1954krawiec 1954krawiec
71
BLOG

Gdzieś tam w EU - cz. 8/24

1954krawiec 1954krawiec Polityka Obserwuj notkę 0

                    Kolejne,  chronologicznie ujmując,  doświadczenie tyczy okresu,  w którym  i  ja  poszedłem w "kierowniki".  Już  "wszyscy byliśmy w swoim własnym domu".   Pracowałem w prywatnej firmie z dwudziestoosobową załogą.   Piastowałem  obowiazki:  kierownika,  brygadzisty,  kasjera,  konwojenta, magazyniera,  kierowcy,  zaopatrzeniowca a nawet sprzątacza.  W zależności od aktualnych potrzeb.          

                   Po krótkim rozbiegu okazało się, że zupełnie poprawnie sobie radzę. Satysfakcja była tym większa, że dotąd sam siebie klasyfikowałem  w kategorii nie do końca utalentowanego - nieudacznika ! Co nawet moja ukochana,  starsza siostra, precyzowała daleko, dosadniej: -  Tak brat !   Ty to jesteś całkiem do dupy ...!

                   W jednym ręku trzymałem wszystkie sznurki władzy wprost nieograniczonej.  Księgowa była zajęta swoją pracą  a  szef kiedy zobaczył, że jest okej -  to z czystym sumieniem scedował na mnie prowadzenie firmy. I szafa grała. Momenty też.                                                                                                                                          

                  Bo gdzie ludzie tam i momenty.  Na zewnątrz emanowałem powagą,  kiedy mnie szczeniakowi przychodziło naprawiać tak zwane stosunki między ludzkie.  Umoralniać o wiele starszych od siebie.  I to służbowo!                                                                                                                                                                              

                  Prosiłem na rozmowę do biura pana Tomka. Dialog był mniej więcej taki: -  Panie Tomku !  Wczoraj znowu pan przyszedł do pracy na bani .... -  Kierowniku,  to tylko śmierdziało ... -  Panie Tomku,  co robimy z tym faktem ...? -  Napisze .... -  To pisz pan  ...!   I w tym miejscu podawałem panu Tomkowi kartkę i długopis. 

                 A pan Tomasz pisał, co nastepuje:  -  Ja niżej podpisany oświadczam,  że już nigdy nie przyjdę  do pracy po wypiciu alkoholu.  Nie będę też więcej pił w pracy.  Wyrażam zgodę na potrącenie 10% z mojej premii - ....  Podpis.  Koniec.  Kropka.   Pan Tomek pił dalej.  Oświadczenia wpływały do teczki, różniąc się od siebie, nieco treścią.  A ja nie miałem sumienia,  żeby rąbnąć uzgodnione wcześniej 10 procent premii. Zwolnienie też nie wchodziło w rachubę.  Z dwóch powodów.  Bo gdzie by poszedł ?   A po drugie,  to po prostu dobrze pracował !  W roku 1990 wiecej płacił za czynsz w mieszkaniu spółdzielczym, niż zarabiał w spółce.  Dziś nie żyje.                                                                                                                                                                               

                Ale jeszcze kilka lat temu, tak siarczyście wycałował mnie na ulicy, aż ludziska oglądali się.

1954krawiec
O mnie 1954krawiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka