Część wniosków o azyl w bremeńskim oddziale Urzędu ds. Migracji i Uchodźców rozpatrzono niezgodnie z przepisami, fot. bamf.de
Część wniosków o azyl w bremeńskim oddziale Urzędu ds. Migracji i Uchodźców rozpatrzono niezgodnie z przepisami, fot. bamf.de

Afera azylowa w Niemczech - Merkel wiedziała, co się dzieje w Urzędzie ds. Uchodźców?

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Niemiecka prasa informuje o skandalu związanym z nieprawidłowościami w bremeńskim Federalnym Urzędzie ds. Migracji i Uchodźców. Wygląda na to, że kanclerz Angela Merkel już od 2017 roku wiedziała, co się tam dzieje i nie zareagowała.

Szybka ścieżka azylu w Bremie

W połowie kwietnia wyszło na jaw, że była już kierowniczka bremeńskiego urzędu w latach 2013-2016 przyznała azyl co najmniej 1200 osobom, które nie spełniały wymaganych kryteriów. Bremeńska prokuratura prowadzi obecnie postępowanie przeciwko byłej szefowej oddziału BAMF w Bremie i pięciu innym osobom podejrzanym o korupcję i zorganizowane nakłanianie do bezprawnego składania wniosków o azyl. Nie przyznają się do zarzutów.

Kierowniczka bremeńskiego urzędu Urlike B. uważa, że zarzut korupcji „jest śmieszny”. Ostro skrytykowała natomiast swoich byłych i obecnych przełożonych. Jej zdaniem najwyraźniej ma być kozłem ofiarnym, podczas gdy naprawdę winni są ci, którzy teraz wskazują na nią palcem – stwierdziła na łamach „Bilda”.

Merkel o wszystkim wiedziała?

Najnowszy dziennik "Bild am Sonntag" pisze, że były szef Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF)  Frank-Jürgen Weise dwukrotnie, w bezpośredniej rozmowie z kanclerz Merkel, zwrócił jej uwagę na trudności i zaniedbania w podległej mu placówce. Weise po zakończeniu pracy w BAMF został pełnomocnikiem rządu ds. uchodźców i miał pomóc zreformować niemiecki system azylowy.

"Bild am Sonntag" powołuje się na poufne dokumenty, z których wynika, że Weise pod koniec 2017 roku sporządził końcowy raport nt. swojej pracy w charakterze pełnomocnika rządu federalnego ds. uchodźców, w którym porządził krytyczną analizę stosunków i warunków pracy urzędników BAMF oraz fatalnego nadzoru  federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych nad urzędem. "Jak instytucje rządowe mogły one nie zauważyć złego stanu technologii informacyjnej oraz fatalnej organizacji pracy w Urzędzie ds. Migracji i Uchodźców?" - pyta.

Ważne były liczby, a nie ludzie

Weise nie odniósł się do słów Ulrike B. kierowanych pod jego adresem. Podejrzana była kierowniczka tego urzędu zarzuca mu, że na życzenie rządu w Berlinie Weise „naciskał na tempo i efektywność pracy”. - Wszyscy wiedzieli, że przy istniejącej obsadzie personalnej nie sposób zgodnie z przepisami podołać coraz większej liczbie wniosków azylowych. Wiedziała o tym także Jutta Cordt, która po odejściu Weisego objęła szefostwo placówki. Ale także ona niczego nie zmieniła - uważa Ulrike B.. Jej zdaniem ujawniona została dopiero część skandalu, najwyżej jedna trzecia. Jego cały wymiar jest znacznie większy.

Zgodnie z informacjami podanymi przez szefową BAMF Juttę Cordt do 11 maja sprawdzono ok. 4,4 tys. decyzji wydanych przez BAMF od 2013 roku, w tym 30 proc. decyzji wydanych przez filię w Bremie. Z decyzji wydanych w Bremie cofnąć lub unieważnić trzeba było dotąd 40 proc. z nich, a w przypadku innych filii - zaledwie 5,8 proc.

W wywiadzie dla "Bild am Sonntag" Weise powiedział, że wspomniany wyżej raport wysłał do ministerstwa spraw wewnętrznych. Rzeczniczka MSW potwierdziła w rozmowie z gazetą, że taki raport rzeczywiście istnieje i dodała, że "wiele zawartych w nim uwag i propozycji zostało uwzględnionych", i że "przyczyniły się one do poprawy sytuacji".

Będzie komisja śledcza?

Szef MSW Niemiec Horst Seehofer do odwołania zakazał filii Urzędu ds. Migracji i Uchodźców w Bremie wydawania decyzji w procedurach azylowych, a wnioski tam złożone miały przejąć ze skutkiem natychmiastowym inne filie BAMF. Jak dodano, raport sporządzony po wewnętrznej kontroli BAMF pokazuje, że w filii urzędu w Bremie "świadomie lekceważone były ustawowe rozporządzenia i wewnętrzne przepisy służbowe".

W związku z ujawnionym skandalem trwa weryfikowanie około 18 tys. pozytywnych decyzji w sprawie przyznania azylu, wydanych od 2000 roku przez oddział w Bremie. Seehofer w imieniu całego rządu przeprosił za błędy w polityce azylowej. Zapowiedział też, że Federalny Urząd ds. Migracji i Uchodźców zostanie zreformowany. Część niemieckich polityków uważa, że to nie wystarczy i domaga się powołania komisji śledczej do wyjaśnienia wykrytych nieprawidłowości. Angela Merkel dotąd nie zabrała głosu w tej sprawie.

Spór o ośrodki detencyjne

Afera wokół BAMF usunęła nieco w cień główny projekt ministra Seehofera w sprawach azylowych, a mianowicie ośrodki detencyjne, których stworzenie zapisane zostało w umowie koalicyjnej. Zamysłem CSU jest centralne zakwaterowanie w takich ośrodkach tysięcy osób ubiegających się o azyl do czasu rozstrzygnięcia ich wniosków. Placówki te mają mieć odpowiednie oddziały BAMF, Federalnej Agencji Pracy, urzędów ds. młodzieży, przedstawicielstwa wymiaru sprawiedliwości i urzędów ds. cudzoziemców. Imigranci bez perspektywy otrzymania prawa pobytu w Niemczech mają być szybko wydalani stamtąd bezpośrednio do krajów pochodzenia.

Minister Seehofer planuje stworzenie do sześciu takich placówek w całych Niemczech. Tymczasem już podnoszą się głosy, że są one nieefektywne, a skoszarowanie ulokowanych tam osób "nie daje uczucia wolności, za którą tak tęsknili uciekający do Niemiec ludzie". Ośrodki mają być również niestosowne dla dzieci i rodzin. W ubiegły weekend ponad 20 niemieckich organizacji pomocowych w liście otwartym protestowało przeciwko planom szefa berlińskiego MSW.

źródło: dw.com, PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka