Niemcy wciąż obawiają się PiS. Piszą o możliwym "zamachu stanu"

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 182
PiS nie odda władzy bez walki, a nadzieje pokładane są w Andrzeju Dudzie, choć współpraca z przyszłym rządem będzie trudna - analizuje "Die Zeit". Niemiecka redakcja nie wyklucza, że partia Jarosława Kaczyńskiego dokona "zamachu stanu" po wyborach.

Nadal nie było wojskowego przewrotu

Według "Die Zeit", w Polsce rzekomo rosną obawy przed dokonaniem zamachu stanu, czyli nieprzekazaniem rządów w ręce koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. W kampanii wyborczej pojawiały się głosy w przestrzeni publicznej, które wzmacniał też Donald Tusk, że po wyborach szykowany jest wojskowy pucz i dlatego doszło do zmian w dowództwie armii m.in. na gen. Wiesława Kukułę, twórcę WOT. Od wyborów minęły ponad dwa tygodnie - wielu prawicowych komentatorów, ale też "symetrystów", do dziś pyta z przekąsem w sieci, gdzie są na ulicach czołgi i transportery opancerzone. 


Andrzej Duda podejmuje "agresywne działania"

"Trudno uwierzyć, że po takiej kampanii (wyborczej) partia rządząca odejdzie bez walki. Również dlatego, że musi się obawiać rozliczenia” – pisze Joerg Lau w Die "Zeit". W jego przekonaniu, "nadchodzące tygodnie będą próbą nerwów”. „W żadnym innym kraju (za wyjątkiem Węgier) autorytarna transformacja sądownictwa i mediów nie posunęła się tak daleko” – stwierdza. Zdaniem Niemca, Polska jest na dobrej drodze do przywrócenia trójpodziału władz, co ma być decydujące dla przyszłości Unii Europejskiej. 

"Die Zeit" podkreśla, że wszystko zależy od tego, kogo desygnuje na premiera prezydent Andrzej Duda. Niemiecka gazeta przypuszcza, że głowa państwa zrobi wszystko, aby nie dopuścić Donalda Tuska do władzy. "Die Zeit" nazywa prezydenta "wiernym wykonawcą linii partii". W kategorii agresywnych działań ocenia mianowanie kilkudziesięciu sędziów dwa dni po wyborach. 


Jak szturm na Kapitol

Gazeta cytuje też publicystę Michała Szułdrzyńskiego, który na łamach "Rzeczpospolitej" porównał polską sytuację do szturmu wyborców Donalda Trumpa na Kapitol po przegranych wyborach prezydenckich w USA. PiS nie chce być przyszłą opozycją, bo nie zamierza uznać porażki, ale zamierza być siłą „oporu” wobec „nielegalnego nowego rządu, który jest w służbie obcych mocarstw” - pisał.

PiS wygrało wybory 15 października, uzyskując największe poparcie spośród wszystkich startujących partii, ale nie uzyskało większości w mandatach i prawdopodobnie nie zawiąże z nikim koalicji. 

Fot. Donald Tusk, lider KO/Facebook

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka