Najlepsze, co może przydarzyć się polskiej gospodarce. Co zrobi RPP?

Rafał Woś Rafał Woś Inflacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 68
Dlaczego obniżka stóp procentowych to najlepsze, co mogłoby się teraz przydarzyć polskiej gospodarce?

Obniżać czy nie obniżać? Oto jest pytanie

O tym, że w Radzie Polityki Pieniężnej jest ochota na eksperyment z luzowaniem polityki monetarnej wiadomo od jakichś dwóch miesięcy. Ta ochota przerodziła się w zamiar, gdy z miesiąca na miesiąc zaczęły się sprawdzać bardziej optymistyczne prognozy inflacyjne NBP zakładające szybszy niż przypuszczano spadek poziomu inflacji. Inflacja (liczona oczywiście rok do roku) spadła - jak wiadomo - z 18 proc. w lutym do 11,5 proc. w czerwcu. Także w czerwcu płace realne w sektorze znów zaczęły rosnąć. Na dodatek wszystko wskazuje na to że już sierpniowy odczyt przyniesie powrót do inflacji jednocyfrowej.

Czy w tej sytuacji stopy procentowe na poziomie 6,75 proc. to nie jest przypadkiem niepotrzebne wysuszanie gospodarki? I czy nie przydały by się jej - jak ziemi spękanej po fali ostrych upałów - odrobina wody i oddechu? Wieść niesie, że większość członków RPP (z prezesem Adamem Glapińskim na czele) przychyla się do takiego stanowiska. Oni uważają, że na najbliższym decyzyjnym posiedzeniu Rady we wrześniu trzeba się odważyć na obniżkę. 

Są jednak w RPP także przeciwnicy takiego rozumowania. Ich najbardziej wygadanym przedstawicielem jest ostatnio senacki członek Rady Ludwik Kotecki. Ważny urzędnik ministerstwa finansów w czasach PO-PSL. Członkowie tej frakcji (nazwijmy ją liberalną) są - jak się zdaje - w mniejszości. Mają jednak nieograniczony dostęp i ekspozycję w mediach liberalnych. A tam ich racje nie trafiają zazwyczaj na żadną merytoryczną kontrę. Liczy się tylko to, że można przywalić „w PiSowski NBP kierowany przez PiSowskiego prezesa”. Zgodnie z przyjętą tam optyką ewentualna wrześniowa obniżka stóp to będzie „przedwyborcza zagrywka” i ryzyko powrotu inflacji.


Dla kogo obniżka stóp byłaby dobra?

Oczywiście racji tych dwóch frakcji w RPP nie uda się nigdy do końca uzgodnić. Wynikają one bowiem z bardzo różnego rozumienia dobrej polityki gospodarczej oraz roli banku centralnego w tym procesie. Frakcja Glapińskiego swoje zadanie rozumie szeroko - oni uważają, że ustalając poziom stóp procentowych powinni myśleć całościowo. To znaczy brać pod uwagę jak cena kredytu wpływa na poszczególnych aktorów życia gospodarczego. Zwolennicy pójścia ze stopami w dół przypominają, że taka obniżka byłaby dobra dla trzech grup Polek i Polaków.

Po pierwsze, dla przedsiębiorców, którym kredyt z natury rzeczy służy za krwiobieg biznesowej egzystencji. Im wyższy jest więc poziom stóp, tym przedsiębiorcom funkcjonuje się trudniej. Zarówno tym, którzy już mają kredyt albo leasing i muszą go obsługiwać, jak i tym, co chcą dopiero rozwinąć działalność, mają dobry pomysł i potrzebują kapitału. A jeśli nie odziedziczyli go po bogatych rodzicach, to muszą pożyczyć.

Po drugie, dobra kondycja sektora prywatnego - zwłaszcza drobnych i średnich przedsiębiorców - oznacza z kolei dobrą wiadomość dla pracowników. Ich los jest bowiem ściśle powiązany z koniunkturą całej gospodarki. Jeśli koniunktura jest, to jest i przestrzeń na podwyżki płac czy pełne zatrudnienie, które udało nam się w Polsce ostatnich lat osiągnąć. I które warto utrzymać zostawiając 18-20 proc. bezrobocia za sobą jako traumatyczne wspomnienie dalekiej przeszłości. 

Po trzecie, obniżki stóp to także więcej spokoju i niższa rata kredytu dla pożyczkobiorców hipotecznych. A także szansa dla branży mieszkaniowej na to, by po schłodzeniu wróciła do rozwoju.

Wszystkie te grupy czekają na obniżki stóp po trudnych latach 2021-2022, gdy walcząc z widmem inflacji, Rada musiała podnieść stopy do dzisiejszych 6,75 proc. Trzeba również pamiętać o tzw. realnej stopie procentowej. Czyli o różnicy pomiędzy nominalną stopą procentową a stopą inflacji. Ta realna stopa wraz ze spadkiem inflacji… rośnie. Logiczne więc, że nie robiąc nic pozwalamy, by polityka pieniężna ulegała niepostrzeżenie stałemu zaostrzaniu i zwiększała ryzyko recesji. Również dlatego obniżka stóp nominalnych powinna być naturalną konsekwencją spadającej inflacji. Właśnie jako działanie antyrecesyjne.


Cel inflacyjny tak, ale nie kosztem rozwoju

Jednak krytykując plany obniżania stóp, liberałowie zdają się nie brać tych wszystkich czynników pod uwagę. Są wręcz dumni z tego, że nie oglądają się na skutki jakie restrykcyjna polityka monetarna przynosi rynkowi pracy czy kondycji small-biznesu. Oni skupiają się bowiem tylko i wyłącznie na inflacji. Ona jest dla nich alfą i omegą. A cel inflacyjny w wysokości 2,5 proc. inflacji rocznej musi być osiągnięty. Choćby się wszystko wokoło paliło i waliło.

Ten spór „Glapistów” z liberałami w RPP nie jest bynajmniej tylko polski. Jest on dość uniwersalny i stale obecny także w zachodniej bankowości centralnej. Na przykład w strefie euro górą są ostatnio liberałowie - głównie z inicjatywy ekonomicznie zawsze arcykonserwatywnych Niemiec. To z ich inicjatywy Europejski Bank Centralny nie zatrzymuje swojej serii powyżej stóp i zbliża się z nimi do 4 proc. Czyli najwyższego od 23 lat poziomu cen kredytu w eurolandzie. Niepomny krytyki, że to niepotrzebne mordowanie koniunktury i wpędzanie najważniejszych gospodarek Unii ( w tym samych Niemiec) w recesję. 

Jednak w polskim kontekście trzeba dodać do tej układanki jeszcze jeden element. Polska roku 2023 znajduje się na innym etapie niż nadające ton w strefie euro kraje „starej UE”. Polska chce się rozwijać i nadganiać gospodarczo. I ma do tego nadganiania potencjał (produkcyjny, popytowy, kosztowy). Zbyt wysoko ustawiona stopa procentowa będzie ten naturalny impet dusiła. A może nawet zadeptać go zupełnie.

Rafał Woś

Czytaj także:

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka