fot. PAP
fot. PAP

Powiadają, że PiS musi się zmienić. Nie zgadzam się

Rafał Woś Rafał Woś PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 240
Jeśli partia Kaczyńskiego zacznie teraz nerwowo szukać nowej tożsamości, to może stracić rekordowe poparcie, jakie zgromadziła po ośmiu latach rządów.

PiS dostało ponad 7,5 mln głosów. To świetny wynik

PiS zebrało w tych wyborach 7,6 mln głosów. Dla porównania warto przypomnieć kilka liczb: bo te 7,6 mln głosów w roku 2023 to o 2 miliony (ponad jedną trzecią) więcej niż zwycięska PO z 2007 roku. O 2,5 mln (prawie 50 proc.) więcej niż SLD w roku 2001. I o 1,5 mln więcej niż PiS i PO w roku 2005 razem wzięte. 

Oczywiście, po utracie parlamentarnej większości, po stronie Zjednoczonej Prawicy zacznie się teraz szukanie winnych. To naturalne. Tak jest zawsze w takich sytuacjach. Presja będzie płynęła z zewnątrz i od wewnątrz. Ta pierwsza będzie mniej istotna, bo przecież przez lata funkcjonowania na papierach „buntownika” PiS wyrobił sobie odporność na pokusę podobania się całemu światu. Ale siły odśrodkowe w PiSie już zaczęły działać. Czarnek mówi jedno, Mastalerek drugie, Sasin trzecie.

Fundamentalne pytanie brzmi jednak: czy PiS powinien się w ogóle zmieniać? Moim zdaniem… niekoniecznie. A jeżeli już, to jedynie w sprawach drobnych - dotyczących bardziej personaliów albo sposobu prezentacji swoich racji. Ale nie co do esencji PiSowskiego pomysłu na Polskę. Pomysłu, który - powtórzmy to - dostał poparcie ze strony 7,6 mln Polek i Polaków. Jeśli tak wygląda „fiasko projektu politycznego PiS”, to chciałby wiedzieć jak wyglądają wielkie zwycięstwa.


PiS miał spójny pomysł na Polskę. Dotyczył wszystkich dziedzin

PiSowi można zarzucić wiele - ale nie to, że nie miało w roku 2023 swojego autorskiego pomysłu na Polskę. Pomysł ten dotyczył w zasadzie wszystkich dziedzin życia politycznego.

W gospodarce powstała dość spójna PiSonomika. Doktryna odrzucająca liberalne przekonanie, że równiej znaczy biedniej. PiS bez wahań dowartościowywał więc te grupy czy nawet szerzej - klasy - społeczne, które były wcześniej słabe, zapomniane i pozbawione reprezentacji. Przemówił w imieniu pracowników z rejonów płacy minimalnej, mieszkańców mniejszych ośrodków, emerytów, rodziców wielodzietnych. W pewnym momencie zaczęło to wręcz irytować liberalne mieszczaństwo i aspirującą do ich statusu klasę średnią. Oni nie chcieli bezczynnie patrzeć jak tracą swoją ekonomiczną przewagę nad „biedotą, Polską B, klasą ludową czy plebsem”.

Do tego PiS stworzył lub rozwinął wiele użytecznych instytucji życia gospodarczego, które miały interweniować wówczas, gdy interesy państwa były zagrożone. To podejście ściągało im na głowę gniew wolnorynkowych purystów, ale pozwalało chronić zasadnicze zręby opisanej powyżej PiSonomiki przed atakami ze strony tzw. rynków oraz potężnych - a tracących na PiSonomice - grupach interesu. 

W polityce zagranicznej i europejskiej PiS zaczął się wreszcie zachowywać tak, jak może i powinno zachowywać się państwo o takim poziomie rozwoju czy perspektywach jakim dysponuje w roku 2023 Polska. To znaczy zaczął mieć własne zdanie w wielu kwestiach dotyczących reformy instytucjonalnej UE, polityki wspólnoty wobec Rosji, kwestii energetycznej oraz klimatycznej. To też irytowało swoją innością. I tych, którzy przez PiSowskie weta i „stawianie” się nie mogli realizować tak łatwo swoich strategicznych planów. Jak również tych, którzy nienawykli do Polski pewnej siebie i asertywnie broniącej swoich racji na szczeblu unijnym. 

W edukacji, kulturze, sądownictwie czy w stosunku do tzw. społeczeństwa obywatelskiego za PiS nastąpiła próba doważenia i dowartościowania tych wszystkich środowisk, które w czasach dominacji jedynie słusznej ideologii liberalnej znajdowały się na głębokim aucie. A często wcale nie istniały. I znów - właśnie to doprowadziło PiS do konfrontacji z liberalnymi elitami symbolicznymi, które nie miały zamiaru biernie przyglądać się zachodzącym zmianom, które podważały ich monopol.

Politycy PiS zrobili jeden błąd. Działali "na rympał"

W realizacji tych wszystkich celów PiS mógł oczywiście sięgać po inną taktykę. Nie działać aż tak bardzo - jak lubią mówią krytycy - „na rympał”, albo chętniej kooptować budując sobie zdolności koalicyjne (to ich brak kosztuje ich teraz utratę władzy). Pewnie tak. Nie znaczy to jednak konieczności zmiany samych fundamentów PiSowskiego pomysłu na Polskę. Czy to w gospodarce czy też w polityce europejskiej albo kulturze.

Nie wydaje mi się na przykład, by PiS zyskał teraz cokolwiek na porzucaniu równościowej PiSonomiki na rzecz wdzięczenia się do przedsiębiorców - byle nie stracić ich trwale na rzecz Konfederacji. Albo gdyby nagle spokorniał w kwestiach europejskich wychodząc z założenia, że głową muru nie przebijesz. Albo też zapragnął być obłym centrowym produktem na wzór Trzeciej Drogi.

"Kaczyści" zdołali w ciągu tej minionej dekady wyartykułować jakąś nową i świeżą opowieść o Polsce i jej potrzebach. Nauczyli się też (co jeszcze ważniejsze) te potrzeby adresować i zaspokajać. Mobilizuje to ich wrogów, ale i im zapewnia rekordowe w historii III RP poparcie społeczne. Jeśli postawią na rewolucję i zaczną biegać i machać w panice rękami, to mogą to wszystko stracić.

Rafał Woś

Fot. Kierownictwo PiS w wieczór wyborczy. Źródło: Canva/PAP/Olga Łozińska

Czytaj dalej:



Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka