Gdynia epoki kiełkującego kapitalizmu wyglądała jak ogromny bazar. I to był sukces tego miasta. Przemiany Świętojańskiej street. Z szarej, zapyziałej, brudnej, upstrzonej tandetnymi mordowniami z gastronomią w tle do eksplodującej lawiną polowych łóżek i turystycznych stolików. W taki sposób, że był poważny problem w komunikacji per pedes.
Było to zwycięstwo niepodległości nad klątwą trwającą pół wieku a wymodelowaną przez dwóch kolesi z boiska: Józefa i Adolfa. Józio zaś na odchodne pozostawił miastu w spadku w najbardziej reprezentacyjnym punkcie Skweru Kościuszki – ruską babę z nieodłącznym sierpem i młotem w łapkach. Na wysokim postumencie. Był to symbol zwycięstwa. Ale kogo nad kim ? To już kwestia i delikatna i dwuznaczna.
Jak już wspomniałem odmieniana przez wszystkie przypadki transformacja rozpoczęła się od łóżek polowych. Z których sprzedawano wreszcie bez reglamentacji: ciuchy, kosmetyki, kasety, książki, żywność i mydło w powidłach. A nawet wychachmęconą rąbankę. Nad którą w okresie letnim kłębił się rój much energicznie odganianych gałązkami.
Wyczekiwana z utęsknieniem wolność szybko pokazała wykrzywione oblicze. Naciąganych ludzi przez oszukańcze banki. Żebraków wystających z każdego zaułka, brudnych rumuńskich Cyganów a nawet dilerów od narkotyków. Z dnia na dzień przybywało bezdomnych. Na domiar złego ujawniły się zastępy szwarc charakterów i to z bronią palną w rękach.
Wolniej zaczęły pojawiać się szklane konstrukcje jako symbol kapitalizmu zmiksowanego z luksusem. Jak bąbelki z Coca Coli wyskakiwały co raz to ładniejsze budowle z obco brzmiącymi i cudzoziemskimi nazwami. Powstawały eleganckie butiki, jak grzyby po deszczu stacje benzynowe, salony samochodowe, centra handlowe i hipermarkety.
W rytmie zmian w nazwach ulic i placów miasto rosło i rozwijało się w tempie jak z amerykańskiego filmu. Ale idealne ciała modelek na billboardach i w telewizyjnych reklamach, opływowe kształty ekskluzywnych aut, ceramiczne posadzki i szklane jak u Żeromskiego elewacje biurowców nie wygładziły idealnie powierzchni miasta z jego krzywymi chodnikami, dziurawymi ulicami, blokowiskami i starymi budynkami na których wciąż jeszcze widać ślady po kulach.
Ale to już zadanie dla innych pokoleń. A tymczasem: gdy przyjdzie wiosna ...
Inne tematy w dziale Polityka