1954krawiec 1954krawiec
110
BLOG

Gdzieś tam w EU - finał/22

1954krawiec 1954krawiec Polityka Obserwuj notkę 0

Karta  obiegowa ...  The end

======================                 

To jeszcze nie wszystkie potyczki z zawodami, etatami, ogólnie pracą, na drodze wiodącej do Unii. W czasie transformacjii od Peerelu do Wolnej Polski, smakowałem  bieszczadzkie kamieniołomy. Budowałem leśne drogi. Zwyczajne domy. Składałem meble. Nakręcałem szprychy w kołach rowerowych. Pracowałem w rzeźni.  W magazynach.  Woziłem autobusem ludzkość.  Organizowałem imprezy rozrywkowe.  Obsługiwałem radiowęzeł zakładowy.  Prowadziłem zespoły muzyczne w domu kultury. Czyściłem ... Stawy rybne .... Wykonywałem jeszcze wiele innych zajęć o których nie warto nawet pisać.    

     O jednym wspomnę.                                                                                                                                                             

                                           Do dziś potrafię profesjonalnie wbijać gwoździe.  Dwa z górą  trzy uderzenia i po gwoździu.  Nawet nie miał prawa pomyśleć, żeby się skrzywić.  Bez względu na długość.  Niby proste, jak konstrukcja młotka, a jednak ...... Diabeł tkwi w szczegółach.                                                                             

     Zadanie polegało na zbijaniu skrzynek. Przez kilka miesięcy. W wymiarze 10 godzin dziennie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie temperatura.  Minus trzydzieści kilka stopni.  I dziurawa wiata.  Po której gwizdały lodowe zefirki.  Koniecznością życiową stawało się jednoczesne wykonywanie kilku czynności naraz !                                                                                                                                                                                                 Ręce ekspresowo składały i zbijały skrzynkę.                                                                        

                                  Prawa noga ile sił waliła stopą o klepisko.                                                                             

                                  Lewa to samo.                                                                                                                                       

                                  Z tym, że wolniej.                                                                                                                                 

                                  W tym samym czasie tułów kurczył się wraz z wbijanym gwoździem a rozkurczał, gdy sięgałem po następny.                                                                                                                                                            

                                  I na odwrót.                                                                                                                                     

                                 Tylko głowa pozostawała nieruchomo.  I tak głęboko osadzałem ją we wnętrzu klatki piersiowej, jak gdyby, nigdy, nie było ogniwa  pośredniego .  A takim łącznikiem bywa u homo sapiens, zwykle  szyja.    Brrrrrrrrrrrrr !                                                                                                                                              

     Po tamtej Syberii, już nigdy i nigdzie tak nie marzłem.  Przez dziesięć godzin pracy nikt,  dosłownie nikt,  nie chodził nawet siusiać: - " nie warto było z losem się droczyć -  jak wyśpiewywała bardzo dawno temu, pani Regina Pisarek.                                                                                                                                                         

     Trzy lata wstecz.   Pasażerski statek, na którym robiłem za pianistę, zawinął na Grenlandię. W koszulce z krótkimi rękawkami latałem z aparatem po pokładzie.  Polując na foczkę albo misia.  Było zupełnie miło. A co najważniejsze ?  Po prostu było ciepło.  Na Grenalandii  ?  Dookoła Himalaje gór lodowatych !  A tam ciepło  !                                                                                                                                                                      

             Zwierzaczków nie ustrzeliłem, więc napstrykałem fotek  porozrzucanym  sztormami deskom.                        

                               Ile mógłbym zbudować skrzynek? Na dodatek zbijanych w nie upalnej ale zupełnie przyzwoitej grenlandzkiej temperaturze... !                                                                                                                          

                               Wszystko to czym zajmowałem się w życiu, a co opisałem wcześniej, stanowi tylko wypełnienie profesjii Janka i Muzukanta.  Bo to właśnie dookoła niej kręci się,  czasem lewituje moje życie. Muzyce pozostanę wierny na zawsze. Choćby dlatego, że prawdopodobieństwo skrzywdzenia kogokolwiek, poza kompozytorem, - jest bliskie zeru bezwzględnemu.  Natomiast istotne jest by publika nie rzucała w pianistę pomidorami, tudzież inną egzemplifikacją nadpsutego owocu.  Co do dziś i chwała Bogu,  nie miało najmniejszego nawet precedensu ...

1954krawiec
O mnie 1954krawiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka