Irlandia była pod panowaniem angielskim przez 750 lat. Od złożenia hołdu lennego Henrykowi II z dynastii Plantagenetów w 1171 r., aż do utworzenia w 1921 r. Wolnego Państwa Irlandzkiego. Przez ten cały czas istniało na wyspie wiele ruchów niepodległościowych.
W latach 1922-1923 przez Zieloną Wyspę przetoczyła się wojna domowa, która wybuchła z powodu zgody rządu na pozostawienie w angielskiej administracji - Ulsteru.
W 1937 r. republika uzyskała swojego prezydenta a w 1949 wystąpiła ze Wspólnoty Brytyjskiej. A jeszcze wcześniej był Wielki Głód.
W 1845 roku przywleczona do Irlandii zaraza ziemniczana zniszczyła zbiory. W roku następnym też.
Zniszczenie zbiorów ziemniaków samo w sobie nie oznaczało jeszcze braku żywności w kraju, gdyż pola były pełne zboża. Jednak irlandzcy chłopi musieli je sprzedawać, aby opłacać bardzo wysokie czynsze za dzierżawę ziemi. Egzekwowane brutalnie i bez skrupułów. W efekcie wielu mieszkańców wyspy nie miało co jeść a ziemniaki były wtedy dla irlandczyków podstawowym pożywieniem.
Głód i choroby zaczęły zbierać straszliwe żniwo. W roku 1848 klęska głodu trwała dalej, a liczba ofiar sięgnęła okrągłego miliona. Zrozpaczeni wyspiarze zaczęli masowo emigrować do Ameryki.
To oczywiście telegraficzny skrót. Dziś bowiem dla mnie w tym wszystkim najistotniejszym elementem jest monumentalna Pieśń z tamtego okresu, którą odśpiewali fani w chwili gdy ich piłkarze odpływali z Euro. Ze sporą bramkową zaliczką w reklamówce.
Poczułem się w tamtej chwili dokładnie tak jak gdybym wsadził wszystkie palce do gniazdka z prądem elektrycznym.
Tak samo było w Grudniu 70 i Sierpniu 80. I ten ogromny, chóralny śpiew tysięcy ludzi, śpiew szybujący pod niebiosa w chwili klęski to jest właśnie WIELKOŚĆ NARODU i HART DUCHA zmiksowany z dumą i przynależnością do tej samej Rodziny.
Wczoraj na stadionie a w roku 1970 na peronie kolejki elektrycznej w Gdyni Stoczni. Aczkolwiek tragizm sytuacji jest nieporównywalny bo przecież w 1970 ginęli Ludzie to mimo wszystko posiada tożsame i wspólne elementy.
Irlandzcy Goście też stali murem przy SWOICH i za SWOIMI właśnie wtedy kiedy było posprzątane. I można było tylko pozamiatać. A widmo porażki zmaterializowało się.
I właśnie za taką postawę dziękuję Ci Irlandio.
Euro 2012 w naszym Kraju, w Polsce, dla naszej jedenastki dobiegło kresu. Ale my nie mamy się czego wstydzić. Piłkarskie mecze będą nadal przysparzały wzruszeń i emocji. W Polsce uśmiechniętych i przynajmniej w tych dniach, mam taką nadzieję, SZCZĘŚLIWYCH i DUMNYCH LUDZI.
Miliony Europejczyków będą dalej uczestniczyć w sportowej rywalizacji swoich drużyn. I jestem pewny tego, że jeśli Polacy wezmą udział w kolejnych dziesięciu turniejach to dopiero wtedy będzie o wiele bliżej do osiągnięcia sukcesu. Wszystko polega na "ograniu się". I rutynie. I banalnym doświadczeniu.
Bo turnieje rządzą się swoimi prawami. Faworyci odpadają a zespoły z odległych miejsc w klasyfikacji zdobywają niekiedy Mistrzostwo Europy. W futbolu zdarzają się przypadki ale cudów nie ma.
A więc: bądźmy od dziś dla SIEBIE tak blisko jak blisko siebie w pamiętnym meczu byli Irlandczycy. Pięknie i zarazem wzruszająco wyśpiewując nostalgiczny chorał.
Kochajmy też tych "Smudowych" biało-czerwonych bo pierwszy raz od wielu lat pokazali dobrą piłkę.
I braci Czechów. I kuzynów spod Akropolu. Bo to dzięki sprytowi i rutynie tych ostatnich Niedźwiedź też pakuje walizki ...
Inne tematy w dziale Polityka