PAP
PAP

Cyrk na przesłuchaniu Morawieckiego przed komisją. "To nie jest familiada"

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 93
Przesłuchanie byłego premiera przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych przebiegało wyjątkowo burzliwie. Już na początku posiedzenia doszło do wielu pyskówek między władzami organu a politykiem PiS Mateuszem Morawieckim.

Przesłuchanie b. premiera Mateusza Morawieckiego przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych będzie kontynuowane w środę o godz. 13.00 - poinformował przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO).

Joński przekrzykiwał się z Morawieckim na komisji

Już na początku przesłuchania doszło do spięcia między byłym premierem a przewodniczącym organu. Joński bardzo natarczywie zadawał pytania i wyłączał Morawieckiemu mikrofon, gdy ten mówił nie na temat.

- Może pan zaskoczyć wszystkich i powiedzieć prawdę - mówił Dariusz Joński do Mateusza Morawieckiego podczas przesłuchania na komisji. Jednak byłemu szefowi rządu regularnie wyłączano mikrofon. Spotkało się to z jego oburzeniem.

Szef komisji odparł, że to nie jest konferencja prasowa. - Może dla pana to jest śmieszne, ale poszło 100 milionów złotych w błoto - mówił Joński.

- Wy jesteście winni temu, że poszło w błoto 70 milionów złotych, jest temu winna Platforma Obywatelska, pana kierownik, ówczesny szef PO, pani Małgorzata Kidawa-Błońska i wszyscy ci, którzy się do tego przyznali, w tym również pan Rafał Trzaskowski - powiedział Morawiecki.

Gdy Morawiecki zaczął odpowiadać, został upomniany przez Jońskiego, by odpowiedział na to konkretne pytanie. - Co to za wyłączanie guzika, może pan wziąć udział w Familiadzie panie przewodniczący, co to w ogóle jest - zwrócił się Morawiecki do Jońskiego.

- Widzę, że pan się ćwiczył w tym szybkim wyłączaniu guzika - kpił potem Mateusz Morawiecki.

- Czy widzi pan zaniechania po stronie Jacka Sasina? - zapytał w pewnym momencie Joński.

Były premier ponownie jednak nie odpowiedział wprost. - Widzę, że dwa przedsiębiorstwa, które otrzymały od premiera decyzję, robiły wszystko, by to wykonać w krótkim czasie - mówił Morawiecki.

- Działaliśmy w bardzo krytycznym okresie, doszło wtedy do wolty politycznej po stronie PO - mówił na komisji Morawiecki, po czym Joński ponownie wyłączył mu mikrofon.

Transmisję przesłuchania byłego premiera przed komisją ds. wyborów korespondencyjnych możesz zobaczyć tutaj:

Morawiecki: Przygotowania do wyborów korespondencyjnych były legalne

Były premier podkreślił na czwartkowej konferencji prasowej przed przesłuchaniem przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych, że jego decyzje ws. wyborów prezydenckich w 2020 r. zostały podjęte zgodnie z prawem. "Najlepszym potwierdzeniem tego jest jedyny prawomocny wyrok sądu, który zapadł w tej sprawie 29 listopada 2023 r. On miażdży, masakruje tą narrację NIK, TVN, PO" - dodał.

Dodał, że wszystkie dokumenty, które mu przygotowywano, zmierzały do tego, aby zlecić czynności przygotowawcze do przeprowadzenia wyborów. "Gdybym tego nie zlecił, moglibyście mnie oskarżać o to, że zaniedbałem podstawowych obowiązków" - ocenił b. premier.

Morawiecki zaznaczył, że aby mówić o organizacji wyborów prezydenckich w 2020 r., trzeba przedstawić tło i kontekst oraz powiedzieć, w jakich warunkach wtedy działano. "Były to wybory w obliczu światowego kryzysu pandemii Covid i właśnie ten czynnik zadecydował o tym, że w wielu krajach podejmowano decyzję o tym, by wybory odbywały się w sposób odmienny od tego jak zazwyczaj czy w trybie korespondencyjnym" - powiedział były premier.

Morawiecki dziękował wszystkim służbom, które pomagały w walce z pandemią. "Niezależnie od tego, jak kto ocenia całą pandemię od strony politycznej, patrząc na wymiar gospodarczy, społeczny, w dziedzinie służby na pewno nie możemy się powstydzić zbyt wolnych reakcji" - powiedział.

Jego zdaniem, polskiej gospodarce i polskim pracownikom udało się przejść "prawie suchą stopą" przez największy kryzys gospodarczy przynajmniej od 1989 r., a nawet od II wojny światowej.

"Byliśmy skuteczniejsi niż wiele rozwiniętych państw"

"Byliśmy skuteczniejsi niż wiele rozwiniętych państw. Nigdy w Polsce nie doszło do tego, że w domach pomocy społecznej bez żadnego wsparcia umierali ludzie - tak jak we Francji, tak jak Hiszpanii, tak jak we Włoszech. Nie dochodziło do triażu, jak w Austrii, jak w Lombardii we Włoszech - czyli do selekcji dotyczącej tego, kto jeszcze może być leczony, a kto nie" - podkreślił b. premier.

"Czy mieliśmy prawo sądzić, że skoro opozycja głosuje bardzo szybko w Sejmie i Senacie za przyjęciem ustawy o głosowaniu korespondencyjnym dla wszystkich będących w kwarantannie i dla wszystkich po 60. roku życia, czyli dla około 10 milionów polskich obywateli, że sześć dni później napotka to na obstrukcję, na świadomie rzucane kłody pod nogi, żeby zakłócić proces legislacyjny?" - pytał Morawiecki.


Morawiecki: Opozycja winna temu, że wybory się nie odbyły

Jego zdaniem, odpowiedzią są wyniki kandydatki KO w wyborach prezydenckich Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. "Wówczas sondaże zaczęły dramatycznie dołować do poziomu 4-6 proc., co groziło rozpadem KO" - stwierdził.

B. premier przypomniał, że organizował spotkania w swojej kancelarii z przedstawicielami Lewicy, PSL i KO w sprawie organizacji wyborów. Ocenił, że jedni - politycy PO - byli nastawieni na "ciasny partyjny interes", a drudzy - politycy PSL i Lewicy - "krytykowali, ale konstruktywnie". "Widać było różnice w zachowaniu" - dodał.

Morawiecki zapewnił, że rząd musiał w tamtym czasie zorganizować wybory, dlatego uznał, że najlepszą metodą będą wybory korespondencyjne. "Przygotowanie wyborów było naszym absolutnym obowiązkiem nie tylko dlatego, że marszałek Sejmu ogłosiła, że wybory prezydenckie odbędą się 10 maja, ale taki jest obowiązek konstytucyjny" - podkreślił.

Morawiecki: MAP przygotowało projekty decyzji ws. Poczty Polskiej i PWPW 

Były premier zeznał przed komisją śledczą, że po raz pierwszy zapoznał się z projektem decyzji ws. polecenia Poczcie Polskiej oraz PWPW podjęcia działań przygotowujących wybory prezydenckie kilka dni przed ich podpisaniem.

Przekazał, że jeśli dobrze pamięta to, co referował mu wówczas szef KPRM Michał Dworczyk, projekt decyzji był autorstwa Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jak uzasadniał, prawdopodobnie był to właśnie ten resort, ponieważ podlegała mu Poczta Polska.

Morawiecki był pytany, czy znał negatywne opinie prawne szefa Prokuratorii Generalnej oraz departamentu prawnego KPRM. - Tak, pan minister Michał Dworczyk poinformował mnie na kilka dni przed 16 kwietnia (2020 r.) - nie potrafię podać dziennej daty - że w stosunku do pierwotnej decyzji zaproponowanej przez MAP pojawiły się wątpliwości prawne. Poinformowałem go, że proszę o poprawienie tych decyzji i ich zrekonstruowanie w taki sposób, aby prace przygotowawcze, które miały być przeprowadzone przez Pocztę Polską i PWPW mogły być wykonane, a jednocześnie żeby nikt nie miał wątpliwości prawnych - zeznał był premier.

Jak relacjonował, po kilku dniach, najprawdopodobniej 16 kwietnia 2020 r. minister Dworczyk poinformował go ustnie o tym, że "nowe ustne i - w ślad za tym idące - pisemne stanowiska prawnicze zostały pozyskane, że te decyzje zostały poprawione i ze dotyczą realizacji niezbędnych czynności zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów prezydenta RP i teraz są zgodne z prawem i podstawa prawna została również przywołana".

Morawiecki dodał, że nie pamięta, kto był autorem tych nowych opinii. "Byli to jacyś profesorowie, doktorzy nauk prawnych" - mówił.

Na uwagę, że pozytywne opinie zostały wydane już po 16 kwietnia 2020 r., Morawiecki powiedział, że Dworczyk "przygotowywał tę decyzję w oparciu o ustne informacje ze strony prawników, w ślad za którymi miały pójść potwierdzenia pisemne". - Być może było tak, że ustne potwierdzenia nadeszły 14, 15, bądź 16 czerwca, a później potwierdzenia pisemne - dodał.

Morawiecki: Nie było żadnych propozycji korupcyjnych ani zastraszania 

Zdaniem Morawieckiego, wybory w trybie korespondencyjnym były bezpieczniejsze, "podobnie jak zdaniem (b. szefa MZ) ministra Łukasza Szumowskiego i medyków". "Wybory, które zorganizowaliśmy pod przymusem PO były mniej bezpieczne" - ocenił. Podkreślił, że nie miał żadnych wątpliwości, że wybory z głosowaniem przy urnach są mniej bezpieczne, z punktu widzenia epidemicznego. - Wybory korespondencyjne były najwłaściwszym sposobem przeprowadzenia wyborów - przekonywał.

- Dla mnie informacje spływające ze świata, a przynajmniej z dwóch kontynentów, co do trybów przeprowadzenia wyborów były najbardziej przekonujące. Te informacje spływały z USA, Kanady, Szwajcarii, Niemiec, Korei Południowej i to było bardzo przekonujące, że skoro w takich krajach odbywały się wybory korespondencyjne, to my też powinniśmy je przeprowadzić - wyjaśnił.

B. premier zeznał, że rozmawiał wówczas - czasami kilka razy dziennie - z ministrem Szumowskim, "który miał bardzo szerokie kontakty ze środowiskiem medycznym" i z prof. Andrzejem Horbanem, który był jego głównym doradcą do spraw COVID-19. - Podkreślali oni, że tryb wyborów korespondencyjnych jest bezpieczniejszy - zapewnił.

Pytany, czy zalecenia Szumowskiego były mu przekazywane formalnie czy nieformalnie, odpowiedział, że nie wymieniali się pismami, skoro widzieli się kilka razy dziennie. - Po prostu rozmawialiśmy o problematyce koronawirusa i również o tym, żeby zrobić wszystko, aby pozyskać jak najwięcej środków sanitarnych - dodał.

- Ze wszystkich stron docierały do mnie wołania o środki sanitarne, środki ochrony fizycznej. Wówczas, w przyspieszonym tempie pozyskiwaliśmy z różnych stron świata i produkowaliśmy w Polsce wszelkie środki ochrony fizycznej - powiedział Morawiecki.

B. premier odniósł się do zeznań b. szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, który powiedział, że Morawiecki uczestniczył w spotkaniu w wilii przy ulicy Parkowej, na którym obecny był m.in. b. polityk Porozumienia Michał Wypij i podczas którego omawiano sprawę wyborów kopertowych. - Nie przypominam sobie, abym brał udział w spotkaniu z panem Wypijem. Nie miałem też relacji z tego konkretnego spotkania - zeznał.

Morawiecki został zapytany, czy według jego wiedzy "były propozycje korupcyjne lub sytuacje zastraszania posłów partii Kukiz'15". Polityk odpowiedział stanowczo, że nie było żadnych propozycji korupcyjnych ani o propozycji charakterze zastraszania oraz nie miał wiedzy na temat tego, czy ówczesny szef jego gabinetu spotykał się posłami Kukiz'15.

- Nie wiadomo mi nic o tym, żeby były jakieś pozaprawne naciski na Jarosława Gowina i Michała Wypija, natomiast były rozmowy z Porozumieniem Jarosława Gowina, aby nie zdradzali linii obozu politycznego, z jakiego weszli do Sejmu, tylko żeby lojalnie zachowywali się jak członkowie tego obozu politycznego. Sam pamiętam wiele rozmów z premierem Gowinem - zeznał.

Zapewnił, że wybory korespondencyjne nie mogły wpłynąć negatywnie na sytuację Poczty Polskiej. - Od początku zakładaliśmy, że wszelkie koszty poniesione przez podmioty, którym decyzja jest zlecana musza zostać zrekompensowane - poinformował Morawiecki.

Morawiecki: środki na przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych były w rezerwach budżetowych

Były premier powiedział, że decyzję o przeprowadzeniu wyborów kopertowych przez Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych podpisał 16 kwietnia 2020r, po skorygowaniu niektórych sformułowań prawnych. Dopytywany przez posłankę Magdalenę Filiks (KO) na czym te zmiany polegały, wskazał, że chodziło o to, że zlecił Poczcie Polskiej i PWPW "podjęcie działań przygotowania do przeprowadzenia wyborów", a nie "działań zmierzających do przeprowadzenia wyborów".

Pytany dlaczego kierowane przez Mariusza Kamińskiego MSWiA i oraz MAP, któremu przewodził Jacek Sasin nie podpisały umów z PWPW i Pocztą, były premier wyjaśnił, że jego decyzje miały rygor natychmiastowej wykonalności. - Miałem prawo sadzić, że czynności te przez instytucje zostaną przygotowane. A o umowy lub ich bark proszę pytać te dwa ministerstwa - powiedział Morawiecki. - Gdybym to wiedział, to bym powiedział - zapewnił.

Pytany, czy zdawał sobie sprawę, że te podmioty mogły mieć problemy finansowe z powodu niezapłaconych faktur, wskazał, że według jego wiedzy podmioty te dostały rekompensatę z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Dodał że rezerwa ta, podobnie jak rezerwa celowa, są przeznaczane na cele, których nie da się przewidzieć.

- Środki w rezerwie celowej i rezerwie ogólnej wystarczająco zabezpieczały te wydatki. Ostatecznie koszty wyborów wyniosły ok. 320 mln zł, czyli środki z rezerw zabezpieczały je ponaddwukrotnie - zauważył Morawiecki.

Morawiecki: jeśli Gowin twierdzi, że zmieniałem zdanie ws. wyborów kopertowych, to kłamie

Jeśli b. wicepremier Jarosław Gowin twierdzi, że na początku byłem przeciwnikiem organizacji wyborów korespondencyjnych, a potem zwolennikiem, to kłamie - powiedział w czwartek na posiedzeniu komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych b. premier Mateusz Morawiecki.

Morawiecki pytany był przez posłankę Anitę Kucharską-Dziedzic (Lewica) o zeznania b. wicepremiera w rządzie PiS Jarosława Gowina, który opowiedział komisji o spotkaniu, które - według niego - odbyło się pod koniec marca 2020r. W spotkaniu tym - jak relacjonował Gowin - udział wziął Łukasz Szumowski, Mateusz Morawiecki oraz on sam.

- Ustaliliśmy wtedy we trzech, że będziemy robić wszystko, żeby zapobiec tym wyborom. Po kilka dniach i po rozmowie z (prezesem PiS - red.) Jarosławem Kaczyńskim pan premier Morawiecki poinformował mnie, że jak się wyraził: "Jarosław nalegał na przeprowadzenie tych wyborów". I od tej pory Mateusz Morawiecki już konsekwentnie działał na rzecz przeprowadzenia wyborów kopertowych - zacytowała zeznania Gowina posłanka Kucharska-Dziedzic.

- Przykro mi to powiedzieć, bo pan premier Gowin był do tamtego czasu naszym bardzo dobrym kolegą w rządzie, ale w tamtym momencie zdradził nasz obóz polityczny i - co jest również w mediach - doszło do jego spotkania gdzieś pod Warszawą z jednym z liderów opozycji, z przedstawicielem Platformy Obywatelskiej. Wtedy zmienił zdanie i zaczął grać na scenariusz Platformy Obywatelskiej - powiedział Morawiecki.

Według niego, "Gowin realizował swój interes polityczny". - Wiem od jego kolegów z partii Porozumienie, że chciał wówczas zostać marszałkiem Sejmu może premierem. Po prostu realizował swój cały plan polityczny. Także jego zeznania trzeba odczytywać w takim niestety świetle - zaznaczył b. premier.

Dopytywany przez posłankę Lewicy, czy prawdą jest, że zmieniał zdanie w sprawie przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, Morawiecki zapewnił, że "na pewno nie było tutaj żadnej gwałtownej zmiany".

Na uwagę, czy w takim razie Jarosław Gowin kłamał w sprawie tego, że wówczas zmieniał swoją opinię co, do tych wyborów, b. premier odparł: "Jeśli twierdzi pan Gowin, że ja na początku byłem przeciwnikiem wyborów korespondencyjnych, a potem zwolennikiem to tak, kłamie".

Morawiecki tłumaczy fiasko wyborów korespondencyjnych działaniami opozycji

B. premier Mateusz Morawiecki ocenił, że powodem, dla którego nie odbyły się planowane na maj 2020 r. wybory korespondencyjne, była chęć wymiany kandydata na prezydenta ze strony Platformy Obywatelskiej. - PO postanowiła dokonać obstrukcji i przekonać jeszcze część posłów z naszego obozu - mówił.

O to, czy to chęć "wymiany" kandydata na prezydenta PO w 2020 r. była powodem, dla którego nie odbyły się wybory korespondencyjne planowane na maj 2020 r., podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej zapytał Mateusza Morawieckiego, b. wiceszef MS, poseł Suwerennej Polski Michał Wójcik.

- Takie jest moje pełne przekonanie. W momencie, kiedy marszałek (Małgorzata - PAP) Kidawa-Błońska straciła szansę na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, PO postanowiła dokonać obstrukcji (...) i przekonać dodatkowo jeszcze kilku-kilkunastu posłów z naszego obozu, co też się stało - stąd rola premiera (Jarosława - red.) Gowina - odparł były szef polskiego rządu.

Zdaniem Morawieckiego, wybory korespondencyjne nie odbyły się "wyłącznie ze względu na celowe działanie opozycji", w szczególności Platformy Obywatelskiej, a przed komisją jako świadek powinna zasiąść właśnie m.in. Kidawa-Błońska. "W głowie mi się nie mieści, że tak zasadniczy świadkowie mogą nie zostać wezwani" - podkreślił.

Po utarczce słownej między Wójcikiem a szefem komisji Dariuszem Jońskim (KO) ten pierwszy zwrócił się do drugiego: "Dzisiaj są czasy zamachu na demokrację w Polsce (...) I takie czasy, kiedy tacy ludzi jak pan mogą być przewodniczącymi komisji śledczych. Ale przyjdzie taki czas, kiedy wyciągniemy pana z Brukseli i posadzimy jako świadka".

Wcześniej Morawiecki podkreślał, że "nie powinno robić się polityki na pandemii, tak jak Platforma i jej przedstawiciele".

MB/KW

Fot. Premier Mateusz Morawiecki na komisji ds. wyborów korespondencyjnych. Źródło: PAP/Paweł Supernak

Czytaj dalej:

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj93 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka