fot. KPRP
fot. KPRP

AntyPiS zmienia skórę. Czyli w dwa tygodnie od „obrońców reguł” po piewców „woli suwerena”

Rafał Woś Rafał Woś Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 163
Przez osiem lat antyPiS odmieniał hasło „demokratyczne reguły gry” przez wszystkie możliwe przypadki. Po 15 października - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - ci sami ludzie stali się piewcami „woli suwerena”, która nie powinna być niczym krępowana. A przecież to dopiero początek.

Duda krytykowany za swoją decyzję

Oskarżenia i niezadowolenie zaczęły się jeszcze zanim prezydent Andrzej Duda powierzył misję tworzenia nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Potem rozkręciły się już na całego. Obok drobnych złośliwości („prezydent chyba wciąż nie nauczył się liczyć” posłanki Kingi Gajewskiej) albo rytualnych oskarżeń „prezydent jest wierny partii-matce” - poseł Zgorzelski) szybko zaczęła się rysować osobna i wyraźna linia oskarżeń. Dobrze oddała ją posłanka Paulina Henning-Kloska, która zarzuciła polskiemu prezydentowi, że „zamiast stanąć po stronie werdyktu obywateli podniósł na niego rękę”.

Nie są to oczywiście wypowiedzi jakoś tam szalenie zaskakujące. Przeciwnie - pozostają w zgodzie z binarną logiką sporu politycznego, gdzie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie zwalnia nas to jednak - nas czyli tych, co zdarzenia polityczne obserwują z pewnym choćby dystansem - z odnotowania, co się tutaj dzieje. A dzieje się sporo - mamy bowiem do czynienia z kompletnym odwróceniem retoryki.


"Bezpieczniki" w demokracji

Wszyscy wspomniani tu politycy antyPiSu nie weszli przecież do gry dziś. Oni tworzą polityczny antyPiS od paru ładnych lat. I tak się składa, że ten sam antyPiS (a nierzadko i ci sami politycy) przez ostatnie osiem lat nie ustawali w przekonywaniu opinii publicznej, że demokracja jest wtedy, gdy werdykt większości obywateli nie stanowi instancji absolutnej. Przeciwnie. W zdrowej demokracji muszą istnieć „bezpieczniki”, które tę „wolę suwerena” ograniczają”. Dbając o to, by werdykt większości nie przeistoczył się w „autorytaryzm” oraz by „nie naruszał praw mniejszości”. Tak właśnie było. Dobrze to wszyscy pamiętamy, choć było to już tak bardzo dawno temu (w końcu od wyborów minęły już trzy tygodnie).

AntyPiS posiłkował się niejedną opinią ekspertów o nieposzlakowanej opinii, wsparciem autorytetów moralnych oraz wywodził swoją tezę z ducha i litery polskiej konstytucji, a także bogatego dorobku zachodniej demokracji. A gdy tylko ten czy ów PiSior ględził coś o „woli suwerena” czy „werdykcie większości”, to liberalna opinia publiczna dostawała ataku histerii z powikłaniami w postaci mrocznych wizji nadejścia faszyzmu albo autorytaryzmu w Polsce.

Nie chcę być małostkowy, ale doprawdy trudno mi nie zauważyć jak teraz - od 15 października - ten sam antyPiS mówi coś dokładnie odwrotnego. Teraz „wola większości”  jest dla nich święta i nie powinna być podważana. I tak dochodzimy do sytuacji, w której podjęta w zgodzie z literą i duchem polskiej konstytucji oraz z obowiązującym w III RP parlamentarnym obyczajem, decyzja o powierzeniu misję tworzenia rządu przedstawicielowi największej partii w sejmie może być przedstawiana jako „podniesienie ręki na wolę wyborców”. A gdzie szacunek wobec - do niedawna rzekomo tak ważnych - „bezpieczników demokracji” (tu w postaci ustrojowej roli prezydenta RP)? Gdzie troska o „demokratyczne reguły gry”? Gdzie te wołania, by robić wszystko zgodnie z dobrym obyczajem - a nie „na rympał”?


Nadchodzą nowe porządki

A przecież do dopiero jest przedsmak tego, co wisi w powietrzu. Mamy przecież plany zaprowadzania nowych porządków w Telewizji Polskiej z pominięciem parlamentarnej ścieżki i drogą sztuczek, których nie powstydziłby się niesławny prawnik prezydenta Wałęsy Lech Falandysz. Albo zapowiedź wprawienia systemu prawnego w stan totalnego chaosu poprzez unieważnianie orzeczeń nielubianych przez antyPiS sędziów. I tak dalej, i tak dalej.

Czy i co z tego ostatecznie wyjdzie? Tego nie wie nikt. Ja też nie wiem, bo nie jestem Nostradamusem. To, co widać dziś jest jednak bardzo ważnym dowodem, że olbrzymia cześć antyPiSowskiej narracji moralnej o niszczeniu przez PiS polskiej demokracji (i o tym, że tylko ów antyPiS może tę demokrację uratować) była zwykłą ściema. Maską przywdzianą na potrzeby chwili. Bo akurat tak było wygodniej.

Znowu - nie jest to jakieś szalone zaskoczenie - ale jednak dobrze mieć to czarno na białym. Choćby tylko z kronikarskiego obowiązku publicysty.

Rafał Woś

Na zdjęciu: Prezydent Andrzej Duda powierzył misję formowania rządu Mateuszowi Morawieckiemu, fot. KPRP/Canva

Czytaj także:




 

Rafał Woś
Dziennikarz Salon24 Rafał Woś
Nowości od autora

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka