źródło: Facebook.com
źródło: Facebook.com

Multirekordzista Guinnessa wchodzi do klatki. "Nie robię awantur i dymów"

Redakcja Redakcja Sporty walki Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
Przeszedł dystans maratonu pchając samochód, innym razem przebiegł boso półmaraton na kole podbiegunowym. W rozmowie z Salon24 Wojciech Sobierajski opowiada o comiesięcznym biciu rekordów Guinnessa. Tłumaczy dlaczego zrezygnował z boksu i opowiada o obecności w nowej organizacji freak fightowej Clout MMA. Jego walka w formule K-1 odbędzie się już w najbliższą sobotę na warszawskim Torwarze.

W każdym miesiącu starałeś się bić jeden ze sportowych rekordów Guinnessa, ile masz ich obecnie na koncie? Skąd pomysł na bicie takich rekordów?

W 2021 roku wpadłem na pomysł z rekordami. Wymyśliłem projekt „Rekordzista”, który polega na tym, że co miesiąc pobijam kolejny rekord. Udało mi się osiągnąć ten cel. Obecnie mam na koncie 25 rekordów.

Który rekord był najtrudniejszy, a może niemożliwy do pobicia?

Tylko raz nie dałem rady. W 2021 roku próbowałem kajakiem przepłynąć z Przemyśla do Świnoujścia. To był rekord śp. Aleksandra Doby. Po kilku dniach płynięcia przyszły nad Polskę okropne upały. Skończyło się tak, że m.in. z powodu temperatur dostałem udaru słonecznego. Musiałem zrezygnować z powodu realnego zagrożenia życia. Finalnie udało mi się pobić ten rekord rok później.
Najtrudniejsza ze wszystkich była moja ostatnia próba. To było przepłynięcie kajakiem ze Szwecji do Polski. Zrobiłem to w majówkę. Miałem do pokonania 170 kilometrów. Było to najtrudniejsze ze względu na pogodę. Zakładałem sobie, że będę płynąć w tempie 5-6 kilometrów na godzinę. Okienko pogodowe pojawiło się tylko na 24 godziny. Potem miał wiać silny wiatr i okazało się, że jeśli nie przepłynę w tym czasie, to w ogóle tego nie zrobię. Musiałem płynąć szybciej i nie mogłem mieć żadnej przerwy. Płynąłem bez przerwy całą dobę. Musiałem też zacząć dopiero o 2 w nocy, kiedy wiatr ustał. Nie spałem w sumie ponad 40 godzin. Miało być w miarę łatwo – skończyło się bardzo dużym wysiłkiem.

Skoro mówimy o sportach ekstremalnych - jak oceniasz wpadkę Roberta Karasia?

To jest skomplikowana sprawa. Jest jeszcze dużo niewiadomych. Robert zmieniał swoje oświadczenie w trakcie trwania afery. Na początku mówił, że nie brał. Potem, że brał tylko pod walkę. Jeszcze dużo rzeczy nie wiemy i wstrzymam się z osądem, dopóki nie będę wiedział więcej na ten temat. Poczekam na informację z pierwszej ręki, nie rozmawiałem z nim na ten temat.

W młodości trenowałeś boks i walczyłeś m.in. z mistrzem Europy Kamilem Szeremetą. W zawodowstwo jednak nie poszedłeś. Czemu wybór padł na mieszane sztuki walki?

Karierę w boksie skończyłem w 2014 roku. To było spowodowane trzema czynnikami. Na ringu amatorskim było wiele oszustw. Największe światowe walki są często kontrowersyjne, a opinie sędziów są subiektywne. Ponieważ nikt walk amatorskich nie ogląda, to można robić, co się chce. Faworyci, gospodarze bardzo często wygrywają. Kiedyś przygotowywałem się 2 miesiące do zawodów. Przyjechałem i obijałem zawodnika. On leżał na deskach i przegrałem na punkty. To się odechciewa cokolwiek robić.
Druga sprawa była taka, że w boksie amatorskim nie ma żadnych pieniędzy. Po trzecie, zdałem sobie sprawę, że jestem dobry, ale nie jestem najlepszy. Trzy razy wygrał ze mną ówczesny mistrz Polski Kamil Szeremeta i odniósł sukces w boksie zawodowym. A tylko najlepszym warto się poświęcać i tylko oni na zawodowstwie fajnie zarobią.


Jednak wystąpisz w Clout MMA - federacji freak fightowej. To takie połączenie sportu i show. Czemu próbujesz swoich sił tutaj, a nie w profesjonalnej organizacji?

Po odejściu z boksu powiedziałem sobie, że jestem dobry, ale nie najlepszy. Nie chcę być zawodowcem, bo nie chcę być średniakiem. Nie zostałbym mistrzem świata. Dlatego nie uprawiam zawodowo sportów walki. Dlaczego freak fighty i Clout MMA? Zająłem się zupełnie czymś innym. Robię karierę w swoich rekordach. Dzięki temu stałem się popularny w niektórych dyscyplinach. To pozwoliło mi walczyć we freak fightach, gdzie poziom sportowy był niski, ale teraz oczywiście coraz chętniej występują w nich też zawodowcy m.in. Jay Silva.

Pół żartem, pół serio: skoro walczysz we freak fightach, to jaka jest w Tobie kontrowersja? Dasz się widzom zapamiętać z ekscesów na gali? Jesteś bardziej znany ze sportu i działalności charytatywnej.

Nie. We freakach nie trzeba być już kontrowersyjnym, trzeba być rozpoznawalnym. Chcę pokazywać sport. To, że ciężką pracą można coś osiągnąć. Można być popularnym nie robiąc z siebie debila. Zawsze też staram się wspierać zbiórki dla osób potrzebujących. Robię to przy okazji bicia rekordów. Fajne jest to, że mogę pomóc robiąc jednocześnie coś fajnego.

Jesteś raczej spokojnym, ale ambitnym człowiekiem i na konferencji prasowej z szacunkiem odnosiłeś się do rywala. Nie przeszkadzały Ci bijatyki i wyzwiska, które padały między innymi rywalami na konferencji? Nikita, zawodniczka która zadebiutuje na Clout MMA, wyszła nawet z płaczem. Nie stoi to w kontraście z Twoimi zasadami?

Ja, idąc do freak fightów, a teraz podpisując kontrakt z Clout MMA, mówiłem, że mnie interesują walki tylko sportowe. Ja nie robię żadnego syfu czy dymów na konferencji. Ja mogę robić pokazy, próbki swoich umiejętności. Na ostatniej konferencji zrobiłem pompki na kółkach. Wiem, że jest to mniej popularne od robienia dymów. Ja się na to godzę, ponieważ nie chcę sprzedawać siebie i swoich wartości. Nie chcę robić czegoś wbrew sobie. Na konferencjach zajmuję się tylko sobą. Nie interesuje mnie, czy inni się rzucają butelkami. Ja robię swoje i wychodzę. 

Załóżmy, że wygrasz. Co dalej? MMA czy wracasz do rekordów? Jeśli tak, jaki będzie kolejny rekord?

Te rzeczy się nie wykluczają. Biję rekordy, a w międzyczasie walczę we freak fightach. Chciałbym wygrać, ale mój rywal Piotr Pająk jest uważany za najlepszego w mojej kategorii wagowej. Pytanie, czy potem nie będę musiał walczyć z zawodowcami na freakowych zasadach. W planach mam kolejne rekordy. Najbliższy to wejście na Rysy z obciążeniem 50 kilogramów. Następny rekord to wejście boso na najwyższy wulkan świata. To wysokość około 7 tys. metrów nad poziomem morza. To byłby rekord wejścia na taką wysokość boso.

Ostatnie pytanie. Łączysz walki w klatce z rekordami wytrzymałościowymi. Nie obawiasz się kontuzji? Ćwiczenia z forsownego są zupełnie inne od przygotowań do sportów walki.

Robię treningi z głową. Akurat do rekordów muszę być zawodnikiem przekrojowym. Podnoszę ciężary, wspinam się po linach, wchodzę na szczyty boso. A sparingi robię z głową, np. nie wychodzę do cięższych zawodników. Wiadomo, że kontuzja może się zdarzyć, ale mam nadzieję, że nic takiego mnie nie spotka.


Mateusz Balcerek

Źródło zdjęcia: Wojciech Sobierajski, Sławomir Peszko i Lexi Chaplin. Fot. Facebook.com/Wojciech Sobierajski

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport