Akcja #MeToo, #JaTeż. Media społecznościowe w walce z molestowaniem

Redakcja Redakcja Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Tylko na Facebooku akcja #MeeToo zyskała odzew wśród 12 mln użytkowników na całym świecie. Kobiety w taki sposób przyłączają się do akcji promującej walkę z molestowaniem. To pokłosie seks-skandalu z udziałem filmowego producenta, Harveya Weinsteina.

"The New York Times" kilka dni temu ogłosił światu, że słynny producent filmowy Harvey Weinstein przez kilkadziesiąt lat molestował kobiety. Jego ofiarą padały aktorki i sekretarki, które wiele lat milczały na ten temat. Zmowa milczenia mogła się wiązać też z faktem, że chociaż niektóre gwiazdy słyszały o zachowaniu giganta Hollywood, to nie dawały temu wiary. Przyznał to np. Quentin Tarantino, który zarzuca sobie, że zmarginalizował problem i mógł zrobić więcej.

Miliony kobiet na całym świecie wspierają ofiary producenta filmowego. Poszły w ślady Angeliny Jolie, Rosanny Arquette czy Gwyneth Paltrow. Na Facebooku i Twitterze używają hasztagu #MeeTo - w Polsce #JaTeż - by opisać swoje historie i wyrazić solidarność z molestowanymi przez mężczyzn. W ciągu kilkunastu godzin akcja uzyskała 12 mln wpisów na Facebooku i ponad 500 tys. na Twitterze. Do akcji włączyła się również lewicowa partia Razem.

"Akcja pokazuje jak powszechna jest przemoc wobec kobiet. Jak z nią walczyć?" - partia Adriana Zandberga domaga się edukacji w szkole na temat zapobiegania przemocy i dyskryminacji, szkoleń dla policji, zmiany w prawie tak, aby do ofiary przemocy nie mógł zbliżyć się sprawca. - Rozmawiałam dziś ze Szwedkami, Czeszkami, Hiszpankami, Francuzkami, Estonkami i wieloma innymi. U nich akcja #metoo też bardzo głośna - napisała Barbara Nowacka.

Akcja #MeeTo wzbudziła kontrowersje w polskim Internecie. Część internautów wyśmiewała pomysł zwierzeń kobiet na fali publicznego ostracyzmu Harveya Weinsteina. - O skali kultury gwałtu i molestowania seksualnego w naszej kulturze najwięcej mówi reakcja ogromnej części mężczyzn na opisywane przez kobiety cierpienie. Od pogardy i szydery po agresję. Wszystko, tylko nie współczucie. Wyśmiewanie, umniejszanie, zakrzykiwanie krzywdy. Czy wszyscy mężczyźni komentujący w ten sposób to socjopaci? - pytała celebrytka i aktorka, Paulina Młynarska.

Wyznania pod hasztagami skrytykował dziennikarz Andrzej Bober, współautor ostatniego wywiadu-rzeki z Lechem Wałęsą. - Jest akcja #meetoo, #jateż, coraz więcej kobiet opowiada o molestowaniu seksualnym w przeszłości. W przypadku niektórych z nich nie wydaje mi się to prawdopodobne, tak myślę - kpił. Na Bobera spadła lawina krytyki w mediach społecznościowych. Inny dziennikarz, Cezary Łazarewicz, doradził mu usunąć wpis na Facebooku.

- Przed chwilą dostałem radę od Cezary Łazarewicz, którego bardzo cenię. Oto ona: skasuj ten post, przeproś, powiedz, że zostałeś źle zrozumiany. No to kasuję, ale przede wszystkim dlatego, że - jak się okazuje - nie można tu dyskutować bez inwektyw, chamstwa, itd.Taki mamy klimat - zauważyła już kiedyś minister Elżbieta Bieńkowska. Z przykrością dodam, że takim plugawym językiem zaczęli tu posługiwać się dziennikarze, także dziennikarki - komentował Bober.

Oprócz wyznań, pod hasztagiem #MeToo przeczytamy sporo kpin. Czy Internet to najlepsze miejsce do takich zwierzeń? Czy w sieci można realnie przeciwdziałać problemowi molestowania kobiet?

GW


© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo