Karta obiegowa ... The end
======================
To jeszcze nie wszystkie potyczki z zawodami, etatami, ogólnie pracą, na drodze wiodącej do Unii. W czasie transformacjii od Peerelu do Wolnej Polski, smakowałem bieszczadzkie kamieniołomy. Budowałem leśne drogi. Zwyczajne domy. Składałem meble. Nakręcałem szprychy w kołach rowerowych. Pracowałem w rzeźni. W magazynach. Woziłem autobusem ludzkość. Organizowałem imprezy rozrywkowe. Obsługiwałem radiowęzeł zakładowy. Prowadziłem zespoły muzyczne w domu kultury. Czyściłem ... Stawy rybne .... Wykonywałem jeszcze wiele innych zajęć o których nie warto nawet pisać.
O jednym wspomnę.
Do dziś potrafię profesjonalnie wbijać gwoździe. Dwa z górą trzy uderzenia i po gwoździu. Nawet nie miał prawa pomyśleć, żeby się skrzywić. Bez względu na długość. Niby proste, jak konstrukcja młotka, a jednak ...... Diabeł tkwi w szczegółach.
Zadanie polegało na zbijaniu skrzynek. Przez kilka miesięcy. W wymiarze 10 godzin dziennie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie temperatura. Minus trzydzieści kilka stopni. I dziurawa wiata. Po której gwizdały lodowe zefirki. Koniecznością życiową stawało się jednoczesne wykonywanie kilku czynności naraz ! Ręce ekspresowo składały i zbijały skrzynkę.
Prawa noga ile sił waliła stopą o klepisko.
Lewa to samo.
Z tym, że wolniej.
W tym samym czasie tułów kurczył się wraz z wbijanym gwoździem a rozkurczał, gdy sięgałem po następny.
I na odwrót.
Tylko głowa pozostawała nieruchomo. I tak głęboko osadzałem ją we wnętrzu klatki piersiowej, jak gdyby, nigdy, nie było ogniwa pośredniego . A takim łącznikiem bywa u homo sapiens, zwykle szyja. Brrrrrrrrrrrrr !
Po tamtej Syberii, już nigdy i nigdzie tak nie marzłem. Przez dziesięć godzin pracy nikt, dosłownie nikt, nie chodził nawet siusiać: - " nie warto było z losem się droczyć - jak wyśpiewywała bardzo dawno temu, pani Regina Pisarek.
Trzy lata wstecz. Pasażerski statek, na którym robiłem za pianistę, zawinął na Grenlandię. W koszulce z krótkimi rękawkami latałem z aparatem po pokładzie. Polując na foczkę albo misia. Było zupełnie miło. A co najważniejsze ? Po prostu było ciepło. Na Grenalandii ? Dookoła Himalaje gór lodowatych ! A tam ciepło !
Zwierzaczków nie ustrzeliłem, więc napstrykałem fotek porozrzucanym sztormami deskom.
Ile mógłbym zbudować skrzynek? Na dodatek zbijanych w nie upalnej ale zupełnie przyzwoitej grenlandzkiej temperaturze... !
Wszystko to czym zajmowałem się w życiu, a co opisałem wcześniej, stanowi tylko wypełnienie profesjii Janka i Muzukanta. Bo to właśnie dookoła niej kręci się, czasem lewituje moje życie. Muzyce pozostanę wierny na zawsze. Choćby dlatego, że prawdopodobieństwo skrzywdzenia kogokolwiek, poza kompozytorem, - jest bliskie zeru bezwzględnemu. Natomiast istotne jest by publika nie rzucała w pianistę pomidorami, tudzież inną egzemplifikacją nadpsutego owocu. Co do dziś i chwała Bogu, nie miało najmniejszego nawet precedensu ...
Inne tematy w dziale Polityka