MIja 80 lat  od "Krwawej Niedzieli" z 11 lipca 1943 roku Fot.  PAP/Tomasz Gzell
MIja 80 lat od "Krwawej Niedzieli" z 11 lipca 1943 roku Fot. PAP/Tomasz Gzell

Ks. Isakowicz-Zaleski: Brak pochówków ofiar rzezi wołyńskiej jak prezent dla Putina

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 327
Pomoc ze strony Polski dla Ukrainy jest ogromna, sam w niej uczestniczę. Teraz prowadzę ośrodek dla uchodźców z Charkowa, gdzie jest prawie 100 kobiet i dzieci. I potrzeby pomocy nikt nie neguje. Ale właśnie teraz, gdy mamy wspólne zagrożenie, gdy faktycznie pomagamy, widać wzajemną życzliwość, jest idealny moment, żeby o zbrodniach ukraińskich nacjonalistów powiedzieć i ten problem rozwiązać. Ci, którzy tego nie chcą służą konfliktom polsko-ukraińskim i dają paliwo dla propagandy Putina – mówi Salonowi 24 Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji Świętego Brata Alberta.

Mija 80 lat od krwawej niedzieli, najtragiczniejszego dnia podczas rzezi dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności Kresów. Ostatnio doszło do pewnych gestów ze strony władz Polski i Ukrainy, Ksiądz skomentował, że to krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający. Dlaczego?

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Uporządkujmy pewne kwestie. Przede wszystkim trzeba podkreślić, że walka rodzin ofiar ludobójstwa o upamiętnienie i godne pochówki, prawdę o zbrodni, trwa już od dziesiątków lat. W czasach komunistycznych nie dało się mówić i pisać o zbrodniach na polskiej ludności, to był temat tabu. Niemniej po roku 1989 pojawiła się szansa, żeby to opisać, nazwać te zbrodnie po imieniu, wskazać przyczyny, a przede wszystkim pochować ofiary. I gdy w 1991 roku powstała Niepodległa Ukraina, to tym bardziej wydawało się, że jest to normalna droga, która doprowadzi do pochowania ofiar i do takiego porozumienia polsko-ukraińskiego. I były w latach 90-ych wykonane pewne kroki,rozpoczęły się ekshumacje. Otwarto niektóre cmentarze. Ale to się wszystko załamało po 2004 roku, czyli po tak zwanej Pomarańczowej Rewolucji, gdzie do władzy doszli politycy, którzy zaczęli budować ukraińską tożsamość narodową na kulcie zbrodniarzy.


Szczególnie negatywną rolę odegrał prezydent Wiktor Juszczenko, który w 2007 roku ogłosił bohaterem narodowym Romana Szuchewicza, dowódcę UPA, a w 2010 roku Stepana Bandera. Później było już tylko gorzej. Najbardziej bolesna sprawa to jest wprowadzenie za rządów prezydenta Petro Poroszenki oficjalnego zakazu pochówku ofiar i wstrzymanie wszelkich ekshumacji. I niestety dzisiaj mamy do czynienia z taką sytuacją, że padają pewne obietnice ze strony polskich polityków, ale nic się nie dzieje. I za tymi słowami nie idą konkretnie czyny. Co więcej, cały czas się mówi, że to jeszcze nie ten moment, nie ta chwila, żeby to można było rozumieć.

Niedawno rozmawialiśmy z Przemysławem Miśkiewiczem, liderem stowarzyszenia Pokolenie, które od lat bardzo mocno pomaga Ukraińcom i jest za tym, żeby w czasie wojny zdecydowanie ich wspierać w walce z Rosją. Ale w sprawie zbrodni na Kresach też ma podobne zdanie, że a to słyszymy, że nie wolno mówić o Wołyniu, bo protesty na Majdanie. To znów nie, bo są zielone ludziki, teraz tym bardziej nie, bo Putin prowadzi bestialską wojnę. Tymczasem właśnie teraz, gdy Ukraińcy walcząc z Rosją zbudowali swoją tożsamość można oczekiwać od nich przeprosin, bo silny naród nie ma problemu z tym, żeby przepraszać?

Znam Przemysława Miśkiewicza i zgadzam  z jego słowami. Doszło do absurdów, bo zawsze jest powód, żeby nic nie robić. Każda próba powiedzenia prawdy, czy nawet upomnienia się o pochówki ofiar,  jest kontrowana w ten sposób, że to nie ten czas, nie ten moment. Nikt już nie wierzy, że taki moment nastąpi. Pomoc ze strony Polski jest ogromna. Sam biorę w niej udział. Jeszcze przed wojną byłem zaangażowany w pomoc dla ośrodków charytatywnych na Ukrainie, dla dzieci niewidomych i biednych. Teraz prowadzę ośrodek dla uchodźców z Charkowa, gdzie jest prawie 100 kobiet i dzieci. I potrzeby pomocy nikt nie neguje. Ale właśnie teraz, gdy mamy wspólne zagrożenie, gdy faktycznie pomagamy, widać wzajemną życzliwość, jest idealny moment, żeby o tym wszystkim powiedzieć i ten problem rozwiązać. To jest tak jak nieleczona choroba.  Jeżeli lekarz powie, że to nie czas ne leczenie, no to pacjent umiera.

Tylko tu zawsze pada koronny argument – Ukraina toczy wojnę. Rosja może to wykorzystać, krytyka Ukrainy to granie w propagandzie Putina. I obowiązuje narracja – trzeba wspierać Ukrainę, więc nie można mówić za głośno o Wołyniu. Albo mówić o Wołyniu, ale wtedy trzeba krytykować pomoc dla Ukraińców, kwestionować ich walkę. Ostatnio wprawdzie nawet w mainstreamowych mediach pojawiły się tezy, że prawda o Wołyniu nie musi oznaczać braku pomocy dla współczesnej Ukrainy i jej walki z Rosją, to jednak mniejszość.

Faktycznie, tymczasem właśnie ci, którzy nie chcą tego problemu rozwiązać, służą konfliktom polsko-ukraińskim. Bo gdyby to rozwiązano, cofnięto zakaz pochówków ciał ofiar, rozpoczęto ekshumację, powiedziano prawdę, to by już w ogóle nikt nie rozmawiał na ten temat. A tak, cały czas do tematu się wraca. Te dwie narracje, o których Pan wspomina, są z gruntu fałszywe. Ci, co domagają się pochowania ciał ich bliskich, nie są pomagierami Putina, ruskimi onucami. Natomiast oczywiście w razie nierozwiązania tego problemu będą pojawiać się ludzie, którzy faktycznie będą chcieli wykorzystać to do zasiania wzajemnej nienawiści. W tym kontekście to właśnie ludzie, którzy nie dopuszczają do pochówków ofiar działają na korzyść Putina. Bo będzie on to zawsze wykorzystywał do swoich celów.


Mówił „pomagacie Ukraińcom, a oni nie pozwalają pochować waszych zmarłych”. Ale jest jeden, prosty sposób, żeby odebrać ten argument Putinowi. Trzeba zmarłych pochować. W końcu w każdej kulturze, obojętnie czy wśród wyznawców religii chrześcijańskiej, żydowskiej, muzułmańskiej, czy wśród ludzi niewierzących, rzeczą oczywistą jest, że zmarłych trzeba pochować. Tym się różnią ludzie od zwierząt, że zwierzęta nie chowają swoich zmarłych,  a ludzie chowają. To zasada sięgająca czasów  starożytnych. Pamiętamy, że pochówku dotyczył dramat „Antygona”, czy o prawie rzymskim, które nakazywało pochówki żołnierzy z pola bitwy, niezależnie od tego,  czy to byli przyjaciele, czy wrogowie. Blokowanie tych pochówków, działa  na korzyść propagandy rosyjskiej.

Wróćmy do trwających obchodów. Dlaczego Ksiądz uznał je za niewystarczające?

Pierwszą, kluczową rzeczą jest wycofanie skandalicznego zakazu pochówków. Bez tego nie ma dalszej dyskusji. Takiego zakazu nie ma w Europie, a przecież Ukraina kandyduje i do Unii Europejskiej, i do struktur NATO. To jest warunek podstawowy. Druga rzecz, trzeba powiedzieć prawdę. A tej prawdy moim zdaniem zabrakło w czasie spotkania prezydentów Polski i Ukrainy 9 lipca.

Zapalili znicze, wzięli udział w uroczystościach, powiedzieli o ofiarach?

Owszem, symbolicznie zapalili znicze, ale w kościele, nie na grobach zmarłych. To jest bardzo ciekawe, że oni nie wybrali się na miejsce kaźni, tylko spotkali w kościele w Łucku. Ale co gorsza, obaj prezydenci napisali,  że oddali cześć niewinnym ofiarom Wołynia. I w tym sformułowaniu są dwa kłamstwa. Po pierwsze, Wołyń jako region nikogo nie zabił. Polaków, ale też Żydów, Ormian i Czechów, a także sprawiedliwych Ukraińców zabijali nacjonaliści ukraińscy. Więc bez powiedzenia prawdy, kto kogo zamordował i dlaczego, robimy krok do tyłu. Natomiast mnie bardzo zaniepokoiła jeszcze ta druga sprawa, określenie „niewinne ofiary”. Każda ofiara jest niewinna, a tu mamy podkreślenie „niewinne”, co znaczy, że były też ofiary inne, ponoszące jakąś winę. Czyli, że Ukraińcy mordując jakieś konkretne osoby wykonywali słuszną pracę. Pan prezydent Andrzej Duda jest doktorem prawa, skończył wydział prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. I nie wierzę, że on by tego nie rozumiał.  Bo to jest niemożliwe, żeby człowiek z takim wykształceniem tego nie rozumiał. Jeżeli zastosował formułę to znaczy, że świadomie nie chce stanąć w prawdzie. I z jakichś celów stricte politycznych nie chce tej prawdy jednoznacznie powiedzieć. Więc powód jest raczej do mówienia o niepokoju, niż o przełomie.

A co musiałoby się stać, aby o tym przełomie można było powiedzieć?

To już kilkanaście lat temu zostało sformułowane przez rodziny ofiar. Po pierwsze prawda, czyli należy nazwać ludobójstwo ludobójstwem. Po drugie cofnąć barbarzyński zakaz, pochować ofiary, czego nie ma. I po trzecie zerwać z gloryfikacją zbrodniarzy. No więc żaden z tych trzech punktów nie został do tej pory w najmniejszym stopniu zrealizowany. Za najważniejsze uważam cofnięcie barbarzyńskiego zakazu pochówku ofiar. Można tego dokonać jednym pociągnięciem pióra pana prezydenta Wołodymyra Żełeńskiego. Bez tego o żadnym przełomie nie może być mowy. A powtórzę, że na braku prawdy zyska jedynie Moskwa. A wzajemne relacje Polski i Ukrainy zaczną się psuć.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka