Robert Lewandowski rezygnuje z gry dla reprezentacji Polski. Chwilę wcześniej Michał Probierz odbiera mu przez telefon opaskę kapitana. Kadra gra fatalnie. W mediach rozpętało się piekło, a nadzieja na lepsze czasy w polskim futbolu umarła. Osoba, która za to wszystko odpowiada, postanowiła jednak nabrać wody w usta i do tej pory milczy. Po co się wychylać, jak wybory zabetonowane. Prawda, Panie Kulesza?
Lewandowski zdegradowany przez Probierza. Rozstanie po polsku
Wczoraj gruchnęła informacja, że decyzją Michała Probierza, nowym kapitanem reprezentacji Polski zostanie Piotr Zieliński. I fajnie, widać, że "Zielu" w końcu odżył i wkłada w kadrę dużo energii. Jednak cała historia tej decyzji i sposób komunikowania, to sytuacja kuriozalna. Wcześniejszy kapitan - Robert Lewandowski - został poinformowany o decyzji telefonicznie, przez selekcjonera Probierza.
Mówimy o zawodniku, który od 11 lat jest kapitanem, uznawany za najlepszego piłkarza w historii polskiego futbolu. Piłkarza, który stanowi trzon tej reprezentacji. Sama reakcja "Lewego" może być kontrowersyjna i dotykać komentatorów, ale to temat na osobny artykuł, a tutaj jednak skupmy się na czymś innym.
PZPN zabetonowany
Największa afera w reprezentacji Polski w XXI w., kadra gra fatalnie, kibice się buntują, a wybory w PZPN za pasem. W normalnym państwie obecny prezes związku miałby twardy orzech do zgryzienia, a cała sytuacja mocno odbiłaby się na głosowaniu, ale nie w Polsce. Prezes Cezary Kulesza tak zabetonował wybory, że może spać spokojnie, nawet w momencie, jak Polska kadra przechodzi największy kryzys.
Kulesza nie ma żadnego kontrkandydata i nie szykuje się, by było inaczej. Tak sobie obecny prezes PZPN ustawił grę. Udało się to dzięki zmianie statutu w związku, zgodnie z którym kandydaci na prezesa muszą zdobyć podpisy z aż 15 z 16 wojewódzkich związków. W praktyce oznacza to, że bez akceptacji tzw. baronów piłkarskich – z których większość otwarcie popiera Kuleszę – żaden niezależny kandydat nie ma szans na dopuszczenie do głosu.
Te działania uderzają nie tylko w demokrację wewnętrzną w PZPN, ale pośrednio wpływają również na atmosferę wokół reprezentacji. Gdy selekcjoner i prezes działają w zamkniętym układzie zależności, trudno mówić o zaufaniu, przejrzystości czy otwartej dyskusji.
Tak też było w decyzji o odebraniu opaski Lewandowskiemu, Probierz zdecydował, powiedział Kuleszy, a ten w pełni go poparł, i koniec, po sprawie...
Lewandowski stał się niewygodny?
I tak już podsumowując: Trudno oprzeć się wrażeniu, że Lewandowski – choć nie jest bez winy – stał się dla tego układu postacią niewygodną. Nie dało się go kontrolować, nie był wdzięczny "za nominację”, nie biegał z uśmiechem po konferencjach prasowych. A w PZPN coraz bardziej ceni się lojalność, a nie osobowość. Przeszkadzał, to go usunięto...
Bo Lewandowski to już nie tylko piłkarz, to instytucja. Człowiek z własnym zdaniem, własnym zapleczem, wizerunkiem większym niż cały związek i do tego z ogromną wiedzą piłkarską. A dla ludzi, którzy od lat budują związek na zasadach pełnej kontroli i przyklepywania decyzji w zamkniętym gronie, taka niezależność jest nie do zniesienia. "Lewy" nie mieścił się w tym systemie. Nie dość, że mówił, co myśli, to jeszcze miał odwagę milczeć, kiedy wszyscy oczekiwali poklepywania selekcjonera po plecach.
Lewandowski – z całym swoim bagażem charyzmy, historii, doświadczenia i wpływu – był zbyt duży jak na związek, który boi się cienia. I dlatego nie było debaty, nie było rozmowy. Była decyzja i telefon.
Mateusz Pacak
Cezary Kulesza na meczu w Chorzowie, fot. PAP/Michał Meissner
Inne tematy w dziale Sport