Jan Maria Jackowski. Fot. PAP/	Leszek Szymański
Jan Maria Jackowski. Fot. PAP/ Leszek Szymański

Jackowski dla Salonu 24: PiS nigdy nie był prawicą

Redakcja Redakcja PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 97
Piętnowałem błędy PiS-u i przewidywałem, że to się skończy źle dla tej formacji. I zamiast wykluczać te błędy, to mnie wykluczono. Mam o tyle gorzką satysfakcję, że moja krytyka spełniła się właśnie po ostatnich wyborach. I sytuacja, w jakiej znalazł się PiS, moim zdaniem była do przewidzenia – mówi Salonowi 24 doktor Jan Maria Jackowski, analityk polityczny, były parlamentarzysta, w latach 2011-2022 senator klubu PiS.

Od utraty władzy przez Prawo i Sprawiedliwość minęły już przeszło dwa miesiące. Pana dawną partią wstrząsają dziś spore turbulencje...

Dr Jan Maria Jackowski: Na wstępie ważne sprostowanie: Pragnę podkreślić, że nigdy nie byłem członkiem partii, nie miałem nic wspólnego z PiS-em jako partią polityczną. Byłem bezpartyjnym senatorem w klubie PiS.


Formacji, która dziś ma poważne problemy. Zaraz po wyborach jej liderzy podkreślali, że tak naprawdę wygrali, tylko nie mają zdolności koalicyjnych, że nawet jeśli koalicja KO-Lewicy-Trzeciej Drogi przejmie władzę, to PiS szybko zacznie punktować, szykować się do odzyskania dawnej pozycji. Po paru tygodniach sondaże są słabe, atmosfera w partii i wokół niej również. Jak ocenia Pan przyszłość PiS i w ogóle szeroko rozumianej prawicy?

Widać wyraźnie, że PiS stoi w tej chwili na rozdrożu. Wyczerpuje się dotychczasowa formuła funkcjonowania tego ugrupowania, szczególnie po tych ostatnich ośmiu latach, w których PiS stało się partią władzy, również z wszystkimi tego negatywnymi skutkami. Mam na myśli ekonomizację członków, działaczy i osób związanych z PiS-em. Ekonomizacja ta polegała na tym, że myślano w znacznej mierze o załatwianiu swoich spraw, mniej o dobru wspólnym. Traktowano działalność polityczną jako element poprawiania sytuacji życiowej i bytowej swojej, a także swoich bliskich czy znajomych.

W tej chwili trwa poszukiwanie nowej formuły tego środowiska. W tle toczy się dyskusja na temat tego, kto ma w przyszłości być liderem tego obozu. Jednocześnie już niebawem mamy dwa  ważne wydarzenia polityczne, czyli wybory samorządowe, które są wyjątkowo trudne dla PiS-u i wybory europejskie dwa miesiące później, czyli w czerwcu.

Obecnie możliwy jest każdy scenariusz. Zarówno taki, w którym Prawo i Sprawiedliwość skonsoliduje się, odbuduje. I będzie funkcjonowało już w innej formule, jako najsilniejsza partia opozycyjna. Możliwe są też jednak inne scenariusze, polegające na dekompozycji tego ugrupowania i pojawieniu się zupełnie nowych bytów politycznych. W mojej ocenie każdy scenariusz jest możliwy.

Ostatnio głośno było o liście prof. Andrzeja Nowaka, który domaga się zmian w partii. Krytykuje prezesa, Jarosława Kaczyńskiego?

Jest to niewątpliwie ważne dla PiS-u stanowisko, ponieważ profesor Andrzej Nowak cieszy się niekwestionowanym autorytetem w tym środowisku, jako historyk, ale też jako osoba, która wypowiada się na temat bieżącego życia publicznego. I ten list oceniam jako znamienny, to znaczy pokazujący, że również wśród zwolenników tej formacji i to tych reprezentujących kręgi intelektualne, naukowe, nasila się fala krytyki dotycząca w gruncie rzeczy zawiezionych nadziei związanych z tą formacją politycznych.


Profesor Nowak jako potencjalnych następców Jarosława Kaczyńskiego wskazuje Przemysława Czarnka i Patryka Jakiego, polityków raczej radykalnego skrzydła. Po stronie publicystów sprzyjających prawicy toczy się spór o to, czy PiS, szerzej cała prawica powinny iść raczej w stronę takiego twardego, bardzo mocnego stanowiska, czy może tworzyć kilka nurtów, otworzyć się na wyborców Konfederacji, ale i Trzeciej Drogi. Nie brak też opinii, że PiS już jest passe, a jego wyborców zagospodarują radykalniejsza Konfederacja i bardziej centrowy PSL.

PiS nigdy nie był grupowaniem prawicowym. Używał trochę retoryki narodowo-katolickiej, ale w gruncie rzeczy, z punktu widzenia gospodarczego, to była partia etatystyczno-populistyczna. Natomiast jeżeli chodzi o stosunek do wartości, no to wielu liderów tego ugrupowania traktowało je czysto instrumentalnie, to znaczy jako element socjotechniki, którym zdobywa się poparcie określonych grup elektoratu.

Przed nami jest dyskusja, czym ma być w Polsce prawica czy centroprawica. Przypuszczam, że w najbliższych latach pojawią się nowe byty, które będą odwoływały się czy do nurtu bardziej konserwatywnego, czy bardziej chadeckiego, czy wolnorynkowego, czy takiego solidarystycznego. To wszystko przed nami. Natomiast ja nie potrafię dziś  powiedzieć, jak dokładnie będzie to wyglądać.

Wspomniał Pan o tym socjotechnicznym używaniu pewnych idei. Tu zawsze pojawia się temat aborcji. Byli politycy PiS-u, którzy w pierwszej kadencji ostro krytykowali obrońców życia, jedna z posłanek mówiła coś o „pajacach”. W październiku 2020 roku Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, który kończył tzw. kompromis aborcyjny i spowodował ostre antyrządowe protesty. Czy można stwierdzić, że ówczesna partia rządząca trochę „zakiwała się” w tych sprawach światopoglądowych, czym tak naprawdę naraziła się wszystkim?

Jest w tym poglądzie dużo racji. W środowiskach katolickich PiS bardzo dużo stracił właśnie przez takie rozchwianie i niejednoznaczność w sprawach kluczowych dla tych środowisk kluczowych. A w środowiskach z kolei bardziej liberalnych nie zyskał. Ponieważ jest opinia właśnie, że jest bardzo radykalny w tych sprawach, choć ten radykalizm jest bardzo często jedynie werbalny. W życiu politycznym często bywa tak, że jak się bardzo instrumentalnie traktuje wartości, to nie zadowoli się ani jednej, ani drugiej strony.

Dlaczego na początku 2022 roku odszedł Pan z klubu PiS?

Nie ja odszedłem, tylko zostałem wykluczony za to, że piętnowałem błędy i przewidywałem, że to się skończy źle dla tej  formacji. I zamiast wykluczać te błędy, to mnie wykluczono. Mam o tyle gorzką satysfakcję, że ta moja krytyka spełniła się właśnie po ostatnich wyborach. I sytuacja, w jakiej znalazł się PiS, moim zdaniem była do przewidzenia. I o tym jasno mówiłem. I za to przestałem być członkiem klubu parlamentarnego.


Za co konkretnie krytykował Pan wtedy Prawo i Sprawiedliwość?

Przede wszystkim piętnowałem niekonsekwencję programową, odejście od zasad i instrumentalne traktowanie wartości, do których chciał odwoływać się PiS, zdobywając popularność w tych kręgach, dla których tradycja, konserwatyzm, były ważne. Krytykowałem też PiS za takie zjawiska, jak piątka nad zwierząt, nepotyzm, kolesiostwo, traktowanie państwa jako łupu politycznego, który można kolonizować. I wszelkie negatywne zjawiska, które były z tym związane. Przypominam, że na przykład w programie PiS-u było wypowiedzenie konwencji stambulskiej.

Jeżeli mówimy o wartościach ważnych w pewnych kręgach, było wypowiedzenie pakietu klimatycznego. Przecież to wszystko PiS mówił, zapowiadał. A później tego nie realizował. No więc albo się nie mówi takich rzeczy, albo jak się mówi, to się próbuje je realizować, jak się jest u władzy.

W październikowych wyborach senatorem Pan nie został, po trzech kadencjach w Izbie Wyższej. Jak wygląda świat poza polityką?

Bycie poza Sejmem i Senatem nie oznacza zaprzestania działalności. Największy wpływ na życie publiczne w Polsce miałem w czasach, kiedy nie byłem parlamentarzystą. Chociażby po opublikowaniu mojej książki sprzed 30 lat pt. „Bitwa o Polskę”. Bardzo pozytywnie mówił o niej ojciec święty, św. Jan Paweł II.

Z zawodu jestem publicystą i pisarzem, historykiem, autorem 15 książek i ponad 1600 tekstów prasowych. I w tym obszarze poruszam się cały czas zawodowo. Książki pisałem nawet wtedy, jak byłem senatorem. Nigdy nie rozstawałem się z piórem. Obszar między publicystyką i eseistyką to przestrzeń, w której mam dorobek, i w którym mogę się realizować.

Źródło zdjęcia: Jan Maria Jackowski. Fot. PAP/ Leszek Szymański

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka