Sebastian M. pędził jak szalony. Eksperci: jechał dużo szybciej, niż podano

Redakcja Redakcja Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 83
Według ekspertów crashlab.pl Sebastian M. na A1 jechał swoim BMW z prędkością 315 km/h, a nie 253 km/h, jak wstępnie zakłada prokuratura. 16 września na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego w wypadku zginęła trzyosobowa rodzina, która żywcem spaliła się w samochodzie Kia.

Sebastian M. nie chce wracać do Polski

Tym wypadkiem od trzech tygodni żyje cała Polska. Sebastian M. jest podejrzewany o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Po tym, jak jego BMW uderzyło z impetem w Kię, zdołał uciec z Polski - do Turcji, a stamtąd do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dzięki wysiłkom służb, udało się go odnaleźć i złapać. Teraz czeka na dokończenie procesu ekstradycji do Polski.  


Sebastian M. przekazuje prawnikowi, że nie chce wracać do kraju, ponieważ - jak twierdzi - czeka go społeczny lincz. Powołuje się też na rzekomy brak praworządności w Polsce. Sugeruje, że prokuraturą steruje minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.  

Pędził ponad 300 km/h?

Teraz okazuje się, że według ekspertów od wypadków Sebastian M. jechał jeszcze szybciej, niż zakładają biegli. Zdaniem portalu crashlab24.pl jego BMW na A1 przed decyzją o hamowaniu jechało aż 315 km/h.

Eksperci "zbadali m.in. miejsce wypadku i ślady samochodów. Analizowali również film świadka zdarzenia. W rekonstrukcji wykorzystali drona, technikę fotogrametrii oraz obrazowanie 3D. Co zauważyli? Najpierw na jezdni są ślady hamowania (z ABS) samochodu BMW. Jego kierowca hamował przez 169 m i zjeżdżał z lewego pasa na środkowy. Tam musiało dojść do kontaktu obu pojazdów. Kia zjechała w uślizgu w barierę. Kierowca BMW – jak wynika ze śladów – jechał w poślizgu po zderzeniu jeszcze przez 572 m (od początku hamowania)" - czytamy w podsumowaniu brd24.pl. 


Gdy Sebastian M. zauważył, że jest niebezpiecznie, rozpoczął manewr hamowania, gdy miał na liczniku 315 km/h. Zjechał na środkowy pas, ale nie miał szans na prawidłową reakcję ze względu na prędkość. Według ekspertów, Kia poruszała się, jadąc na A1 130 km/h. Gdy sprawca wypadku zaczął mrugać na lewym pasie światłami do kierowcy Kii, ten zmienił pas na prawy. Nie uratowało to jednak życia trzyosobowej rodziny. Samochód po zderzeniu się zapalił, a w ogniu zginęło małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. 

Fot. BMW roztrzaskane po szaleńczej jeździe Sebastiana M./Policja

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości