Konferencja NBP. fot. PAP/Radek Pietruszka
Konferencja NBP. fot. PAP/Radek Pietruszka

NBP tłumaczy się z pensji. "Żaden z dyrektorów nie zarabia 65 tys. zł miesięcznie"

Redakcja Redakcja Finanse Obserwuj temat Obserwuj notkę 174

Żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wys. ok. 65 tys. zł bądź wyższej - powiedziała Ewa Raczko, zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP.

Na konferencji prasowej NBP zabrakło osób, które w sprawie mają do powiedzenia najwięcej. NBP wysłał za to Ewę Raczko, zastępcę dyrektora departamentu kadr oraz Dorotę Szymanek, dyrektor departamentu prawnego.

Nieobecność prof. Adama Glapińskiego można tłumaczyć trwającym wciąż posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej. Nieobecność pozostałych bohaterek sprawy jest niewiadomą.

Zobacz: Andrzej Duda o pensjach w NBP: Jako prezydent zazdroszczę. Czarne chmury nad Glapińskim

Pensje dyrektorów NBP

Ewa Raczko odczytała oświadczenie NBP. - Żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wysokości ok. 65 tys. zł bądź wyższej. Informacje, że tak wysokich zarobków w NBP nie ma, przekazaliśmy państwu 12 grudnia zeszłego roku. Miesięczne wynagrodzenie całkowite w kwocie 60 tys. zł zdarzyło się w poprzedniej kadencji u jednego z dyrektorów, i tyle - powiedziała Raczko.

Jak mówiła, wynagrodzenie kadry kierowniczej NBP (dyrektorzy i zastępcy dyrektora) w latach 2015-18 kształtowało się na porównywalnym poziomie zarówno za kadencji prezesa Marka Belki, jak i kadencji prezesa Adama Glapińskiego. Podała, że przeciętne wynagrodzenie brutto na stanowisku dyrektora w NBP - ustalone w oparciu o PIT - wyniosło w 2014 r. - 38 098 zł, w 2015 r. - 37 110 zł, w 2016 r. - 37 381 zł, w 2017 r. 37 069 zł, w 2018 r. 36 308 zł. -Rozpiętość lat wskazuje, że to są kadencje prezesa Belki i prezesa Adama Glapińskiego - podkreśliła.

image
Ewa Raczko. fot. PAP/Radek Pietruszka

Zarobki Wojciechowskiej w NBP

Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch współpracowniczkach prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa Narodowego Banku Polskiego Kamili Sukiennik. Ujawniono wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł.

Raczko poinformowała, że nie poda miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u pani dyrektor departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej. - Miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u pani dyrektor Martyny Wojciechowskiej nie podam - bo nie przygotowane jest w oświadczeniu. Pewne granice prezentowania informacji są - powiedziała Raczko.

Jak dodała, "na pewno nie zarabia - powtórzyć mogę - rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie". - Tego typu zarobki (...) one występują, ale na stanowiskach prezesów. I jest hierarchia u nas - tak, jak podejrzewam w każdej instytucji - gdzie najwyżej zarabiające osoby to są prezesi, wiceprezesi, członkowie zarządu. A potem dopiero kadra dyrektorska, czyli wyższego szczebla. Łatwo się już z tego zorientować, że pani dyrektor Martyna Wojciechowska może być w grupie osób trochę lepiej zarabiających, niż przeciętnie. I tyle - powiedziała Raczko.

Zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP podkreśliła, że nigdy w historii NBP nie były ujawniane zarobki poszczególnych pracowników banku centralnego z imienia i nazwiska. Poinformowała też, że budżet państwa nie jest obciążony kosztami gospodarki własnej Narodowego Banku Polskiego.

Polityka płacowa NBP

Raczko odczytała podczas spotkania z dziennikarzami oświadczenie dotyczące polityki płacowej i kadrowej NBP. Zaznaczyła, że związane jest ono z rozpowszechnianymi nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi polityki kadrowej i płacowej w NBP. Wskazała, że zgodnie z ustawą o NBP wielkość środków na wynagrodzenie w banku centralnym ustalana jest corocznie w planie finansowym NBP z uwzględnieniem poziomu płac w sektorze bankowym, co oznacza, że właściwym odniesieniem do wysokości i tempa wzrostu płac w NBP jest sektor bankowy.

Wyjaśniła, że środki na wynagrodzenia w NBP stanowią część ogółu środków NBP, które są elementem gospodarki finansowej NBP i nie pochodzą z budżetu państwa. Nie są to środki publiczne w rozumieniu ustawy o finansach publicznych. Oznacza to, że budżet państwa nie jest obciążony kosztami gospodarki własnej NBP" - podkreśliła. Dodała, że NBP posiada ugruntowaną w orzecznictwie sądowym niezależność instytucjonalną, personalną i finansową.

źródło: PAP

KJ

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka