Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221
455
BLOG

"Niech dobre, nie złe duchy mają w nas instrument"

Aleksander Chłopek - outsider221 Aleksander Chłopek - outsider221 Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Nie można milczeć, gdy się szarga jedną z największych naszych świętości narodowych. I gdy się tę Świętość nieudolnie broni, pogłębiając często wątpliwości i mnożąc nieporozumienia. I gdy czynią to w dobrej wierze także duchowni. 

Tak na dobrą sprawę świętego Jana Pawła II nie trzeba bronić. Sam się skutecznie broni swoim życiem, nauczaniem i męczeństwem. Niezwykłymi dokonaniami swej papieskiej posługi. Dlatego to, co napiszę, nie będzie przypominaniem Jego zasług - one są tak obfite, że aż nieprzeliczalne. Wszyscy korzystamy z tych zasług, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, albo nie chcemy o tym wiedzieć. Bo "my wszyscy z Niego". Tak jak i  ci, którzy są przeciw, którzy oskarżają, a przecież swymi emocjami nieświadomie zdradzają, jak bardzo im ciąży to dziedzictwo. Trzeba je zrzucić, przekląć, podeptać. Oni też są z Jana Pawła II. Tylko a rebours.

Do próby uporządkowania  kilku spraw zmusił mnie ks.Tadeusz  Isakowicz-Zaleski. Już jakiś czas temu, gdy udzielał wywiadów w stacjach co najmniej nieprzychylnych naszemu Kościołowi, miałem ochotę protestować. Zwłaszcza gdy Ksiądz zbyt gładko przyjmował oskarżycielskie emocje dziennikarzy, albo ich nie prostował. Lub gdy mówił o "rysach" w biografii Jana Pawła II i o Jego zbyt pospiesznym wyniesieniu na ołtarze. Nie zabierałem jednak głosu, bo zbyt cenię i szanuję Księdza i z tych moich uczuć wobec Niego płynęło przekonanie, że to są chwilowe uniesienia, które się z czasem wyciszą. Ale tak się nie dzieje, również z chwilą, gdy agresja przybrała formę barbarzyńską.

Ale od początku. Winą za obecny stan rzeczy obarcza Ksiądz bezczynność Kościoła, a nawet świadome zaniechania hierarchów w kwestii uporządkowania przeszłości i rzetelnego rozliczenia winnych. I słusznie! Tak być powinno. Pod jednym wszakże warunkiem - że rozliczenie z przeszłością dotyczyć będzie wszystkich instytucji, środowisk i grup zawodowych. A także wszelkich wspólnot i wszystkich, oczywiście, wyznań. Bo jeżeli ma to dotyczyć tylko Kościoła Katolickiego, to przepraszam, ale protestuję. Bo jakim prawem to wyróżnienie?! Czy nie chodzi przypadkiem o to, by wytworzyć w społeczeństwie przekonanie, że wszyscy są bez skazy, a tylko wśród kleru lęgło się zło i patologie? Bo taki będzie odbiór tego samooczyszczania się Kościoła. I płynący z tego tylko jeden logiczny wniosek - wylęgarnię zła trzeba zlikwidować. A o to właśnie chodzi wrogom Kościoła. Czy Ksiądz tego nie dostrzega? Z pewnością nie, bo ja akurat w uczciwość Ks. Isakowicza  - Zaleskiego mocno wierzę!  

A jak powinno być? Otóż puśćmy wodze marzeń: odbywa się proces ujawniania nadużyć seksualnych we wszystkich środowiskach, których część wymieniłem wcześniej. I co mamy? -  trzęsienie ziemi, zwłaszcza w środowiskach artystycznych, ale w pozostałych w znacznym stopniu również. Wszyscy przecież wiemy, jak jest  - od czasu do czasu pojawia się jakaś książka, jakieś wspomnienia, czasem konkretne fakty, ujawniające tam wstrząsające nadużycia i tragedie. Tylko w tamtych środowiskach się tego nie tropi, nie piętnuje, nie osądza. Wytwarza się przekonanie, że tam się to tylko zdarza, a w Kościele Katolickim jest nagminne i dotyczy wszystkich. Wymownym tego przykładem był popularny film "Kler", przedstawiający wyjątkowo nieuczciwy obraz naszego duchowieństwa. Tym, którzy uznawali go za cenny, bo prawdziwy, zadawałem  tylko dwa krótkie pytania: "Nie spotkaliście nigdy w swoim życiu dobrego księdza?" oraz "Skoro spotkaliście i to nawet wielu, to czemu uznajecie za zgodny z prawdą obraz, w którym nie ma ani jednego przyzwoitego kapłana?" 

Powtarzam - jak oczyszczać i rozliczać, to wszystkich! I dopiero wówczas oceniać, potępiać, karać. Ale tego się nie robi i nie zrobi. Z prostej przyczyny -  poznalibyśmy proporcje. Bardzo wymowne i korzystne dla Kościoła.  Na pewno nie budujące, bo przecież każdy przypadek upadku duchownego jest wstrząsający, to fakt, ale jednak korzystne.  Ponadto w tym procesie oczyszczania ujawniłoby się również i to, że większość  z tych upadłych kapłanów była w różnym stopniu w sidłach służb bezpieczeństwa. A nawet w wielu przypadkach rekrutowała się ze środowisk ateistycznych, komunistycznych. Bo jak mogło być inaczej, skoro w totalitarnym systemie PRL-owskim to władza miała decydujący głos w sprawie powoływania, mianowania, nominowania hierarchów, a także mogła ułatwiać przenikanie do seminariów niewierzących, wrogich Kościołowi kleryków. Mogła ich też łamać, zniewalać i werbować podczas obowiązkowej, dwuletniej, wyjątkowo ciężkiej służby wojskowej. Nie możemy zapominać, że Kościół i duchowni byli najbardziej inwigilowaną i represjonowaną częścią społeczeństwa w latach 1944 - 1989. I że był i jest to Kościół męczenników. Męczenników, których także na przestrzeni ostatnich 80. lat jest znacznie, znacznie więcej, niż duchownych, popełniających większe lub mniejsze przestępstwa.

Ksiądz Isakowicz-Zaleski bardzo krytycznie i gwałtownie zareagował na słowa arcybiskupa Marka Jędraszewskiego z ostatniej homilii. Arcybiskup powiedział: "Dzisiaj jesteśmy świadkami drugiego zamachu na Jana Pawła II". Reakcja Księdza jest dla mnie szczególnie bolesna. Bo rozumiem ból i rozpacz i bezsilność rodzin wołyńskich, które nie mogą się doczekać pośmiertnego szacunku, także ze strony obecnych władz. I przyznaję rację św. pamięci Ojcu Księdza, który mówił o swoich najbliższych, bestialsko pomordowanych na Wołyniu: Zostali zamordowani dwa razy - pierwszy raz tam, na Wołyniu, a drugi raz po wojnie, gdy każe się nam o nich zapomnieć. (cytuję z pamięci). Milczenie, brak pamięci, tym samym brak szacunku wobec ofiar jest także pomówieniem - bo jest zgodą na kłamliwą narrację sprawców.  Tak jak w tamtej, odległej o 60 lat tragedii nie możemy milczeć, tak i obecnie nie możemy być bierni wobec zniesławiania naszego Papieża.  Pamiętając słowa Herberta: "Najgorszym rodzajem zabójstwa jest oszczerstwo". Tak, próbuje się dziś zabić po raz drugi Jana Pawła II. 

Miłosz, który czasem sam wydawał opinie nieprzemyślane, sformułował wyjątkowo mądrą, według mnie, zasadę: "Bo pisać wiersze trzeba rzadko i niechętnie, pod nieznośnym przymusem i zawsze z nadzieją, że dobre, nie złe duchy, mają w nas instrument". Odnosi się to do każdego pisania, nie tylko wiersza. Mam nadzieję, że tej mojej dziś pisaninie patronują dobre duchy. Nie chcę osądzać Księdza, ani potępiać (bo Go wyjątkowo cenię, także za heroiczną peerelowską przeszłość), wskazuję miejsca, słowa i sytuacje, w  których uważam, że się myli, że niezbyt trafnie rozpoznaje rzeczywistość. Jestem też przekonany, że praca Gutowskiego (mam nadzieję, że nie przekręciłem nazwiska) nie była pisana z błogosławieństwem "dobrych duchów". Podobnie jak film reżysera z kraju, w którym, zdaje mi się, współrządzi partia, domagająca się w swym programie legalizacji pedofilii. Podkreślam, chyba!, bo w rzeczywistości politycznej Holandii nie siedzę zbyt głęboko.

Ksiądz Isakowicz - Zaleski podaje nam przykład Francji, która powołała Komisję złożoną ze świeckich, nawet niewierzących i która to Komisja ujawniła rzetelnie całe zło w Kościele francuskim ostatnich chyba 100 lat. Było tego zła wyjątkowo dużo. No pięknie, chciałoby się napisać, gdyby nie jeden "drobny" fakt: Kościół Katolicki we Francji od dawna się zwija, znika, a prace w.w. Komisji ten proces, mam wrażenie, tylko przyspieszyły (jeżeli się mylę, proszę mnie uświadomić). Bo gdy się nie tworzy komisji oczyszczających wszystkie instytucje i wspólnoty społeczne, to utrwala się przekonanie, że tylko w jednym miejscu jest zło i trzeba je wypalić. Kto wie, czy nie można dziś  powiedzieć, że Kościół we Francji się oczyścił i się zlikwidował. No, oczywiście przesadzam, jeszcze jest, mniejszy, ale silniejszy -  i mocno wierzę, że się odrodzi. Ale to potrwa. W Polsce możemy tego uniknąć. 

Ksiądz Tadeusz podnosi zasługi Papieża Benedykta XVI, który w cztery miesiące po wyborze zakazał przyjmowania do seminarium kandydatów o skłonnościach homoseksualnych. No i dobrze! Ale czy dopilnował realizacji tego nakazu? Nie! Nie był wstanie! Ale to nie wszystko - pedofilia w Kościele Katolickim stawała się problemem zauważalnym i bolesnym dopiero od połowy lat 80. XX wieku. Kardynał Ratzinger miał dużą władzę w Watykanie, ogromne także zaufanie Jana Pawła II, więc mógł ten problem wziąć na siebie. I wziął, został mianowany przewodniczącym Kongregacji Nauki i Wiary, czyli dawnej Świętej Inkwizycji. Na pewno zrobił w tej sprawie wszystko, co mógł. Owocem tej pracy było z pewnością motu proprio JPII z roku 2001 "Sacramentorum sanctitatis tutela", podnoszące wiek nieletnich do 18. roku życia oraz wydłużenie okresu przedawnienia do 10 lat od uzyskania pełnoletności. 

Idźmy dalej, roztrząsając kwestię rzekomych zaniedbań Jana Pawła II. Każdy, kto piastował w życiu jakąś publiczną funkcję i musiał zarządzać sporą grupą ludzi i jeszcze większą ilością problemów wie, że bez kompetentnych i zaufanych, całkowicie lojalnych współpracowników nie da sobie rady. Polegnie, przegra, może nawet stracić dobre imię. Znalazłem się czterokrotnie w swoim zawodowym życiu w takiej sytuacji, pracowałem po kilkanaście godzin dziennie i nie byłbym wstanie objąć całości spraw, gdyby nie lojalni, często bardzo sprawni, kompetentni zastępcy, a przede wszystkim sekretariat. Raz zdarzyło się, że bliski i darzony przeze mnie ogromnym zaufaniem współpracownik okazał się wyjątkowo nieuczciwy i skończyło się to dla mnie dość poważną katastrofą. Umiem wczuć się w sytuację naszego Papieża w Watykanie, wśród obcych i znanych bardzo powierzchownie dostojników. A przecież moje zarządzanie szkołą, czy pięcioma wydziałami w Urzędzie Miejskim, jak również prowadzenie działalności poselskiej, to w zestawieniu z obowiązkami i odpowiedzialnością Papieża drobiazg, prawie nic. A On był sam, miał na pewno pełne zaufanie do kardynała Ratzingera i może dwóch, trzech jeszcze współpracowników. Podkreślam - pełne zaufanie. Wiemy, że był izolowany skutecznie w kwestiach właśnie pedofilskich,  wiemy to bardzo dobrze z relacji Wandy Połtawskiej, która musiała wytężyć całą swoją inteligencję konspiracyjną, by dostarczyć Papieżowi prawdę o arcybiskupie Paetzu. To aż nadto bolesny dowód na to, że lobby homoseksualne w Watykanie było i chyba jest dalej, nie do ruszenia. I jest to bolesna konstatacja. Głoszenie, że Jan Paweł II ma "rysy w swojej biografii z powodu zaniechania w tych kwestiach" jest, proszę Księdza,  poważną nadinterpretacją.

Kiedyś, w gliwickim KIK-u, u księdza Hlubka, w 1983 roku, przy dość sporej liczbie słuchaczy, miałem wykład o etyce Machiavellego. Akcentowałem, jak często Bóg ze zła wyprowadza dobro. Czas był taki, że zebrani dobrze rozumieli, o czym mówię. Dziś mam przekonanie, że ta niezwykle zuchwała i skandaliczna próba zdyskredytowania świętości Jana Pawła II obudzi uśpione dobro. Już budzi - do tej pory jedynie w Radio Maryja mogłem w każdą środę rano i w niedzielę słuchać i przeżywać homilie naszego Papieża. Za każdym razem uczą mnie czegoś nowego, czego wcześniej, za życia Papieża,  nie dostrzegałem, może nawet nie ceniłem. Dziś już słyszę, że naszego Papieża będzie więcej w naszym Kościele. W każdej postaci. Oby jak najwięcej i oby nie był to "słomiany ogień", tak charakterystyczny dla nas, Polaków.



Pochodzę z wielodzietnej rodziny z ośmiorgiem dzieci, znam wartość takiej rodziny i bardzo wiele zawdzięczam Rodzicom i Rodzeństwu. Od 18 roku życia byłem inwigilowany przez SB i objęty prze te służby wielokrotnie operacjami rozpracowującymi. Przepracowałem 35 lat w zawodzie nauczycielskim jako polonista, dwie kadencje w Sejmie, w Klubie parlamentarnym PiS. Od 12 lat bezpartyjny. Obecnie na emeryturze, ze statusem represjonowanego politycznie w PRL. Uczestniczę w lekkoatletycznej rywalizacji sportowej na Mistrzostwach Polski Mastersów, zdobyłem kilkanaście medali, w tym 7 złotych (w skokach: wzwyż, w dal, trójskok i o tyczce). Sympatyk PJJ.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo