Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich: Chcemy oddać cześć i szacunek rodzinie Ulmów. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich: Chcemy oddać cześć i szacunek rodzinie Ulmów. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Naczelny Rabin Polski mocno o rodzinie Ulmów. Niemiecka zbrodnia w Markowej

Redakcja Redakcja Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 109
Poprzez udział w beatyfikacji rodziny Ulmów chcemy oddać cześć i szacunek tym, którzy należą do Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, bo to są najlepsi ludzie na świecie, ludzie, których świadectwo jest nam dziś bardzo potrzebne - powiedział Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich. Od końca 1942 r. Ulmowie ukrywali członków trzech żydowskich rodzin: Didnerów, Gruenfeldów i Goldmanów. Ponieśli za to największą cenę - w tekście piszemy o szczegółach niemieckiej zbrodni.

Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich: Chcemy oddać cześć i szacunek rodzinie Ulmów

– Poprzez udział w tej beatyfikacji chcemy oddać cześć i szacunek rodzinie Ulmów, która należy do Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, bo to są najlepsi ludzie na świecie, ludzie, których świadectwo jest nam dziś bardzo potrzebne – powiedział Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich.


Jak zaznaczył, „to wydarzenie jest bardziej potrzebne nam, niż im, bo każdy dzień jest w naszym życiu wyborem między dobrem a złem”.

Wyjaśnił, że w judaizmie nie istnieje coś takiego jak beatyfikacja czy kanonizacja.

– Każdy człowiek jest święty, ponieważ nosi w sobie świętą iskrę od Boga. Nie można zatem mówić, że jedna osoba jest bardziej święta niż inna – powiedział Naczelny Rabin Polski. Człowiek, który przestrzega Bożego prawa w Biblii nazywany jest sprawiedliwym.

Zastrzegł, że „sąd o drugiej osoby - w tradycji żydowskiej - należy wyłącznie do Boga”. – Tylko Bóg może sądzić. Tylko On może oceniać, kto postępuje lepiej a kto gorzej. Do mnie należy jedynie starać się postępować coraz lepiej – tłumaczył rabin.

Jak zaznaczył, „Bóg nie potępia człowieka tylko jego zachowanie”. – Człowiek jako osoba nie jest zły, ale może postępować źle, czynić złe rzeczy, grzeszyć. To oznacza, że człowiek zawsze może się poprawić, zawsze może stać się lepszy – wyjaśnił Michael Schudrich.

"Czy chcemy być jak Sprawiedliwi, czy jak kolaboranci z Niemcami?"

Podkreślił, że „beatyfikacja rodziny Umów jest pytaniem o jakość naszego życia, o to, czy jesteśmy ludźmi sprawiedliwymi, czy chcemy być takimi ludźmi, czy też wybieramy odwrotną drogę”.

– Dziś mamy wybór, kim chcemy być. Kto będzie dla nas punktem odniesienia. Według którego wzorca chcemy postępować - według tego jak żyli Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, czy - nie daj Boże - jak ci, którzy kolaborantami z Niemcami? – powiedział Naczelny Rabin Polski.

Do 1 stycznia 2022 r., izraelski Instytut Yad Vashem (hebr. "Miejsce i imię") – Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów wyróżnił 28 217 bohaterów, w tym 7232 Polaków ratujących Żydów przed Niemcami podczas II wojny światowej. Na 51 krajów świata, Polacy są największą grupą narodowościową wśród Sprawiedliwych pomimo tego, że tylko na terenie Generalnego Gubernatorostwa (okupowane przez Niemcy tereny Polski) pomaganie Żydom karane było śmiercią.

W 1995 r. Wiktoria i Józef Ulmowie zostali uhonorowani przez Yad Vashem pośmiertnie tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.


Od końca 1942 r. Ulmowie ukrywali członków trzech żydowskich rodzin

Od końca 1942 r. Ulmowie ukrywali członków trzech żydowskich rodzin: Didnerów, Gruenfeldów i Goldmanów.

W niewielkim domku przez kilkanaście miesięcy mieszkali handlarz bydłem z Łańcuta Saul Goldman z czterema nieznanymi z imienia synami oraz dwie córki i wnuczka Chaima Goldmana z Markowej. – Jedna z córek Goldmana, która zginęła z nieznaną z imienia swoją córeczką nazywała się Lea Didner, a jej siostra Gienia (używająca także imienia Gołda) Gruenfeld – powiedział historyk badający od wielu lat okoliczności mordu w Markowej, wiceprezes IPN dr Mateusz Szpytma. Dodał, że Saula Goldmana, od jego imienia, w Łańcucie i w okolicy „tradycyjnie nazywano Szallem, a jego rodzinę Szallami”.

Józef Ulma wcześniej innej rodzinie żydowskiej pomógł wybudować kryjówkę. Jego rodzina była też świadkiem jak na sąsiedniej parceli, gdzie grzebano zwierzęta, Niemcy rozstrzelali w 1942 r. 34 Żydów z Markowej i okolic.

Ulmów zadenuncjował prawdopodobnie granatowy policjant z Łańcuta

Ulmów zadenuncjował prawdopodobnie Włodzimierz Leś, granatowy policjant z Łańcuta, który początkowo za pieniądze sam pomagał rodzinie Szallów. Potem wyrzucił ich z ukrycia. Ponieważ Żydzi domagali się zwrotu swej własności, postanowił ich zamordować. Dowiedział się, że znaleźli schronienie u Ulmów.

Pasją Józefa Ulmy była fotografia. Leś wykorzystał ten fakt. W jednym z dokumentów jest mowa o tym, że przyjechał do Ulmy i poprosił go o zrobienie mu zdjęcia. W rzeczywistości sprawdzał, czy są u niego Szallowie. 24 marca Leś był w grupie dokonującej mordu. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1944 r. polskie podziemie wykonało na nim wyrok śmierci.

W przeddzień mordu niemiecka żandarmeria w Łańcucie kazała stawić się wieczorem czterem woźnicom z furmankami. Każdy był z innej wsi, nie było nikogo z Markowej. Żaden nie znał powodu wezwania. Mieli czekać w stajni magistrackiej.

Ok. 1.00 w nocy rozkazano im podjechać pod budynek żandarmerii. Do Markowej jechało pięciu żandarmów i czterech policjantów granatowych. – Grupą dowodził szef posterunku żandarmerii w Łańcucie, porucznik Eilert Dieken. W jej skład wchodzili żandarmi Josef Kokott, Michael Dziewulski, Gustaw Unbehend i Erich Wilde. Spośród policjantów granatowych udało ustalić się personalia dwóch - Eustachego Kolmana i Włodzimierza Lesia – przypomniał Szpytma.

Męczeństwo rodziny Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów

W pobliże położonego nieco na uboczu wsi domostwa Ulmy dotarli przed świtem. Chwilę później Niemcy wtargnęli do budynku. Padło kilka strzałów. Jako pierwsi, jeszcze podczas snu, zginęli dwaj bracia Szallowie i Gołda Goldman. Wtedy kazano zawołać furmanów. Mieli być świadkami kolejnych zabójstw.

Jeden z woźniców, Edward Nawojski z Kraczkowej, widział, jak Niemcy mordowali trzeciego z braci Szallów, Leę Didner i jej małe dziecko, wreszcie kolejnego mężczyznę z rodziny Szallów. Na końcu zastrzelono ich ojca, 70-letniego Saula Goldmana.

Zaraz potem przed dom wyprowadzono i zastrzelono Józefa Ulmę i jego żonę Wiktorię. Kobieta była w ostatnim miesiącu ciąży.

W 1958 r. Nawojski na procesie Josefa Kokotta zeznał, że po zamordowaniu Ulmów, wśród krzyku ich dzieci, Niemcy zastanawiali się, co z nimi zrobić. Stasia, najstarsza z rodzeństwa, miała osiem lat, najmłodsze dziecko - półtora roku.

Ostatecznie Dieken zadecydował, że je także należy zabić. Trójkę lub czwórkę dzieci zabił pochodzący ze Śląska Opawskiego 23-letni Kokott, który po zajęciu Czechosłowacji przez III Rzeszę przyjął narodowość niemiecką. Mordowanie 16 osób trwało kilkadziesiąt minut. Zabijali niemieccy żandarmi, policjanci granatowi byli obstawą.

Potem zaczął się rabunek. I libacja alkoholowa

Potem zaczął się rabunek. Kokott zabrał Franciszka Szylara, jednego z tych, których przyprowadzono, by kopali grób i nakazał mu, nadzorując i świecąc latarką, dokładne przeszukanie zamordowanych Żydów. Gdy Kokott zauważył przy zwłokach Gołdy Goldman ukryte na piersi pudełko z kosztownościami, stwierdził: „Tego mi było potrzeba”, i schował je do kieszeni.

Pozostali Niemcy rabowali dobytek Ulmów. Kradli skrzynie, materace, łóżka, wynosili skóry zwierząt - w czasie okupacji Ulmowie zdobywali środki na życie m.in. wyprawiając skóry. Nie wszystko zmieściło się na czterech furmankach, którymi żandarmi i policjanci przyjechali z Łańcuta. Dieken rozkazał, żeby sprowadzić dwie następne z Markowej.

Równolegle wezwani wcześniej przez żandarmów mieszkańcy Markowej otrzymali rozkaz zniesienia zwłok i kopania dużego dołu. Szpytma ustalił, że w trakcie tej pracy do Niemców podszedł jeden z kopiących, Franciszek Szylar, i poprosił, „by Żydzi i katolicy zostali pochowani w odrębnych dołach”.

Później zaczęła się libacja alkoholowa. Niemieccy żandarmi i policjanci granatowi wypili trzy litry wódki, którą na rozkaz dowódcy grupy musiał przynieść sołtys. Po libacji sześć załadowanych dobytkiem Ulmów wozów odjechało do Łańcuta.

Szpytma podkreślił, że „mimo surowego zakazu w ciągu tygodnia, pod osłoną nocy, pięciu mężczyzn odkopało grób Ulmów i w trumnach pochowało ich w tym samym miejscu”. Jeden ze świadków tego zdarzenia zeznał: „Kładąc do trumny zwłoki Wiktorii Ulma stwierdziłem, że była w ciąży. Twierdzenie to opieram na tym, że z jej narządów rodnych było widać główkę i piersi dziecka”.

Tylko nieliczni wykonawcy zbrodni zostali ukarani

Tylko nieliczni wykonawcy zbrodni zostali ukarani. – Wkrótce po wkroczeniu Sowietów polskie podziemie wykonało wyrok na gorliwym policjancie Lesiu. Dowódca tej straszliwej ekspedycji Eilert Dieken uniknął doczesnej sprawiedliwości. Po wojnie, do emerytury i śmierci w 1960 r. był funkcjonariuszem zachodnioniemieckiej policji, pełniąc nawet stanowiska kierownicze na różnych posterunkach. Trudno określić, co stało się z Dziewulskim i Wildem – przypomniał Szpytma. – W 2013 roku udało mi się spotkać w Niemczech z jego córką. Twierdziła ona, że ojciec był dobrym człowiekiem i była przekonana, że jest dobrze wspominany w Łańcucie i jego okolicach – dodał.

Odszukano i osądzono natomiast Józefa Kokotta, który do 1957 r. ukrywał się w ówczesnej Czechosłowacji. W 1958 r. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie skazał go na karę śmierci. Rada Państwa PRL skorzystała z prawa łaski i zamieniła mu karę śmierci na dożywocie, które później zmniejszono do 25 lat. Kokott zmarł w więzieniu w 1980 r.; niecałe dwa lata przed końcem kary.

Gdyby nie wybuch wojny, Ulmowie nie zostaliby w Markowej. Chcąc zapewnić lepszą przyszłość rodzinie zamierzali się przenieść do nowego, większego gospodarstwa na Wołyniu. Mieli wyjechać do Wojsławic koło Sokala. Przeprowadzkę zaplanowali na jesień 1939 roku.

Ulmowie: on był społecznikiem i działaczem katolickim; ona zajmowała się domem i dziećmi

Józef Ulma urodził się 2 marca 1900 r. w Markowej. Był znanym w okolicy utalentowanym sadownikiem, hodował też pszczoły i jedwabniki. Był zarazem społecznikiem, bibliotekarzem i działaczem katolickim. Był również członkiem ZMW RP „Wici”, w tym przewodniczącym komisji wychowania rolniczego przy powiatowym zarządzie tej organizacji. Jego wielką pasją było fotografowanie. O 12 lat młodsza żona Wiktoria zajmowała się domem i dziećmi.

W 1995 r. Józefowi i Wiktorii nadano pośmiertnie tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył ich Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 17 marca 2016 r. otwarte zostało w Markowej pierwsze w Polsce Muzeum Polaków Ratujących Żydów, które przyjęło ich imię.

W liczącej ok. 4,5 tys. mieszkańców Markowej Ulmowie nie byli jedyną rodziną, która ukrywała Żydów. 21 innych Żydów przeżyło okupację w sześciu chłopskich domach. Przed II wojną światową w Markowej mieszkało ok. 120 Żydów.

KW

Źródło zdjęcia: Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich: Chcemy oddać cześć i szacunek rodzinie Ulmów. Fot. PAP/Darek Delmanowicz

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka