Paweł Adamowicz zeznaje przed komisją ds. Amber Gold. Fot. PAP/Marcin Obara
Paweł Adamowicz zeznaje przed komisją ds. Amber Gold. Fot. PAP/Marcin Obara

Burzliwe przesłuchanie Adamowicza przed komisją śledczą ds. Amber Gold

Redakcja Redakcja Amber Gold Obserwuj temat Obserwuj notkę 124

Paweł Adamowicz zeznaje jako świadek w posiedzeniu komisji śledczej, wyjaśniającej aferę Amber Gold. Prezydent Gdańska stwierdził, że nie utrzymywał kontaktów z Marcinem P., a słynne ciągnięcie samolotu nie było reklamą OLT Express.

- Chciałem bardzo wyraźnie podkreślić: nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. Nie zabiegałem o żadne kontakty z nim, nie odwiedziłem nigdy siedziby tej spółki, również nie lokowałem żadnych środków w produktach finansowych oferowanych przez tę firmę - tłumaczył posłom Paweł Adamowicz. W trakcie swojego wystąpienia, prezydent Gdańska przypomniał, że miasto również straciło finansowo na oszustwie Amber Gold. - Chcę bardzo wyraźnie podkreślić: jestem bardzo zainteresowany w wyjaśnieniu wszystkich okoliczności, bo bardzo wielu Polaków zostało pokrzywdzonych, w tym pewnie największa grupa to byli moi mieszkańcy, mieszkańcy Gdańska - zaznaczył.

Marcin P. podczas niedawnego przesłuchania przed komisją śledczą ds. Amber Gold oświadczył z całą stanowczością, że to nie on szukał wsparcia u polityków, ale to oni przychodzili do niego z propozycjami. Jednym z podanych przykładów był właśnie Adamowicz. Prezydent Gdańska "ze względu na powagę komisji" nie chciał szeroko odnieść się do zeznań twórcy Amber Gold.

Zapytany o kampanię OLT Express, o której wzmianka ukazała się na łamach "Gazety Wyborczej", Adamowicz odparł, że nie była to kampania reklamowa. - Osoby na zdjęciu ubrały się w żółte peleryny. Czy szanowna komisja zabroni tak się ubierać? Niektórzy chodzą w biało-czerwonych, jak Jarosław Kaczyński, inni w żółtych - ironizował. Jego zdaniem, to Antoni Macierewicz rozpętał medialną burzę wokół słynnego zdjęcia, które ma przedstawiać jedynie uczczenie kilku inwestycji w Gdańsku. - To był radosny event. To nie jest radosny biznes - oświadczył.

Małgorzata Wassermann dopytywała Adamowicza, czy prywatne firmy zaangażowały się w finansowanie filmu Andrzeja Wajdy "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Prezydent Gdańska nie pamiętał nazw, wymienił Amber Gold. - O dofinansowaniu gdańskiego ZOO przez Amber Gold dowiedziałem się latem 2012 roku - mówił. Przewodnicząca komisji przeczytała maila współpracownika Adamowicza do Katarzyny P. z marca 2012 r. "Miło mi zakomunikować pani, że prezydent miasta Gdańska wyraził zgodę na zorganizowanie przez państwa dni otwartych w zoo (...) Amber Gold w dniach 22-23 września, w każdej chwili jestem gotowy na spotkanie, aby omówić szczegóły" - cytowała. Adamowicz nie potrafił jednak wyjaśnić, na co konkretnie umawiał się z żoną Michała P. - Nie znam tego e-maila, trudno mi się w tej sprawie wypowiedzieć - podkreślił.

- Znam Michała Tuska w sposób nieznaczny. Rozmawiałem z nim może 10 razy. Nie byłem u niego na ślubie, na imieninach. Ostatni raz rozmawiałem z nim rok, półtora roku temu - powiedział świadek. Między Małgorzatą Wassermann i Markiem Suskim z jednej, a Pawłem Adamowiczem z drugiej strony dochodziło do kilku spięć. Prezydent Gdańska uznał za skandaliczne komentarze członków komisji po jego wypowiedziach i sugerowanie, jakoby miał coś wspólnego z Amber Gold. Z kolei Wassermann, Suski i Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) wyrażali zdziwienie nikłym stopniem kontroli podległych urzędników ze strony Adamowicza. Zarzucali prezydentowi Gdańska uciekanie od odpowiedzi na pytania.

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka