Donald Tusk. fot.  	PAP/EPA/PATRICK SEEGER
Donald Tusk. fot. PAP/EPA/PATRICK SEEGER

Tusk grozi Polsce sankcjami. Chodzi o uchodźców

Redakcja Redakcja UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 159

Donald Tusk oświadczył, nieprzyjęcie przez Polskę uchodźców będzie miało swoje konsekwencje. - To zaskakujące, że człowiek, który ma reprezentować Polskę grozi jej sankcjami - podsumował rzecznik rządu.

Donald Tusk oświadczył, że polski rząd wyłamuje się z europejskiej solidarności, nie przyjmując uchodźców w ramach programu relokacji. Dodał, że jest w stanie zrozumieć argumenty polskiego rządu, ale będzie wiązało się to z konsekwencjami.

Według Bochenka "to jest trochę zaskakujące, że były premier i człowiek, który rzekomo ma reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej, w tak ważnych instytucjach unijnych, wypowiada się w taki sposób, grożąc wręcz Polsce negatywnymi sankcjami, które ewentualnie mogą być nakładane na nasz kraj za nieprzyjmowanie uchodźców". - To jest trochę dziwne, ponieważ nie tylko Polska nie realizuje tych nietrafionych decyzji Komisji Europejskiej, ale również inne państwa -  mówił rzecznik rządu na antenie Polskiego Radia 24.

Jak dodał, program relokacji obecnie jest realizowany na poziomie 10 proc. przez wszystkie państwa członkowskie. Zdaniem Bochenka pokazuje to, że "ta polityka jest nieskuteczna i nieakceptowana". Według Bochenka nie ma w Europie spójnej i kompleksowej polityki w zakresie uchodźców. Jak mówił, nie ma "żadnego systemowego mechanizmu przeprowadzenia procesu adaptacji tych ludzi w społeczeństwach europejskich".

Rzecznik rządu zaznaczył, że Komisja Europejska zobowiązała się do przygotowania do relokacji 160 tys. uchodźców, tymczasem przygotowała tylko ok. 20 tys. W jego ocenie świadczy to o tym, że Komisja Europejska nie jest w stanie weryfikować tożsamości uchodźców.Jak mówił, od samego początku był problem z funkcjonowaniem tzw. hotspotów, za pośrednictwem których miał się odbywać proces rozdziału uchodźców pomiędzy państwa członkowskie.

- Ci migranci, którzy do tych hotspotów napływali, przyjeżdżali z podrobionymi dokumentami, albo w ogóle bez dokumentów. Był problem z ustaleniem ich tożsamości, jakie mają powiązania rodzinne, gdzie wcześniej pracowali - powiedział Bochenek. Jak stwierdził, "hotspoty od początku de facto nie działały".

źródło: PAP

KJ

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka