Prezes Legii Warszawa, Dariusz Mioduski. Fot. legia.net
Prezes Legii Warszawa, Dariusz Mioduski. Fot. legia.net

Legia Warszawa walczy o życie. Upadek z Ligi Mistrzów na samo dno

Redakcja Redakcja Legia Warszawa Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Jeszcze dwa lata temu Legia Warszawa grała w najlepszych rozgrywkach świata. Po porażce z Dudelange, mistrz Polski musi zmierzyć się nie tylko z krytyką, ale poważniejszym problemem - utrzymaniem budżetu w ryzach.

List Mioduskiego do kibiców

- Jeszcze raz przepraszam wszystkich kibiców, przede wszystkim za to, w jakim stylu odpadliśmy z rozgrywek europejskich. To trudny moment, ale tym bardziej liczymy teraz na Wasze wsparcie, bo Legia jest dla kibiców i dzięki kibicom - napisał w oświadczeniu, skierowanym do kibiców Dariusz Mioduski. Prezes Legii Warszawa milczał blisko dwie doby po odpadnięciu z eliminacji do Ligi Europy.

- Jesteśmy największym polskim klubem, dlatego nasze porażki oraz problemy cieszą bardzo wielu. Krytykujcie nas, gdy na to zasługujemy, ale także wspierajcie, bo Legia gra dalej, a jedyną odpowiedzią na radość naszych przeciwników są zwycięstwa. Wielkie kluby są silne także dzięki temu, że w trudnych chwilach potrafią się zjednoczyć - apelował Mioduski.

W stanowisku prezesa mistrza Polski to ten fragment jest najistotniejszy: - Konsekwencje finansowe związane z odpadnięciem z rozgrywek europejskich na tym poziomie oznaczają też, że będziemy musieli ograniczyć koszty i wolniej się rozwijać w wielu obszarach działalności Klubu. Jesteśmy jednak na tę sytuację odpowiednio przygotowani - stwierdził.

Straty Legii, dziura w budżecie

W Legii Warszawa wszyscy zdają sobie sprawę, że odpadnięcie z europejskich pucharów po katastrofalnych meczach z amatorami z Luksemburga to nie tylko piłkarski problem. Przede wszystkim, Mioduski zaplanował sezon 2018/19 z myślą o Lidze Europy. Budżet mistrza Polski jest rekordowy, nikt nie może się z takimi pieniędzmi mierzyć - ok. 60 mln euro. Problem jednak jest ogromny - drugi raz z rzędu Legia traci miliony, bo nie gra jesienią w europejskich pucharach. Za sam awans do Ligi Mistrzów drogą kwalifikacji można zarobić ok. 15 milionów euro! W przypadku Ligi Europy - gdyby Legia pokonała Dudelange, a w przyszłym tygodniu uporała się z Cluj, do kasy klubowej wpłynęłoby ok. 6 milionów euro, nie licząc dodatków za zdobyte punktu. Budżet Legii, skrojony pod Ligę Europy, jest zatem uboższy o ok. 50 mln złotych od dwóch lat.

Sam Dariusz Mioduski w wywiadach mówił o dziurze budżetowej, którą klub musi załatać. Jednak gdy portal weszlo.com szczegółowo opisał kłopoty finansowe Legii: zbyt dużych wydatki na przeciętnych piłkarzy, sowite kontrakty oraz straty, spowodowane fatalną grą w europejskich pucharach, prezes stołecznego klubu zagroził dziennikarzom... pozwem.

- Artykuł o bankructwie na „Weszło” przekroczył poziom krytyki, którą akceptuję i której się spodziewam. To normalne, że krytyka spada na nas i nie mam z tym problemu. Jeżeli chodzi jednak o rzetelność i stosunek do klubu portalu „Weszło”, to to nie jest dziennikarstwo. Być może to działanie na zlecenie? Dla mnie to kwestia bardziej prawna, aniżeli dziennikarska i w ciągu najbliższych dni należy spodziewać się zdecydowanych kroków prawnych. Jeżeli mówimy o bankructwie, to być może bardziej powinien obawiać się tego pan Stanowski i „Weszło” - zagroził Mioduski. W odpowiedzi Krzysztofa Stanowskiego przeczytał, że piłkarski portal opierał się na tezach prezesa i to Mioduski powinien sam siebie pozwać.

W oświadczeniu prezesa mistrza Polski nie zabrakło jednak samokrytyki. - Tak jak i Wy, czuję rozgoryczenie, złość i wstyd. W poprzednim sezonie trzeci raz z rzędu zdobyliśmy mistrzostwo Polski, ale popełniliśmy też błędy. Największym było to, że sztab szkoleniowy na nowy sezon oparliśmy na trenerze bez wystarczającego doświadczenia. Porażka w pucharach europejskich to przede wszystkim konsekwencja tej decyzji. Dlatego w ostatnich dniach zatrudniliśmy trenera z dużym, niepodważalnym doświadczeniem i charyzmą. Wierzę, że przywróci naszej drużynie waleczność i charakter, bo tego właśnie brakowało jej najbardziej - stwierdził Mioduski w liście do kibiców. 

Karuzela trenerska w Legii

W ciągu roku w Legię trenował Romeo Jozak, który nie miał żadnych osiągnięć w karierze trenerskim. Chorwata zastąpił jego współpracownik, Dean Klafurić - specjalista od trenowania chorwackich piłkarek. Zdobył z Legią mistrzostwo i puchar Polski. Po Klafuriciu na kilka tygodni objął drużynę Aleksandar Vuković, który wsławił się porażką z Dudelangę 1:2 przed własną publicznością. Teraz trenerem Legii jest Portugalczyk Ricardo Sa Pinto. Przygodę z mistrzem Polski rozpoczął od odpadnięcia z kwalifikacji do Ligi Europy i oskarżania sędziego o ustawienie wyniku na korzyść amatorów.

Mioduski już wcześniej rotował na ławce trenerskiej. Z Legii odszedł Stanisław Czerczesow w 2016 roku. Jacek Magiera wydawał się strzałem w "dziesiątkę" - mimo wysokich porażek z Borussią Dortmund i Realem Madryt w fazie grupowej Ligi Mistrzów, Legia awansowała do Ligi Europy z trzeciej pozycji. Magiera miał być trenerem na lata, a odszedł po niespełna roku.

Legia słynie z oferowania bardzo przeciętnym piłkarzom wysokich kontraktów - takich, jakich żaden inny klub w Polsce nie jest w stanie zaoferować. Mioduski zapewnia swoim zawodnikom również apartamentowce i samochody. Średnio gracz Legii Warszawa zarabia ok. 100 tys. złotych miesięcznie. Mistrz Polski kupuje zagranicznych zawodników, ale ich problemem często jest przygotowanie fizyczne. Pasquato, Eduardo, Hildeberto, a nawet z obecnej kadry Cafu i Carlitos to przykłady utalentowanych piłkarzy z nadmiarem kilogramów. Hiszpan został zakupiony z Wisły Kraków, borykającej się z kryzysem finansowym, za zaledwie 400 tys. euro. Miał być postrachem ataku Legii nie tylko w ekstraklasie, ale i w europejskich pucharach. Carlitosa stać było tylko na jednego gola z Dudelange.

- Odkąd przejąłem pełną odpowiedzialność za Legię byłem przekonany, że moją rolą jest zapewnić wszystkim w Klubie jak najlepsze warunki do pracy. Zawsze, jako właściciel i prezes Legii Warszawa, starałem się wywiązać ze swojej roli najlepiej jak potrafię. Ale ostatnie mecze - z mistrzem Luksemburga, a wcześniej z mistrzem Słowacji - pokazały, że moje założenia były błędne. Zapewniając piłkarzom warunki na wysokim europejskim poziomie mam też prawo wymagać pełnego zaangażowania. Tymczasem przegraliśmy z klubami, które mogą nam pozazdrościć warunków do pracy pod każdym względem. Z klubami, które mogłyby tylko pomarzyć o budżecie, wynagrodzeniach oraz wydatkach transferowych na poziomie Legii - podsumował gorzko Mioduski w oświadczeniu do kibiców.

Przeczytaj: Amatorzy z Dudelange ośmieszyli Legię. Wstyd

GW

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.




Komentarze

Inne tematy w dziale Sport