Nowe porządki w NIK. Banaś stracił nie tylko lwią część odprawy

Redakcja Redakcja NIK Obserwuj temat Obserwuj notkę 8
Mariusz Haładyj "czyści" Najwyższą Izbę Kontroli z zaufanych ludzi poprzedniego szefa NIK, Mariana Banasia. W planach jest również gruntowna reforma struktury instytucji i nowy statut. Banaś otrzymał na odchodne 40 tys. złotych odprawy, choć liczył aż na 400 tys. złotych.

Haładyj odsuwa ludzi Banasia

Zaledwie kilka dni po objęciu funkcji Haładyj złożył do marszałka Sejmu wniosek o odwołanie Michała Jędrzejczyka, wiceprezesa NIK i wieloletniego współpracownika Mariana Banasia - informuje "Rzeczpospolita". Jędrzejczyk, który karierę zaczynał jako radny gminy Morawica, przez lata był jednym z najwierniejszych ludzi Banasia: towarzyszył mu w Ministerstwie Finansów, a później w NIK, gdzie awansował aż do stanowiska wiceprezesa.

Nowy szef Izby natychmiast odwołał też Jarosława Melnarowicza z funkcji dyrektora generalnego. Jego miejsce zajęła Małgorzata Szczepańska, urzędniczka z ponad 20-letnim doświadczeniem w administracji publicznej, znana z rygorystycznego przestrzegania zasad prawnych i finansowych.

Z funkcji doradcy odszedł również Andrzej Voigt, którego zatrudnienie – jak ujawniała prasa – miało służyć lobbowaniu na rzecz drugiej kadencji Mariana Banasia. Plan polegał na przekonaniu Donalda Tuska i Waldemara Żurka, że Haładyj ma na koncie udział w aferze finansowej wokół Polskiego Holdingu Hotelowego, co miało wstrzymać wybór następcy przez posłów. Według źródeł z Izby, Haładyj planuje też dalsze zmiany w kierownictwie. 


Audyt w NIK 

Z informacji uzyskanych w NIK wynika, że nowy prezes przygotowuje nowy statut Izby, który może zlikwidować stanowiska radców prezesa i doradców dyrektorów – funkcje wprowadzone przez Banasia, które zdaniem części pracowników "rujnują hierarchię służbową” i służą głównie utrzymywaniu lojalnych wobec niego osób na etatach.

W pierwszych dniach pracy nowa dyrektor generalna Małgorzata Szczepańska zleciła audyt finansów NIK. Kontrolerzy ustalili, że w Izbie brakuje pieniędzy w budżecie już we wrześniu, mimo zwiększonych środków. Okazało się, że część dyrektorów dorabiała "drugą pensję” w fikcyjnych zespołach i grupach roboczych – niektórzy mieli w ten sposób dorobili nawet 40 tys. zł miesięcznie.

Pracownicy NIK w rozmowach z "Rzeczpospolitą" zwracają uwagę, że w czasach Mariana Banasia w NIK powstawały dziesiątki zespołów do jakichś spraw, ale chodziło tylko o to, by zapewniały dodatkowe wynagrodzenia ich członkom. – Nareszcie ktoś robi z tym porządek. Wstydziliśmy się czasem, że pracujemy w NIK – mówi jedna z kontrolerek cytowana przez "Rzeczpospolitą”.

Reforma i rozliczenie poprzedniego kierownictwa

Haładyj ma również przyjrzeć się nielegalnym decyzjom dotyczącym podwyżek i nagród. W ubiegłym roku Marian Banaś przyznał 5-procentowe podwyżki wszystkim pracownikom, mimo że związki zawodowe się na to nie zgodziły, co – jak twierdzą pracownicy – było złamaniem prawa.

Mimo wzrostu budżetu Izby, kontrolerzy – czyli osoby wykonujące najtrudniejszą część pracy – dostają dziś niższe nagrody niż osiem lat temu, za czasów prezesa Krzysztofa Kwiatkowskiego.

Pracownicy byli również rozczarowani sposobem, w jaki Banaś pożegnał się z NIK. Zamiast spotkać się z całym personelem, opublikował krótkie oświadczenie w wewnętrznym intranecie. Spotkanie pożegnalne zorganizował tylko dla najbliższego otoczenia – a gdy pojawili się inni wiceprezesi, miał im nakazać opuszczenie sali.

Według ustaleń mediów, Banaś otrzymał 40 tys. zł premii, choć sam liczył na znacznie wyższą kwotę. Pytanie, jak teraz prokuratura potraktuje śledztwo ws. krakowskiej kawalerki byłego szefa NIK, którego do 2025 roku chronił immunitet i łaska koalicji rządzącej. 

 

Fot. Mariusz Haładyj, szef NIK/PAP

Red.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj8 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka