Śmierć jest kresem. Definitywnym zatrzymaniem pracy serca. Ponadto charakteryzuje się załamaniem wewnętrznej organizacji naszego organizmu. Tyle sucha regułka. Nie mniej to nie wszystko.
Pytanie - czym jest śmierć stawiają sobie ludzie od zawsze. Możliwym zdaje się oswajanie śmierci.
Lecz to dar nie dla każdego. A na pewno nie dla mnie by zwinąć ziemskie żagle i bezkonfliktowo przetransferować się na malutki zielony cmentarz. Otoczony wczesno -letnią roślinnością. Kwileniem ptasząt i lazurowym nieboskłonem.
A na dodatek powżej wzmiankowane przenosiny odbyć się mają w absolutnej zgodzie z moim własnym sumieniem. I właśnie w tejże minucie nie ma żadnej zgody. Za to ekspresowo nastąpił powrót do przeszłości i wywrzeszczałem: LIBERUM VETO !
Tajemnica śmierci a w rzeczywistości tabu wokół istoty przemijania, jak to się ładnie teraz nazywa, sprawia, że dawny a współczesny wizerunek śmierci znacznie się od siebie różnią.
Jeszcze w średniowieczu traktowano śmierć wręcz po koleżeńsku. By nie powiedzieć z sympatią. Bo wówczas zbierała obfite żniwo i lud przyswoił sobie kościstą Jejmość, w białej pelerynie, z nieodzownym kapturem i pospolitą kosą na ramieniu.
Jak zawsze była i po dziś dzień jest najczęściej w wyobraźni zwiastunką kresu ludzkiego żywota. I za żadne nawet PIENIENDZE tego świata nie sposób tego zmienić.
Współczesny homo sapiens boi się śmierci. I słusznie.
Bo ja też mam cykora zważywszy na datę urodzin. I to bujda, że dziś większość znakomita nie cykorzy przed nieuchronnością lecz obawia się cierpienia, bólu.
A już chciałem smarować “bulu” bez U – otworzone.
Inny doskwierający problem to niejasne perspektywy. Nikt jeszcze nie doniósł de facto: JAK TAM JEST ?
Kolejną nie do końca przejrzystą wizją jest JEJ wszechobecność.
Jest tuż obok nas od urodzin do … No właśnie ? Od urodzin do dnia zejścia z tego padołu nieprawości i niesprawiedliwości społecznej.
Powszechnie przyjęło się w Narodzie, że żal po stracie dojmujący jest wtedy gdy umiera gwałtownie młody organizm. A nie daj Bóg – dzieciątko. Bo to prawda a raczej pół prawdy.
Umierająca Babunia w wieku lat 92 – na dzień zaledwie przed rozstaniem zdążyła szepnąć do ucha:
syneczku … ja tak nie chcę umierać …
A od kiedy pan Zanussi rzekł był o życiu: jako śmiertelnej chorobie i to na dodatek przenoszonej kopulacyjnie to strach na dobre zagościł w mym mężnym sercu.
Bowiem dotarło do mnie, że właściwie to przyszedlem na tenże padół po to tylko, by zemrzeć …
I gdzie tu jest sens ? Zapytowywuję się …
I gdzie tu jest logika ?
Fakt. Latek kilkadziesiąt przeżyłem.
Ale co z tego kiedy wrażenie takie jakoby to wczoraj było …
I fatalnym zbiegiem złej passy i okoliczności: już bliżej, q…., jak dalej …
A jeszcze tak wiele książek zostało do przeczytania !
Tak wiele filmów, ( dokumentalne też) do zobaczenia !
Tak wiele miejsc przecudnej urody do odwiedzenia !
Tyle utworów do odsłuchania !
I co ? I finał ? W połowie drogi ? Bez negocjacji ?
To nie jest sprawiedliwe. To ewidentna kopia polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z prokuraturą pospołu.
Tak sobie myślę, że jak już musi to ani chibi próśbę jeno jedyną wnoszę:
Rozkoszy niebios nie chcę znać
Ni wiedzieć gdzie się kryją …
Tylko mi dobry Boże wskaż
Gdzie święci wódę piją …
Co ja tam gadam “piją” !
Gdzie chleją na umór !
Ino żeby bez polityków było …
Bo jak nie, to jak dwa razy dwa – nawieję gdzie pieprz rośnie !
Inne tematy w dziale Polityka