. Natomiast mimo wszystko bijemy się o każdy głos po to, aby nie musieć tworzyć koalicji” – zadeklarował Piotr Müller.

(Maks)

Czytaj dalej:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka