Angela Merkel podczas wiecu w Monachium oraz protestujący, fot. PAP/EPA/Christian Bruna
Angela Merkel podczas wiecu w Monachium oraz protestujący, fot. PAP/EPA/Christian Bruna

Ostatnie sondaże przed wyborami w Niemczech. Merkel wybuczana na wiecu

Redakcja Redakcja Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

W Niemczech nie ma ciszy wyborczej. Sondaże publikowane w przeddzień wyborów do Bundestagu wskazują, że topnieje przewaga Angeli Merkel nad jej najgroźniejszym rywalem Martinem Schulzem.

Sondaże przedwyborcze

Partyjni liderzy jeżdżą po kraju i agitują. Angela Merkel spotyka się z wyborcami w swym macierzystym okręgu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Kandydat SPD na kanclerza Martin Schulz z kolei w Akwizgranie. Szef liberałów Christian Lindner zdecydował się zakończyć kampanię wyborczą w Duesseldorfie. Kandydat na kanclerza z ramienia Lewicy Dietmar Bartsch przebywa w Rostocku, a dwójka kandydatów Zielonych Kathrin Goering-Eckardt i Cem Özdemir objeżdżająw ekspresowym tempie wszystkie 16 krajów związkowych.

Sondaże przewidują zwycięstwo kanclerz Merkel i chadeków, ale różne niespodzianki zawsze są możliwe. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu notowania szefowej CDU pikują w dół. W minionych czterech tygodniach przewaga Merkel nad Schulzem stopniała z 29 pkt. proc. do 13 pkt. proc. Miesiąc temu 51 proc. ankietowanych opowiadało się za Merkel, a tylko 22 proc. za jej przeciwnikiem. Jak podał w sobotę dziennik "Bild", gdyby Niemcy już dziś mogli bezpośrednio wybrać kanclerza, 45 proc. wskazałoby na Merkel, a 32 proc. na Schulza.

W opublikowanej w piątek części sondażu "Bilda", dotyczącej preferencji partyjnych blok partii CDU/CSU Angeli Merkel ma 35 proc., a SPD Schulza 22 proc. Alternatywa dla Niemiec (AfD) cieszy się poparciem 11 proc. wyborców, Lewica może liczyć na 10 proc. głosów, FDP na 9 proc. Zieloni na 8 proc. Sondaż przeprowadził instytut Emnid dla niedzielnego wydania gazety.

Z kolei sondażu instytutu Insa dla sobotniego wydania "Bilda" wynika, że CDU/CSU straciły 2 pkt. proc., a SPD 1 pkt. proc. Chadeków popiera 34 proc. pytanych, a socjaldemokratów 21 proc. AfD wg tego badania zyskała 2 pkt. proc. i jest obecnie popierana przez 13 proc. ankietowanych.

W trzecim opublikowanym w piątek sondażu, przeprowadzonym przez instytut Forsa, CDU/CSU mają identyczne poparcie jak przed tygodniem - 36 proc., a SPD 22 (-1 pkt. proc.) AfD poprawiła się o 2 pkt. proc. do 11 proc. Z sondaży wynika, że do Bundestagu wejdą też Lewica, FDP i Zieloni.

W wyborach cztery lata temu CDU/CSU zdobyły 41,5 proc., a SPD 25,7 proc. Istniejąca od początku 2013 roku AfD nie przekroczyła wówczas progu wyborczego.

Ekspertyza ws. uchodźców

Na dwa dni przed wyborami poruszenie wywołała ekspertyza naukowa Bundestagu nt. kryzysu migracyjnego. Parlamentarne biuro analiz sugeruje w niej, że jesienią 2015 roku niemiecki parlament miał zadecydować o wpuszczeniu do Niemiec setek tysięcy imigrantów. Tymczasem Bundestag takiej decyzji nie podjął. O masowym wpuszczeniu uchodźców 4 września 2015 zadecydowała kanclerz Angela Merkel po konsultacji z poszczególnymi ministrami. Również po tym fakcie parlament nigdy nie głosował w tej sprawie.

Prawnicy Bundestagu stwierdzili w ekspertyzie, że niemiecki rząd do chwili obecnej nie wyjaśnił jeszcze, na jakiej podstawie prawnej zdecydował wówczas o wpuszczeniu w RFN migrantów. Właściwie migranci przybywający do Niemiec z Austrii nie powinni byli zostać wpuszczeni na terytorium RFN – donosi dziennik „Die Welt”.

Jak podaje "Deutsche Welle", wyjątek od tego obowiązku byłby możliwy na podstawie odpowiedniego zarządzenia ministerstwa spraw wewnętrznych. Takiego zarządzenia jednak nie było. Rząd nie skorzystał też nigdy oficjalnie z tzw. prawa do przejęcia odpowiedzialności. Pozwoliłoby ono przyjąć przez Niemcy osoby ubiegające się o azyl, które właściwie musiałyby pozostać w innych krajach.

Kłopoty Merkel na finiszu kampanii

Na końcowym wiecu wyborczym CDU/CSU w Monachium szefów obu partii chadeckich powitały gwizdy i kocia muzyka. Jak pisze dziennikarz "Deutsche Welle", Merkel miała problem, żeby zagłuszyć okrzyki i buczenie demonstrujących. W końcu nie wytrzymała i skomentowała sytuację, że "gwizdami i buczeniem na pewno nie da się kształtować przyszłości Niemiec". Szef CSU i premier Bawarii Horst Seehofer był mniej powściągliwy w słowach. Powiedział, że na wiec na Placu Mariackim "przybyło 8 tys. osób, a tylko 100 stara się go zakłócić", i że "w demokracji liczy się większość, a nie to, kto głośniej krzyczy".

- Gniew i nienawiść, które można zauważyć w tych dniach na ulicy niepokoją mnie w najwyższym stopniu  - oświadczył w wywiadzie dla "Berliner Zeitung" Prezes Federalnej Centrali Kształcenia Politycznego Thomas Krueger. - Doświadczenie uczy, że taka postawa części elektoratu jest "przejawem jego rozczarowania polityką, upokorzenia i poczucia bezsilności" - dodał.

Z kolei Martin Schulz na piątkowym wiecu na Rynku Żandarmerii w Berlinie przekonywał, że tylko SPD z nim jako kanclerzem ma dość siły i odwagi, aby w należyty sposób kształtować przyszłość Niemiec. Kolejne cztery lata pod rządami kanclerz Angeli Merkel oznaczają, w jego przekonaniu, "zastój i letarg". Straszył też eurosceptyczną i konserwatywną Alternatywą dla Niemiec (AfD). Przed zagrożeniem ze strony AfD ostrzegał także na końcowym wiecu wyborczym Związku 90/Zielonych w Berlinie ich kandydat na kanclerza Cem Özdemir. Zieloni starają się przekonać do siebie wyborców organizując przyjęcie, na którym serwują przybyłym zielony makaron własnej roboty z zielonym sosem, darmowe piwo i sporo muzyki.

Zieloni liczą na trzecie miejsce w wyborach, tymczasem wg sondaży zajmuje je zwalczana przez nich AfD, a zaraz po niej postkomunistyczna Lewica. Wybory nowego Bundestagu odbędą się w niedzielę, 24 września.

źródło PAP, dw.com

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.





Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka