Donald Tusk lider Koalicji Obywatelskiej. Fot. PAP/Zbigniew Meissner
Donald Tusk lider Koalicji Obywatelskiej. Fot. PAP/Zbigniew Meissner

Celebryci wspierają PO. "Od samego początku uważali ją za coś lepszego od PiS-u"

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 127
Wsparcie celebrytów dla partii to zjawisko uniwersalne, to nie jest cecha wyłącznie Platformy. Ale to ta partia była wśród celebrytów bardziej popularna, bo przedstawiała się jako ugrupowanie kierujące przekaz do inteligencji, specjalistów i kierowników wyższego szczebla, modernizujące, proeuropejskie – mówi Salonowi 24 prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk.

Podczas konwencji Donalda Tuska pojawił się Apoloniusz Tajner. Media żyją tym, że znana postać – były trener i prezes Polskiego Związku Narciarskiego - popiera największą partię opozycyjną. Ze strony Koalicji Obywatelskiej to dobry ruch, który przyciągnie wyborców, czy może, jak twierdzą krytycy, próba przykrycia braku pomysłów programowych?

Prof. Henryk Domański: Myślę, że to zjawisko, które obserwujemy od kilku dobrych lat. Traktowanie tak zwanych celebrytów jako elementu, który przekonuje wyborców. Jest pewna grupa wyborców, którą udaje się przekonać, że jeżeli ktoś jest popularny i popiera jakąś partię, to warto na tę partię głosować. Bo jeżeli ktoś jest popularny, to znaczy, że musi mieć jakieś dobre rozeznanie polityczne. Taki stereotyp funkcjonuje w świadomości społecznej. Poparcie celebrytów dla partii miało miejsce nie nie tylko przecież w Polsce, ale w innych systemach demokratycznych. Nie sądzę, by sięganie po znanych i lubianych było powodowane brakiem programu, czy wynikało z mankamentów Platformy. Zresztą ta partia od samego początku korzystała z celebrytów, a oni z kolei ciągnęli do PO. Partia ta od samego początku traktowana była jako coś lepszego od PiS-u.


Ale byli też politycy, sportowcy czy artyści, którzy popierali inne formacje.

Dlatego to jest zjawisko uniwersalne, to nie jest cecha wyłącznie Platformy. Ale ta partia była wśród celebrytów bardziej popularna, bo przedstawiała się jako ugrupowanie kierujące przekaz do inteligencji, specjalistów i kierowników wyższego szczebla, modernizujące, proeuropejskie.

Na konwencje przychodzą celebryci, a na  festiwalu Pol'And'Rock Festival Jerzego Owsiaka pokazali się politycy Koalicji Obywatelskiej i dziennikarze niechętni PiS. Jednym się to podoba, inni są oburzeni. Ale czy uczestnictwo w takich wydarzeniach pomaga politykom?

Prawdopodobnie tak, bo inaczej partie by z takich okazji nie korzystały. Ja nie znam wyników badań, które pokazywały efekt występowania, deklarowania się celebrytów po jakiejkolwiek stronie, czy uczestniczenia polityków rozmaitych imprezach. Takich badań chyba nie było. Aczkolwiek jeżeli partie z tego korzystają, to znaczy mają świadomość i przekonane, że warto próbować. Jest przeświadczenie, że jeżeli ktoś popularny, lubiany i ceniony, mam tu na myśli czy przedstawicieli świata artystycznego czy znanych dziennikarzy, poprze daną partię, to część tej sympatii przejdzie na daną formację. A na pewno jej nie zaszkodzi.


Nie zmienia to faktu, że na razie opozycja nie przedstawiła jakiejś oferty programowej, były debaty o liczbie list, teraz są informacje o celebrytach. Czy Pana zdaniem formacje opozycyjne są w stanie w nadchodzących miesiącach przejąć władzę, zbudować rząd?

Nie ma opozycji, to znaczy nie ma czegoś takiego jako partia pod tytułem opozycja. A szanse, że po wygraniu wyborów przez PiS ugrupowania opozycyjne stworzą sejmową większość, jest niewielka. Najprawdopodobniej PiS uzyska lekką przewagę 2-3 proc. nad Platformą. A jeśli tak się stanie, to władzy nie odda. Żeby ją stracił, musiałyby się zjednoczyć partie opozycyjne. A od miesięcy wiemy, że niekoniecznie chcą. Poza Platformą Obywatelską, która chce do siebie te partie przyciągnąć, żeby móc być desygnowaną do stworzenia rządu. Donald Tusk do tego dąży, ale to jest mało realne. Szanse na to, że opozycja odbierze władzę PiS oceniam na jakieś 2-3 proc. Powodów jest wiele. Choćby ten, że PSL-owi, Hołowni, czy Lewicy niekoniecznie zależy na tym, żeby PIS przegrał. Większym problemem byłaby dla nich ewentualna koalicja z PO.

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo