1954krawiec 1954krawiec
110
BLOG

Gdzieś tam w EU - cz. 7/25

1954krawiec 1954krawiec Polityka Obserwuj notkę 0

                        Następną instytucją,  którą dobrze pamiętam,  była duża firma,  produkująca obuwie. Stan wojenny przeflancował mnie z  sympatycznego Hanysowa,  w pobliże jednostronnie ukochanego Krakowa.  W dziale socjalno-bytowym  fabryki-  robiłem  kolonie letnie  dla dzieci  a  turystykę  i  rekreację dla wszystkich.  Czyli całej prawie siedmio tysięcznej -  załogi.                                                                  

                       Zajęcie wdzięczne.  To co sam wymyśliłem od razu wprowadzałem w życie.  Posiłkując się nieśmiertelnym preliminarzem  i  wspólną   bo socjalistyczną monetą.  Gdybym mógł wydawać jeszcze do woli ...  W każdym razie pobory były nieciekawe  a  najgłówniejszy przełożony -  przeszkadzał  w  związku  z nieuleczalną głupotą.                                                                                                                                                      

                      Nadgryzaliźmy  do krwi  wnętrze jamy ustnej,  żeby w głos nie parsknąć śmiechem,  gdy Główny  Specjalista  wchodził do naszego  pokoju.   Wytrzymywał dzielnie taksujące spojrzenia naszej piątki i oznajmiał scenicznym szeptem: -  W poniedziałek jade na symfozjum do Poznania  ...                        

                     Z poprzedniego stanowiska, rzecz jasna  kierowniczego,  wyleciał z takim hukiem i trzaskiem, że gdyby nie charakter w nogach,  to ani chibi,   zostałby  zlinczowany przez  własny wydział na produkcji.  Robotnicy  gonili własnego przełożonego  aż do  samych drzwi  biurowca.  A tam dopiero straż przemysłowa własną piersią powstrzymała szarżę rozwścieczonych ludzi. A było tak.                        

                    Zamiast rozdzielić sprawiedliwie, przyznaną dla całego wydziału, kwartalną premię,  Kolega Kierownik  zamyślił sobie za wydziałowe pieniądze wystawić osobistą łazienkę.  Więc kiedy tylko do ludzi (górali),  dotarł przeciek z informacją   na co została spożytkowana a przypisana im,  jak chłopu ziemia, kwartalna premia -  momentalnie nastąpiła eksplozja.  Wprawdzie zdmuchnęła faceta z  "kierowniczego" na produkcji  ale  po linii  głęboko  partyjnej,  bo jakżeby inaczej,  wydmuchała  na  Głównego Specjalistę  w biurowcu.   Nie dość,  że w pobliże  Dyrekcji, to   na  dodatek  wpadł  pod  opiekuńcze  skrzydełka, uzbrojonej po zęby, straży przemysłowej.                                                                                                              

                   Główny miał dwóch zastępców.  O tym kim był Pierwszy,   dowiedziałem się bardzo prędko.  Bowiem  do niego biegaliśmy po  niezbywalny a socjalistyczny atrybut  władzy,  jakim bez wątpienia była pieczątka.  Wpadam do naszego pokoju: -  Słuchajcie,  gdzie jest  Bronek ...? -   Poszedł  na  "ług"  ! - odpowiedziała grzecznie koleżanka Marysia  . I tak też wysłyszałem:  na ług  ! Lecz jeśli tylko odrobinę zmienimy akcent i pisownię,  pojawi się wyraz:  nałóg.   I faktycznie pryncypała od pieczątek wessało na calutkie trzy dni.   Ale był jeszcze drugi  zastępca  głównego specjalisty.                                                    

                  Mocarny facet !   Z fakultetem zagranicznej, specjalistycznej uczelni w kieszeni.    A mógł podpisywać tylko kwity magazynowe, dotyczące wydawania odzieży ochronnej.  Ludzie trzymajcie mnie ! Ten facet  to pan  Władysław Skalski,  za niedługo  poseł  do Sejmu  Najjaśniejszej !  Choć mu nie było  wolno,  to  i  tak  Władek jak rasowy  konspirator , często znikał na produkcji.  Wykorzystywał każdy dogodny moment dla spotkań z robotnikami na wydziałach.  Wtedy do pokoju wpadał jak huragan,  Najgłówniejszy Specjalista  i  pianą  na  ustach (fakt)  -   wyrzucał nas  wszystkich na poszukiwanie  wichrzyciela  i  antysocjalistycznego  elementu:  -  Jak mi go tu zaraz nie znajdziecie,  to  wszyscy  WONNNN  ..!!!!                                                                                                                                                            

                Poznałem wielu wspaniałych ludzi.  A kiedy załatwiłem  z  Dyrektorem Południowej DOKP -  bezpośredni  skład  osobowy  z  Nowego Targu do Łeby,  na kolonie letnie naszych dzieci,  to sam  zniknąłem.  I to aż na całe dwa dni.  Ale wszyscy wiedzieli,  że  baluję  w  Zakopcu  z  krakusowymi kolejarzami.  I  mam  nawet  na  to  fundusz  reprezentacyjny ! Reasumując !  Ciągnęło do domu !                

               W sprzyjającej chwili nawiałem.  Do  dziś  wspominając  uśmiechy.  Będące  najwspanialszą zapłatą,  za udaną imprezę,  wycieczkę,  turniej,  czy  kolonie.

1954krawiec
O mnie 1954krawiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka