Fot. PAP/Andrzej Lange
Fot. PAP/Andrzej Lange

Lanie w Tiranie. Bolało od samego patrzenia

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 58
To, co zobaczyliśmy w niedzielny wieczór na stadionie w Tiranie woła o pomstę do nieba. Ciężko było się spodziewać tak słabej dyspozycji reprezentacji Polski w meczu z europejskim średniakiem, jakim jest Albania. Można mówić nawet o niemocy, bo - uwaga - biało-czerwoni oddali w całym meczu jeden celny strzał. Czy ten mecz poruszy cały PZPN?

Niemoc przez duże "N" 

"Wstyd. Żenada. Kompromitacja. Hańba. Frajerstwo" – brzmiała słynna okładka Faktu po mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku. Nikt nie zdziwiłby się, gdyby podobna powstała w poniedziałkowy poranek. Od dłuższego czasu widzimy ogromną niemoc reprezentacji Polski, a jej szczyt mogliśmy zobaczyć w niedzielny wieczór. Polacy z europejskim średniakiem, jakim jest Albania oddali jeden celny strzał. 

Reprezentanci Polski nie mieli żadnego pomysłu na grę. Albańczycy postanowili to więc skutecznie wykorzystać. W 37. minucie z okolic narożnika pola karnego przymierzył Jasir Asani, który popisał się fenomenalnym trafieniem. Wynik ustalił z kolei w 62. minucie wprowadzony na boisko kilkadziesiąt sekund wcześniej Mirlind Daku, który otrzymał piłkę w polu karnym i uderzył z półobrotu, nie dając Szczęsnemu szans na reakcję. Warto dodać, że akcja Albańczyków rozpoczęła się od tego, że w "fenomenalnym" stylu piłkę w pobliżu własnego pola karnego zgubił Kamil Grosicki, który na boisko wszedł w tym samym momencie co Daku.


PZPN dolewa oliwy do ognia 

Kluczowa strata Grosickiego czy kuriozalne zagrania Krychowiaka (m.in. w meczu z Wyspami Owczymi) chyba jasno powinny dać do zrozumienia trenerowi Santosowi, że "odgrzewane kotlety", to nie jest dobra odpowiedź na poprawienie formy reprezentacji. Nie od dziś wiele mówi się, że powinniśmy stawiać na świeżość. Dlaczego więc selekcjoner tego nie robi? Wydaje mi się, że jest na to kilka odpowiedzi: brak dobrych młodych zawodników, obawa przed komentarzami "ekspertów", a może nawet presja jakże "ważnej" i "szanowanej" instytucji, jaką jest PZPN - to tylko moje przemyślenia, jak jest naprawdę, to wie tylko Santos. 

No właśnie ten ww. PZPN również dokłada swoje "trzy grosze" do formy reprezentacji. Jak piłkarze mają czuć się dobrze i myśleć o grze, jak co chwilę muszę się tłumaczyć z różnych skandali, jakie ich pracodawca tworzy. Afera premiowa, powiązany z korupcją Stasiak na meczu w Mołdawii, brak obiecanych biletów dla młodzieży - to wszystko i wiele więcej wydarzyło się przecież w przeciągu jednego roku. 


Co dalej z Santosem? 

Po tak tragicznych występach kibice zastanawiają się nad zwolnieniem Santosa, przecież to typowe podejście fanów reprezentacji Polski. Gra nie idzie, to winny jest trener. Ja w przypadku Portugalczyka nie wysuwałbym takich komentarzy. Może wina nie leży tym razem po jego stronie, a jednak drużyny, która przechodzi ogromny kryzys i nawet tak doświadczony trener nie może sobie z tym poradzić.

– Ja nie podaję się do dymisji ani dziś, ani jutro. Musicie zapytać prezesa (o zwolenie - red.) Jeśli prezes uzna, że dalsza współpraca ze mną nie ma sensu, to porozmawiamy o tym i na pewno znajdziemy jakieś wyjście – powiedział Santos na konferencji po meczowej. 

Decyzje i tak podejmie jednak ten "nieskazitelny" i owiany "dobrą" sławą PZPN. Znając podejście władz polskiej piłki nożnej oraz samego Kuleszy, któremu z pewnością podoba się ciepły stołek prezesa PZPN, zacznie się poszukiwanie nowego trenera. Ja na ich miejscu spojrzałbym, czy jednak problem nie leży gdzieś indziej. Trudno jednak na refleksje, gdy do gry wchodzą dobre posady i ogromne pieniądze. Apel: Prezesie proszę spojrzeć trochę szerzej, niż na czubek swojego nosa. 

Mateusz Pacak

Fot. PAP/Andrzej Lange

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport